piątek, 16 czerwca 2017

#9.


So when you hold my hand
Do you wanna hold my heart?
When you say you want me
Is it all of me or just one part?
  


 
          Była kompletnie roztrzęsiona i skołowana. Wyglądała prawdopodobnie jak siedem nieszczęść bowiem na jej twarzy powoli jawiła się sinofioletowa bruzda, w kąciku ust wciąż czuła smak krwi, a z oczu płynęły jej łzy. Zupełnie nie rozumiała tego wszystkiego, co stało się chwilę temu. Nigdy nie spodziewała się po Sebastianie takiej furii. A już na pewno tego, że będzie w stanie podnieść na nią rękę. Próbowała wmawiać sobie, że to był przypadek i że z całą pewnością nie chciał tego zrobić. Tylko, że wygląd jej policzka świadczył zdecydowanie o czym innym. Dlatego nie wiedziała, co zrobić w tej chwili. Nie mogła wrócić do mieszkania, nie była gotowa na spotkanie z narzeczonym. Zadzwonienie do Leah wiązało się z milionem pytań. Claudii w ogóle nie brała pod uwagę w tym wypadku, nie chciała by oglądała ją w takim stanie.
            Finalnie to los wybrał za nią, bowiem na ekranie jej telefonu ukazało się połączenie przychodzące od przyjaciółki. Chciała być silna, ale jak tylko usłyszała jej wesoły głos, to momentalnie się rozkleiła. W zasadzie pięć minut później w zasięgu jej wzroku pojawiła się Leah z żądzą mordu wymalowaną na twarzy.
 - Zabiję go. – warczała wściekła – Musimy pojechać do szpitala.
 - Nie. – protestowała – Nic mi nie jest.
 - Czy ty się słyszysz?! – nie wytrzymała – Masz policzek w odcieniu dodatków na weselu, a one są purpurowe! – lamentowała
 - Leah, proszę cię. – mówiła słabym głosem
 - Wsiadaj. – zarekomendowała wyraźnie nieusatysfakcjonowana decyzją przyjaciółki. Po dziesięciu minutach jazdy, zatrzymują się pod kamienicą zamieszkiwaną przez Leah. Już na progu przyszło jej mierzyć się ze wzrokiem zszokowanego Floriana. W przeciwieństwie do swojej narzeczonej, nie wypowiedział ani jednego słowa nagany. Podał jej zimny okład patrząc na nią ze zbolałą miną.
 - To był wypadek. –mówi przerywając w końcu niezręczną ciszę
 - Lilianne. – gani ją przyjaciółka – Dlaczego go bronisz?
 - Sebastian nie jest potworem.
 - To dlaczego nie wróciłaś do mieszkania? – mierzy ją spojrzeniem
 - Leah, daj jej spokój. –wtrąca się w końcu Florian – Widzisz, że jest roztrzęsiona.
            W tamtej chwili potrzebowała jedynie chwili spokoju, w samotności. A to otrzymała dzięki interwencji narzeczonego swojej przyjaciółki.
            Długo leżała wpatrując się tempo przed siebie. Ignorowała wszelkie telefony ze strony Sebastiana do tego stopnia, iż wyciągnęła z telefony kartę. Wiedziała, że nie był na tyle głupi, aby nie domyślić się, gdzie się znajdowała. Tylko, że w tej chwili naprawdę nie chciała go widzieć. Musiała to wszystko sobie jakoś poukładać. Przede wszystkim zrozumieć jak do tego doszło.
 - Lili. – poczuła ciepłą dłoń na swoim ramieniu – Powiedz mi jak to się stało, proszę. Chcę ci pomóc skarbie.
 - Sprowokowałam go. – wzdycha cicho – To moja wina.
 - Nie mów tak. – krzywi się – Mimo wszystko to on cię uderzył, nie ty jego.
 - Czy on.. dzwonił do was? – pyta po dłuższej chwili
 - Nie, Florian do niego zadzwonił. – odpowiada – Wkurzył się.
