piątek, 7 kwietnia 2017

#1

I'm gonna pick up the pieces
And build a lego house
If things go wrong we can knock it down

My three words have two meanings
There's one thing on my mind
It's all for you



2006r.

            Kiedy masz piętnaście lat wydaje ci się, że jesteś już praktycznie dorosła, a co za tym idzie, wiesz wszystko najlepiej. Jest to bowiem wiek, w którym jesteś już za duża na darmowe wejście do parku rozrywki, ale wciąż liczysz za mało wiosen, aby wrócić do domu po dwudziestej pierwszej. Jest to także niezwykle ważny okres w życiu nastolatka, bowiem jak wyliczyli naukowcy, w tym wieku zdecydowana większość młodych ludzi przechodzi okres tak zwanego młodzieńczego buntu. Jest to chwila wielkiej próby dla rodzicielskiej cierpliwości, ponieważ nastolatek w swoim własnym mniemaniu, wydaje się być panem świata i znać się na wszystkim absolutnie najlepiej. Rodzic nie zdąża wypowiedzieć słowa, a już słyszysz gromkie dźwięki sprzeciwu. Wielu prawdopodobnie wyszłoby z siebie i załamało ręce, ale nie Johanna i Elias Weiner, ludzie o bezdennej studni ze spokojem.
 - Nie jadę. – grzmi dziewczyna mierząc matkę gniewnym spojrzeniem
 - Skarbie, im dłużej będziesz tu stać i tupać nogą, tym później dojedziemy na miejsce. – odpowiada ze stoickim spokojem kobieta
 - Czy naprawdę musicie mnie zmuszać do tego corocznego obciachu? – wzdycha zaciskając dłoń na rączce walizki – Czy naprawdę nie mogłam pojechać z Leah do Włoch?
 - Już rozmawiałyśmy na ten temat. – odpowiada chłodno – A teraz, jeśli już skończyłaś to zabierz łaskawie swoje rzeczy i udaj się w podróż do kurortu zwanego samochodem.
 - Nienawidzę was. – burczy pod nosem po czym obraca się na pięcie i opuszcza pośpiesznie dom. Kiedy siada na tylnym siedzeniu doskonale widzi zadowolony uśmieszek matki. Doprowadza ją to do istnego szału i wrzenia krwi, jednak zaciska zęby i odwraca wzrok. Po raz kolejny dała się złamać. Była w „trudnym okresie dorastania”, jak to fachowo określiła rodzicielka. Tylko, że ten okres trwał już parę ładnych lat, a jej matka renomowany psychoterapeuta z Linzu nie potrafiła w tej materii nic zrobić. Jako, że nie była uległa jak jej młodsza siostra Claudia, co rusz sprzeciwiała się i kłóciła, to była tym gorszym dzieckiem. Mimo przeżycia piętnastu wiosen, miała wrażenie, że momentami była poddawana tresurze, nie wychowaniu. Oczywiście ze strony matki, ojciec był delikatnie mówiąc, ciepłymi kluchami bez własnego zdania.
            Niewątpliwie marzyła o dniu, w którym wreszcie wyrwie się z tego domu wariatów. O dniu w którym przestaną ją obchodzić jakiekolwiek wydawane przez matkę rozkazy. Kiedy zostawi to wszystko za sobą i tak po prostu zacznie nowe życie.
 - Achensee! – zaczęła ochoczo wrzeszczeć blondynka siedząca tuż obok niej
 - Nikt tu nie jest niedosłyszący, możesz przestać się drzeć. – przewraca oczami starsza z sióstr
 - Lilianne. – upomina ją matka – Przyjechaliśmy tu spędzić uroczo czas jako rodzina, możesz przestać to psuć?
 - Przyjeżdżamy tu co roku, co w tym uroczego? – przewraca ostentacyjnie oczami, co nie uchodzi uwadze matki, która oczywiście uważa to za gest nieprzystający młodej damie. Niema nagana wydana przez lodowaty wzrok kobiety przyśpiesza moment opuszczenia przez nią auta. Tradycyjnie ojciec zajął się targaniem walizek do zajmowanego przez nich co roku domku. Kiedy tylko spojrzała na „uroczy” domek o wdzięcznej nazwie „Spaßhaus” miała natychmiastowy odruch wymiotny. Miała serdecznie dość nie tylko tego domu, ale i przeraźliwie nudnej okolicy. Sama nie miała pojęcia kiedy nogi zaniosły ją na pomost.
 - Próbujesz powybijać wszystkie kaczki w okolicy? – słyszy nagle bliżej nieznany głos
 - Jesteś z Peta albo WWF? – mierzy spojrzeniem chudego i wysokiego chłopaka
 - Nie, ale to przygnębiający widok.
 - To nie musisz patrzeć. – krzywi się dziewczyna posyłając ostatniego kamyka ku wodzie. Nie czeka na odpowiedź chłopak, po prostu się odwraca i kieruje ku ukochanemu miejscu noclegowemu. Przekraczając próg tego przeklętego domku, już wiedziała, że umrze z nudów przez następne pięć tygodni jakie miała tu spędzić.
            Podczas, gdy siostra szalała w wodzie, a matka wystawiła przeraźliwie białą skórę na działanie promieni słonecznych, ona siedziała ze skwaszoną miną pod parasolem, zastanawiając się jak zmniejszyć rozmiary tej katastrofy, zwanej rodzinnymi wakacjami.
 -Elias, mogłeś na Boga wcześniej mi powiedzieć! Kiedy ja mam to przygotować?
 - Kochanie, nie przyjmujesz papieża na audiencji, to tylko mój stary znajomy. – odpowiada mężczyzna przewracając kolejną stronę lokalnej gazety
 - Claudio, możesz mi pomóc? Bo z twojej siostry i tak nie będzie pożytku.
 - Dzięki matko. – prycha dziewczyna po czym rozkłada się na kanapie, wlepiają tempo wzrok w ekran szklanego telewizora. Nawet nie orientuje się kiedy na dworze robi się ciemno, a z kuchni zaczynają dobiegać niesamowite zapachy.
 - Co za okazja? – dopytuje ojca
 - Okazało się, że mój stary znajomy z czasów jazdy w slalomie gigancie jest tu z rodziną, więc zaprosiłem go na kolację. – odpowiada – Mam nadzieję, że nie zamierzasz wystąpić w dresie kochanie, z tego co mówił ma syna w podobnym wieku.
            Niecałe pół godziny później stół zostaje syto zastawiony, a wszyscy domownicy niezobowiązujące plażowe stroje, zmienili na nieco bardziej wyjściowe odzienie. Wtedy właśnie u progu pojawia się bliżej nieznana damskiej części rodziny gromada osób. Ojciec wita się serdecznie z mężczyzną jakby byli niegdyś naprawdę serdecznymi przyjaciółmi. Kobiety witają się uprzejmie rzucając przy tym parę słów powitania. Wtedy jej zielone tęczówki wędrują w kierunku młodszych członków tej rodziny i niemal z miejsca nieruchomieją. Dostrzega tego samego chłopaka, którego spotkała na pomoście, o ile można to w ogóle nazwać spotkaniem.
 - Mam nadzieję, że tym razem nie będziesz niczym rzucać. – mówi z nieco ironicznym uśmiechem w jej kierunku
 - Okaże się. – odpowiada bezbarwnie
 - Och, Angeliko,  Paulu, to nasze córki, Claudia i Lilianne. – wtrąca się kobieta
 - Widzisz Gregsy, w końcu będziesz miał tutaj jakichś znajomych. – chichocze starsza z rodzeństwa dając kuksańca w bok swojemu bratu.