 - Florian?
 - Może nie wyglądał, ale tak. Też jesteś jego przyjaciółką. – gładzi ją po policzku – I zgodnie uważamy, że jakakolwiek przemoc względem kobiet nie przystoi.
            Była zupełnie wyczerpana całą tą sytuacją, dlatego usnęła bez żadnych problemów. Rano zadzwoniła do pracy wymawiając się kiepskim samopoczuciem, nie mogła przecież stawić się przed klientami wyglądając jak bokser po walce. Zaczynała mieć też dość wzroku przyjaciółki utkwionego w jej osobie. Wiedziała, że próbowała w ten sposób zmusić ją do zaakceptowania jej propozycji. Od wczorajszej rozmowy starała się nakłonić ją do przebadania się. Nie czuła się w żaden sposób źle, na psychiczny dyskomfort nie dało się nic począć.
            Finalnie uległa jej propozycji, liczyła, że w ten sposób przynajmniej nie będzie na nią patrzeć jak na ofiarę. Bo za tą wcale się nie uważała. W ogóle całego tego zajścia nie traktowała w kategorii przemocy domowej. Był to jeden, jedyny raz kiedy zaszło między nimi coś takiego. Dlatego pomimo jej usilnych próśb i błagań, zaraz po badaniach nakazała jej zawieźć się do domu. Co prawda ta pewność siebie ulotniła się, gdy stała pod drzwiami mieszkania, jednak nie zamierzała się wycofywać. Kiedy tylko jej stopa stanęła w korytarzu, jej oczom ukazała się sylwetka Sebastiana.
 - Jezu, Lili. – rzucił wyraźnie poruszony – Przepraszam skarbie. Tak bardzo cię przepraszam. – mówi łamiącym się głosem – Nie chciałem ci tego zrobić.
 - Ale zrobiłeś. – starała się być obojętna, jednak w tej samej chwili pod jej powiekami zaczęły gromadzić się łzy
 - Nie mam nic na swoją obronę. – mówił – Ten cały wybuch był idiotyczny. Nie chciałem cię skrzywdzić. Wybacz mi, proszę. – jego głos drżał – Nie chcę cię stracić, jesteś najlepszym, co spotkało mnie w życiu. Proszę.
 - Nie ufasz mi, jak mamy dalej być razem? – czuła łzy spływające po policzkach
 - Daj mi szansę, proszę. – otarł jej łzę – To się nigdy więcej nie powtórzy. Przysięgam na wszystko.
 - To tylko słowa.
 - Wiem skarbie. – patrzył na nią – Zrobię wszystko, tylko nas nie skreślaj.
 - Dobrze. – uległa jego błaganiom nie mając pojęcia na co tak naprawdę się zapisała. Zastanawiając się, czy warto wierzyć jego słowom, nawet jeśli wydawało jej się, że go kocha.
            Przez chwilę miała wrażenie, że ta karczemna kłótnia wcale nie miała miejsca bowiem Sebastian był potulny jak baranek, będąc niemal na każde jej skinienie. W pewien sposób schlebiało jej jego zainteresowanie, jednak nie zamierzała z dnia na dzień zapomnieć. Zwłaszcza, że policzek w fioletowych barwach jej codziennie o tym przypominał. Całkowite zakrycie go makijażem graniczyło z cudem, zwłaszcza, że wciąż widoczna była lekka opuchlizna. Wprawne oko obserwatora mogło zauważyć go bez najmniejszych problemów, jednak w większości tak się nie działo.
 - Jezu, co ci się stało? – słyszy na powitanie pytanie swojego ulubionego klienta
 - Mnie też miło cię widzieć. –uśmiecha się ironicznie – Idziemy?
 - Odpowiesz mi? – mierzył ją spojrzeniem
 - Wypadek w czasie porządków. – odpowiada po chwili namysłu po czym po prostu rusza przed siebie w kierunku mieszkania. Dobre dziesięć minut rozwodziła się nad wszelkimi aspektami mieszkania jakie właśnie mu pokazywała, jednak momentalnie ucichła dostrzegając, że on wcale jej nie słuchał.