            Po skonsumowaniu posiłku i nadmiernym pochwałom jego smaku i przygotowania nastąpiła najnudniejsza z części spotkań dorosłych, otóż nastał czas rozmów wszelakich. Johanna Weiner nie byłaby sobą, gdyby nie pochwaliła się niesamowitymi zdolnościami swoich niesamowitych córek, jedna z nich oczywiście wiedziała, iż w jej wypadku, to było tylko ubarwianie rzeczywistości.
 - Elias, dalej bawisz się w slalom? – dopytuje Paul
 - W pewnym sensie owszem, trenuję dzieciaki w szkółce w Linzu. – mówi z wyjątkową dumą, bowiem uważał to za swój wielki skarb, oczywiście zaraz po rodzinie. Oczywiście jego małżonka nie podzielała jego zachwytu nad narciarstwem, ani żadnym innym przejawem aktywności fizycznej poza jogą.
 - Ja sobie dałem spokój wiele lat temu, ale to pewnie wiesz. – śmieje się serdecznie – Za to syn spełnia moje niespełnione marzenia i ambicje, prawda synu? – szturcha młodego chłopaka, który momentalnie czerwienieje
 -Czekaj, czekaj, przypadkiem nie debiutowałeś w tym roku w Pucharze Świata chłopcze? – ściągą brwi senior rodu Weinerów
 - Zgadza się panie Weiner. – kiwa nieśmiało głową
 - Będzie z ciebie wielki zawodnik kolego. – kiwa z uznaniem głową
 - Chciałbym. – odpowiada z nieśmiałym uśmiechem
 - Nie będę cię zanudzał moimi rozważaniami, Lili, możesz oprowadzisz kolegę? – pyta ojciec, na co dziewczyna kiwa niechętnie głową i wstaje z miejsca. Nie czuje się zbyt komfortowo wiedząc, iż tuż za nią podążał wciąż bliżej nieznany osobnik płci męskiej. Nie to żeby nie miała nigdy chłopaka czy w ogóle do czynienia z nimi, bo Jonas Schmidt  czy Florian Alterer nie byli tylko epizodami w jej życiu, jednak tego w ogóle nie znała i nie miała pojęcia czego się spodziewać.
 - Ładna kiecka tak w ogóle. – rzuca kiedy rozwala się na twoim tymczasowym łóżku
 - Chciałabym to powiedzieć o twojej. – odpowiada ironicznie
 - Ile masz lat dziewczynko?
 - Piętnaście chłopcze. – przewraca ostentacyjnie oczami
 - Masz chłopaka?
 - A co cię to obchodzi? – mierzy go spojrzeniem, na co on uśmiecha się tylko szerzej
– Jak się złościsz, powstaje ci tutaj taka śmieszna zmarszczka. – mówi niewzruszony dotykając palcem jej czoła.
 - Mówił ci ktoś, że jesteś strasznie wkurzający?
 - Niejednokrotnie. Siostra mówi mi to codziennie kilka razy. – szczerzy się
 - Czego tak właściwie ode mnie chcesz? Bo wiesz, mógłbyś być tylko grzeczny i zadać mi kilka podstawowych pytań i zwiać. – wpatruje się w niego beznamiętnie w oczekiwaniu na odpowiedź
 - Uczynię twoje wakacje najlepszymi w życiu. – mówi ze śmiertelną powagą
 - Zabawny jesteś chłopaku, którego imienia dalej nie znam.
 - Jestem Gregor i zamierzam sprawić, że będziesz błagać o więcej czasu ze mną. A uwierz, mam ochotę podarować ci cały jaki tylko mam.
            Choć wtedy poważnie rozbawiły ją jego słowa i nie brała ich na poważnie, to naprawdę nie przypuszczała, że jego słowa mogły być prawdą. Żadnym głupim i tanim tekstem na podryw, tylko cichą obietnicą i zapowiedzą tego, co miało dopiero nastąpić.
            
~*~ 
Na wstępie pragnę Was bardzo serdecznie powitać. W pewnym sensie ta historia, będzie moim debiutem. Co prawda pisałam już kiedyś opowiadania, jednakże w zupełnie innej kategorii. Nie zmienia to faktu, iż będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie uczestniczyć w czytaniu tej historii. W świecie skocznych ff jestem stosunkowo niedługo, więc będę też wdzięczna za każdy polecony link. Na pewno zajrzę!
Wiem, że opowiadań z Gregorem są ogromne ilości oraz że nie jestem wyjątkowa. Nie mówię, że moje będzie unikatowe i lepsze od pozostałych.
  Dołożę jednak wszelkich starań, aby nie było tylko kolejną bezwartościową historią typu "love story". By pokazało to "coś".
Co do samej historii: świadomie pominęłam prolog, bowiem na wstęp, składać się będzie kilka rozdziałów. Obiecuję też, że z każdym kolejnym będą dłuższe ;)
Pozostaje mi tylko życzyć miłej lektury!
| ask me |  

PS. Nie zapomnijcie się wpisać w zakładce "spamownik" ;) 

20 komentarzy:

  1. Gregsy - so sweet ❤ Naprawdę nie widać, że to twój debiut, więc chylę czoła, bo moje pierwsze opowiadanie było fatalne 😂 Akcja gnała tutaj na łeb, na szyję, ale mam nadzieję, że stopniowo wpleciesz więcej opisów itp. Podoba mi się serio, serio ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na to ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo finezyjny początek. Subtelne ale rzeczowe opisy. Trzymam kciuki i mam nadzieję, że wena będzie się trzymać u Twego boku do końca. Który nastąpi w daleeeeekiej przyszłości mam nadzieję, bowiem chcę czytać to opowiadanie jak najdłużej. Swoją drogą jesteś jedyną osobą, która przyciągnęła mnie do czytania na temat tego właśnie skoczka. Choć uważam, że jest sympatyczny i posiada promieniujący uśmiech to jednak nie ciągnie mnie do opowiadań o Gregorze. Ślę buziaki i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Greg! Będę!
    Taki pewny siebie i bezczelny, to jest to :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    Zapowiada się ciekawie i interesująco. Coś mi się zdaję, że nie będziemy się tu nudzić...:D
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :)
    Ps. Mam prośbę, mogłabyś dodać wersję na komórkę, będę bardzo wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie pozwolę Wam na nudę i monotonię :P I dziękuję za uświadomienie, nawet nie zwróciłam uwagi na wersję mobilną.

      Usuń
  6. Melduję się!
    Cóż, kochana... co ja mogę powiedzieć. Bardzo mi się tutaj podoba ^^ Uwielbiam twój styl pisania, niezwykle przyjemnie się go czyta, wręcz pochłania się każde zdanie, które jest dopasowane do całości, nie ma tutaj nic zbędnego. Jak na "skokowy" debiut, to naprawdę piątka z ogromnym plusem!
    Ja Gregora wielbię bezgranicznie od wielu lat, więc jestem ciekawa, jak pokażesz nam jego postać, którą może wykreować na tysiące sposobów. No i ciekawi mnie również, jak rozwiniesz tą historię, która zapowiada się bardzo intrygująco.
    Czekam niecierpliwie, buziaki :**
    PS. Masz u mnie dodatkowego plusa za piosenkę Edka :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Gregor nareszcie w innej wersji. Caroline, zrobiłaś z niego takiego łobuza, który jest w stanie zrobić wszystko. Podobno niegrzeczni chłopcy najszybciej skradają serca, moje już skradł ♥ Będę. Informuj dalej i zapraszam Cię do siebie. Linki w spamie. Ściskam Ciebie i nielotnych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pojawiłam się tutaj dosłownie przypadkiem, ale szczerze mówiąc był to dobry przypadek. :D
    Osobiście bardzo lubię Gregora, więc jestem pewna, że i to opowiadanie mi przypadnie do gustu. :) Już pierwszy rozdział zrobił na mnie pozytywne wrażenie! Tak więc zostaję i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :)

    Pozdrawiam serdecznie! ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. cudo, jestem in love <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! Właśnie skończyłam pisać kolejny rozdział u siebie. Podrzucam więc linka. http://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/2017/04/15-tancza-pragnienia-dotykiem-zrodzone.html Swoją drogą niecierpliwie czekam na kolejny rozdział u Ciebie. Bardzo ciekawi mnie dalszy rozwój relacji pomiędzy bohaterami. Życzę weny towarzyszącej przy każdym rozdziale i ślę buziaki!

    OdpowiedzUsuń