 - Co? – nie wytrzymała w końcu
 - Zaatakował cię mop czy ścierka do kurzu? – zapytał z wyraźną w głowie ironią
 - Nie twój interes. – odparła spoglądając na niego wyczekująco. Instynktownie się cofnęła, gdy zrobił krok ku niej. Na swoje nieszczęście wpadła na ścianę, w duchu zastanawiając się, co też mogło się za chwilę stać.
            Skrzywiła się z bólu, gdy przejechał kciukiem po jej policzku, tym samym niwecząc jej makijażową zasłonę.
 - Możesz wciskać kity o nieszczęśliwym przypadku jakimś nieznajomym klientom, ale nie mi. –odezwał się w końcu – Kto ci to zrobił?
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać na ten temat, bo już wyraziłam swoje zdanie w tej kwestii. –starała się nad sobą panować
 - Przecież widzę w twoich oczach, że kłamiesz. – stwierdza – Znam cię.
 - Znałeś. –mówi gniewnie – Nie masz o mnie zielonego pojęcia. –mówi przez zaciśnięte szczęki kipiąc ze złości
 - Och, naprawdę? – na jego ustach jawi się delikatny uśmieszek – A co jeśli zrobię tak. – oparł swoją dłoń tuż obok jej twarzy – Albo tak. – ściszył ton głosu drugą dłonią wodząc po jej ramieniu
 - Skończyłeś? – zaciskała zęby
 - Możesz mówić jedno, ale twoje zdradzieckie ciało mówi coś zupełnie innego.
 - Już dawno dupku straciłeś możliwość do wypowiadania się za moje ciało. –wyswobodziła się z tego niekomfortowego położenia
 - Może i jestem dupkiem, ale nigdy bym cię nie uderzył.
 - Wystarczy. – niemal wykrzyczała – Kim jesteś by w ogóle coś takiego mówić? By wypowiadać się na temat mojego życia? Podpowiem ci: nikim.
 - Wiem, że od sześciu lat jestem nikim. Zbyt dobrze. – odpowiada – Ale sama wiesz, że choć czasem desperacko udajemy, że czegoś nie pamiętamy, to nie jest to możliwe.
 - Skończyliśmy na dzisiaj. – odwraca się na pięcie i w pośpiechu opuszcza budynek. Najchętniej teleportowałaby się jak najdalej stąd. Jak najdalej od tego bezczelnego kretyna. Sama myśl o nim powodowała natychmiastowe wrzenie krwi w jej wnętrzu. Sama nie wiedziała dlaczego reagowała tak emocjonalnie, jednak nie miała najmniejszych chęci się nad tym zastanawiać.
            Następnie dni wydawały się być bardzo do siebie podobne. Poza pracą, jej cała uwaga skupiona była na Sebastianie. Naprawdę starał się odzyskać to, co stracił w jej oczach parę dni temu i musiała przyznać, że we wszystkich swoich czynach był ogromnie skuteczny. Nie naciskał jej, stopiono ponownie wkupiał się w jej łaski. Co prawda dalej musiał mierzyć się z morderczym wzrokiem Leah i dystansem ze strony Floriana, aczkolwiek wiedziała, że w końcu i oni mu odpuszczą.
            Zwłaszcza, że w ramach odkupienia win, zaproponował im weekend w Madrycie. Narzeczony Leah został kupiony niemal z miejsca, był ogromnym fanem madryckiej drużyny piłkarskiej, więc taki wyjazd był dla niego jak wygrana na loterii. Także i Leah finalnie porzuciła złowieszcze spojrzenie, choć w jej przypadku dało się wciąż zauważyć ogromną rezerwę.
            Pogoda w hiszpańskiej stolicy wyraźnie sprzyjała wszelkim aktywnością turystycznym. Plaza Mayor, Stadio Santiago Bernabeu, Pałac Królewski czy Muzeum Narodowe to tylko jedne, z wielu madryckich atrakcji. Poza nimi znaleźli także chwilę na posmakowanie doskonałej hiszpańskiej kuchni czy po prostu na pospacerowanie klimatycznymi uliczkami miasta. Zdecydowanie był to przyjemny weekend.
            Tym bardziej powrót do szarej rzeczywistości był przygnębiający. Po zaczerpnięciu ciepłych hiszpańskich promieni słonecznych ciężko było przyzwyczaić się do austriackich chłodów.
 - Panie Messer, cieszę się, że znalazł pan chwilę. – uśmiecha się do właściciela mieszkania, które ostatnio odwiedziła wraz z Gregorem. Bo oprowadzaniem raczej nie mogła tego nazwać. Chcąc uniknąć niepotrzebnych spięć i wybuchów postanowiła na obecność osoby trzeciej. W jej obecności nie było możliwości, aby znów zaczął czynić jej wyrzuty. Mógł jedynie mierzyć ją złowieszczym spojrzeniem, potakując przyjaźnie właścicielowi mieszkania.
            Po obszernej, blisko dwudziestominutowej prezentacji w postaci monologu mężczyzny do rozmowy z nim włączył się sam zainteresowany, przez co czuła się dość zbędna.
 - Przepraszam najmocniej, ale mam za chwilę służbowe spotkanie, także będziemy w kontakcie panno Weiner. – kiwa głową – Mam nadzieję, że do zobaczenia panie Schlierenzauer. – podaje mu dłoń by po chwili zniknąć z ich pola widzenia.
            Nieco skrępowana niezręczną ciszą postanowiła udać się w kierunku wyjścia. Nie miała absolutnie nic do dodania w kwestii prezentacji mieszkania, uznając tym samym spotkanie za zakończone.
 - Nie zaczynaj. – mówi chłodno, gdy czuje zaciśnięte na swoim nadgarstku palce
 - Naprawdę chciałbym z tobą porozmawiać. – spogląda na nią uważnie
 - Nie mamy o czym rozmawiać Gregor. Już nie. – kręci głową
 - Po prostu chciałbym to wyjaśnić całe to gówno jakie się wydarzyło między nami.
 - Ale po co do tego wracać? Wymazałam ze swojego życia to wszystko, co działo się sześć lat temu. Nie ma w nim najmniejszego miejsca na ciebie. – dodaje – Zrozum.
 - Może po prostu w ten sposób uda się definitywnie zamknąć ten rozdział? –zastanawia się
 - Ja już to zrobiłam i bez twoich tłumaczeń.
 - Nie sądzę. – odpowiada z nonszalancją
 - Nie obchodzi mnie co myślisz. – fuka – Puść mnie.
 - Nie zrobię ci krzywdy. –ściąga brwi - Nie jestem nim.
 - Gówno wiesz. – nie wytrzymuje – To przez ciebie się rozstaliśmy, po jaką cholerę chcesz więc ciągnąć ten temat? Podjąłeś wtedy dość jasną decyzję.
 - Może dlatego, że nie daje mi to pieprzonego spokoju?! – w końcu i on daje się ponieść emocjom – Bo odcięło mi cholerne myślenie i straciłem miłość swojego życia?
 - Mam uwierzyć? – prycha – Gdybyś faktycznie mnie kochał, nigdy byś mi tego nie zrobił.
 - Kochałem cię jak głupi i doskonale to wiesz. – patrzy prosto w jej oczy – Nie chcę żebyś mi wybaczyła, bo wiem, że na to nie zasługuję. Zasługujesz na to, by po prostu usłyszeć moją wersję.
 - Nie chcę jej słyszeć. Chcę żebyś w końcu zniknął z mojego życia i dał mi spokój. –wypuszcza głośno powietrze z ust – Lepiej mi się żyje bez ciebie.
 - Nie jesteś zbyt przekonująca.
 - Nie obchodzi mnie to Gregor. Przestań ze mną pogrywać. – wzdycha – Skończyłam z tobą wiele lat temu.
 - Szkoda, że ja tego nie umiałem. –mówi cicho ze wzrokiem utkwionym w jej oczach. Nie potrafiła przerwać tej wymiany spojrzeń. Słyszała tylko swoje serce, bijące jak oszalałe i ciężki oddech.
 - Nie. – dodała słabym głosem, gdy zrobił krok w jej stronę. Oczywiście nie zatrzymało go to przed uczynieniem kolejnych, by po chwili stać tuż przed nią. Bała się podnieść spojrzenie. Chciała stamtąd jak najszybciej wyjść, jednak jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Przestawała panować nad własnym ciałem, które okazało się okrutnie zdradzieckie w tej chwili. Zwłaszcza, że ruchem ręki zmusił ją na spojrzenie na siebie. Wtedy prawdopodobnie kompletnie przepadła.
 - Nie rób tego. –wydusiła z siebie czując na sobie jego oddech
 - Popatrz mi w oczy i każ mi przestać. –odparł miękko wodząc opuszkami palców po jej twarzy, nie przeoczając ust.
 - Miałeś już swoją szansę Gregor, teraz jestem z kimś innym. – mówi stanowczo – Musisz się pogodzić, że nas już nigdy nie będzie.
 - Pogodziłbym się, gdyby twoje oczy nie świeciłyby się jak pięciofuntówki, a oddech nie brzmiał jak po przebiegnięciu maratonu. –odpiera tuż przy jej uchu powodując przy tym dreszcze. Przestawała już panować nad własnymi reakcjami, czując, iż jest u kresu samokontroli. Jego twarz znajdując się dosłownie milimetry od jej wcale nie ułatwiała sprawy. Zamknęła oczy, starając się myśleć o Sebastianie i ich związku, jednak w tamtej chwili nawet jej umysł wydawał się jej nie słuchać.
 - Muszę iść, mam spotkanie. – próbowała rozpaczliwie wydostać się z tej pozycji – Proszę, nie utrudniaj mi tego.
 - Ale co ja ci utrudniam skoro sama powiedziałaś, że już od dawna cię nie interesuję. – prowokował ją – Chyba, że jednak nie byłaś do końca szczera.
 - Utrudniasz mi wyjście stojąc zdecydowanie za blisko. – mówi drżącym głosem
 - Perspektywa wyjścia tak bardzo cię rozochociła? – uśmiecha się cwaniacko
 -Przestań sobie wyobrażać coś, czego nie ma. – gani go, na co on jednak nie odpowiada. Po prostu i bez najmniejszych oporów po prostu wpija się w jej usta, nie dając jej nawet ułamka sekundy na reakcję. Zupełnie zaskoczona jego czynem, za wszelką cenę stara się go odepchnąć, jednak przynosi to skutek odwrotny od zamierzonego. Całował ją zachłannie mocno obejmując ramionami. Nie miała najmniejszych szans, aby uciec. Mogła, więc tylko stać i pozwolić na to, by wszystkie wspomnienia powracały do jej życia z każdym kolejnym pocałunkiem. By wszystkie gromadzone latami wspomnienia znów stały się żywe.
            A to musiała przyznać, przerażało ją najbardziej. Bowiem konfrontacja przeszłości z teraźniejszością mogła się okazać dla niej opłakana w skutkach. 

~*~ 
Wbrew wszelkim nadziejom, Sebastian nie zniknie tak szybko z życia Lili. A na dodatek, Gregor postanowił przejść do ofensywy. Jednymi słowy, robi się ciekawie :D
 Następny epizod pojawi się prawdopodobnie w następną sobotę, bądź niedzielę. Nastał teraz ciężki czas dla wszystkich studentów, w tym i dla mnie, także wybaczcie wszelkie opóźnienia. No i oczywiście wszystkim moim czytelniczkom-studentkom życzę powodzenia i wytrwałości!
Miłego weekendu ♥
           

środa, 7 czerwca 2017

#8.



We are buried in broken dreams
We are knee-deep without a plea
I don't want to know what it's like to live without you
Don't want to know the other side of a world without you



            Kolejne dni przypominały jej żywcem scenę, z jakiegoś kiepskiego melodramatu. Sebastian za wszelką cenę unikał chociażby najmniejszego kontaktu. Wychodził z mieszkania wcześnie rano, by wrócić późno w nocy. Wszelkie jej próby podjęcia rozmowy zbywał. A kiedy już udało im się spotkać w jednym miejscu, patrzył na nią przez ułamki sekund z ogromną obojętnością wymalowaną na twarzy, co bolało ją najbardziej. Desperacko pragnęła jego uwagi. Nie wierzyła, że to fatalne nieporozumienie mogło obrócić wszystko to, na co tak długo pracowali, w pył. Nie mógł tak z dnia na dzień przestać jej kochać.
            Problem z Sebastianem zdecydowanie odbijał się niemal na każdej innej dziedzinie jej życia. W pracy była jak dziecko we mgle. Myliła zlecenia, była rozkojarzona i niemiła. W kategorii cudu rozpatrywała tego dnia fakt, iż nie straciła pracy. Bo gdyby była swoim szefem, prawdopodobnie już dawno spakowałaby swoje rzeczy i opuściła budynek. Tym większe szczęście, że ich drogi się nie przecięły bo obawiała się, że mogłaby powiedzieć za wiele. A potrzebowała tej pracy, nawet pomimo faktu, iż aktualnie zmuszona była, aby mierzyć się z własnymi demonami przeszłości. Demonami, które okazały się być okrutnie wybrednymi klientami.
 - Nie mam dzisiaj czasu na prywatne audiencje. – rzuca od niechcenia widząc gościa tuż przy biurku zachwyconej Melanie
 - Nie wyglądasz na zajętą. – mierzy ją spojrzeniem
 - Wychodzę. – odpowiada dobitnie – Melanie cię niewątpliwie pomoże ci dobrać odpowiedni termin. – uśmiecha się ironicznie, po czym wymija swojego rozmówce i udaje się na kolejne spotkanie z klientem. Prawdopodobnie był to pierwszy raz, kiedy odważyła się otwarcie skrytykować zachowanie potencjalnego kupca. Była w naprawdę w podłym humorze, a jego nieustanne zmiany wizji doprowadzały ją do szału. Oczywiście z miejsca otrzymała wiązankę mało przychylnych epitetów oraz natychmiastowe wezwanie do szefa. Nie mogło obyć się bez bury i gorzkiej obietnicy zwolnienia przy następnym razie.
 - I jak idzie z panem obrażalskim? – pyta Leah kiedy siedzą w ich ulubionej kawiarni
 - Nijak. –krzywi się – Jesteśmy wciąż na etapie szkodnik.
 - Popatrz na to z drugiej strony. Wciąż razem mieszkacie. – mówi uśmiechnięta – Lils, przejdzie mu. – dodaje po chwili widząc niewyraźną minę przyjaciółki
 - Tylko kiedy?
 - Bez stresu, nie tylko ty nad tym pracujesz. – szczerzy się
 - Rozumiem, że powierzyłaś to zadanie Florianowi? – przewraca oczami
 - Spokojnie, nie zamierza mu niczego nakazywać ani nic z tych rzeczy. – odpowiada – Po prostu wybada sprawę.
 - Proszę cię tylko, żebyście nie komplikowali. Nie potrzebuję adwokatów. – wzdycha mieszając łyżeczką parujący, czarny napój.
            Szczerze powiedziawszy, nie miała pojęcia, czy wysiłki przyjaciół cokolwiek zmieniły. Słyszała jedynie dźwięk otwieranych drzwi późno w nocy i ich zamykania tuż o poranku. Nie miała najmniejszego pojęcia gdzie mógł pójść, zwłaszcza, że sobota była dniem wolnym. Mogła spróbować zadzwonić,  ale prawdopodobnie jedyne, co by usłyszała, to dźwięk sekretarki.
            Tym bardziej należało wyobrazić sobie jej zdziwienie, gdy chwilę po dziesiątej ponownie usłyszała zgrzyt zamka i dosłownie moment później, ujrzała Sebastiana.
  - Kolacja wieczorem? – pyta wlepiając w nią spojrzenie i tym samym kierując słowa ku niej z własnej inicjatywy po raz pierwszy od czterech dni.
 - A pogadamy?
 - Dlatego pytam.- tłumaczy – Więc?
 - W porządku. – kiwa głową w duchu nie mogąc doczekać się wieczora.
            Jak to zwykle bywa, gdy na coś oczekujemy, czas postanawia się z nami złowieszczo zabawić. Moglibyśmy wykonywać naprawdę niezliczoną ilość czynności, a ten i tak nie postępowałby tak szybko, jak byśmy się tego spodziewali.
            Finalnie po dokładnym wysprzątaniu mieszkania i wykonaniu całej papierkowej roboty na nadchodzący tydzień, wreszcie nadszedł wieczór. W duchu skakała jak mała dziewczynka na samą myśl o kolacji. Gdzieś podświadomie czuła, że w końcu wyjdą z tego niekomfortowego położenia.
 - Chciałabyś mi w końcu coś powiedzieć? – pyta w końcu, gdy kończą kolację w swojej ulubionej restauracji
 - Sebastian. – ujmuje jego dłoń – Nigdy bym ci tego nie zrobiła. Bardzo mi zależy na naszym związku, uwierz. – patrzy wprost w jego oczy – Jeśli dałam ci jakikolwiek powód ku myśleniu, że to mogło się stać, to przepraszam.
 - Może nie powinienem tak reagować, to prawda. – przyznaje w końcu – Jednak nie podoba mi się, że pracujesz ze swoim byłym chłopakiem. Z gościem, który był twoją pierwszą miłością.
 - Wszystko między mną, a Gregorem skończyło się już dawno temu.
 - Chcę ci wierzyć, ale za grosz mu nie ufam. Nie sądzę, by rzeczywiście przypadkiem wybrał twoją firmę. – mówi gniewnie – Albo odejdź firmy albo oddaj to zlecenie.
 - Słucham? – nie wierzy w jego słowa – Mam rzucić pracę przez jednego, jedynego klienta? Nie bądź śmieszny.
 - Dobrze, powiedz mi ile średnio zajmuje ci przeciętne zlecenie. – kiedy widzi jej zmieszanie kontynuuje – Dwa spotkania i tyle. – dodaje – A ile trwa to?
 - Dlaczego jesteś aż tak zazdrosny? – wybucha – To z tobą jestem. Twoją narzeczoną jestem. To z tobą mieszkam i tylko i wyłącznie z tobą planuję przyszłość!
 - Jak czułabyś się, gdybyś była na moim miejscu, co?
 - Sebastian, przestań. – czuje napływające łzy – Co mam zrobić, abyś mi uwierzył?
 - Może po prostu zdecyduj się na jakąś konsekwencję w życiu. –mówi z powagą – Mówisz o przyszłości ze mną, a od dłuższego czasu na słowo „ślub” reagujesz jakby było to zło konieczne.
 - Chcesz zmusić mnie do ślubu?
 - Na litość boską! – w końcu i on nie wytrzymuje – Oświadczając ci się, zadałem ci pytanie czy zostaniesz moją żoną. Nie zrozumiałaś czegoś w którymś z tych słów?
 - Zachowujesz się irracjonalnie.
 - Nie dajesz mi wyboru Lilianne. – mówi – Skończ  pieprzony rozdział w swoim życiu zatytułowany Gregor, definitywnie.
 - To jest właśnie to, czego chcesz?
 - A ty nie? – kręci głową
 - Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz mi czegoś.
 - Po prostu nie zamierzam dać temu gnojowi zepsuć tego, co udało mi się zyskać. Nie po tym, ile kosztowało mnie wyciągnięcie cię na normalną drogę. – dodaje chłodno po czym wstaje od stołu – Wyjeżdżam na dwa dni na konferencję w Salzburgu i planuję sprzedać mieszkanie.
 - Czyli to znaczy, że..
 - Nie. –przerywa jej ostro – Jeśli poważnie myślisz, to znaczy myślimy o byciu razem to pora na zainwestowanie w przyszłość. W rodzinę.
            Może ten wieczór nie przebiegł w całości po jej myśli, jednak mogła być choć połowicznie usatysfakcjonowana. Wiedziała przynajmniej na czym stoi i co dokładnie siedziało w głowie Sebastiana. Kiedy rzeczywiście postawiła się w jego sytuacji, w pewnym stopniu rozumiała jego zachowanie. Bał się, że ją straci, co musiała przyznać, że jej schlebiało. Bo to znaczyło, że naprawdę mu na niej zależało, co było ogromnym światłem w tunelu ostatnich problemów.
            To wszystko dało jej ogromną motywację. Motywację do tego, by zrobić wszystko co w jej mocy ku zadowoleniu narzeczonego.
  - Pięć minut. – dodaje, gdy tylko spotyka się ze swoim ukochanym klientem
 - Rozpieszczasz mnie z czasem. –kpi odbierając od wpatrującej się w niego kelnerki
 - Myślę, że ta dziewczyna mogłaby cię bardziej rozpieścić. – komentuje
 - Urocza jak za dawnych lat. – na jego ustach jawi się delikatny uśmiech
 - Posłuchaj mnie. – mrozi go spojrzeniem – Jedyne relacje jakie w tej chwili nas łączą, to te, na stopie zawodowej. Nic, ponadto.
 - Doskonale wiesz, że nie można wymazać międzyludzkich relacji. – odpowiada mieszając zamówiony napój
  - Nie? No popatrz, ja już zdążyłam zapomnieć o dupku, który złamał mi sześć lat temu. Tylko jak na ironię losu, znowu muszę na niego patrzeć. – grzmi
 - Wiem, że gdyby morderstwo byłoby legalne to prawdopodobnie dawno już bym nie żył. –odpowiada niewzruszony – Ale nie uważasz, że zasługuję na szansę, by chociaż cokolwiek powiedzieć w tej kwestii?
 - Już dawno straciłeś tą możliwość. – zaciska dłoń w pięść – Jeśli to jest jedyny cholerny powód, dla którego mnie tu ściągnąłeś to pozwól, że sobie pójdę. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
 - Masz prawo mnie nienawidzić, ale chociażby przez wzgląd na te trzy wspólne lata, znalazłabyś pieprzone trzy minuty na wysłuchanie tego, co mam do powiedzenia?
 - Nie. – odpowiada stanowczo – Skończyłeś?
 - W zasadzie to nie. – kręci głową – To mieszkanie na osiedlu Heidekraut jest wciąż wolne?
 - Zobaczę i dam ci znać. –mówi oschle – Chociaż nie wiem, czy wciąż mam ochotę dla ciebie pracować. – dodaje zdenerwowana po czym prędko opuszcza kawiarnię. Potrzebowała naprawdę drugiej chwili, aby uspokoić nie tylko nadszarpnięte nerwy, ale i emocje. Choć na zewnątrz wydawała się być bezwzględna i niewzruszona, to w jej wnętrzu zapanował kompletny chaos. Czuła jak wybudowane przez ostatnie laty mury się delikatnie nadkruszyły. Chciała wtedy myśleć o Sebastianie i wyjściu z kryzysu w związku, ale w tej chwili jej umysł poddawał się wpływom przeszłości. Tej o której tak bardzo chciała zapomnieć.
            Zbawienie dla jej roztargnienia była propozycja wizyty w Linzu złożona przez Claudię. Można wierzyć bądź nie, ale naprawdę starała się polepszyć relacje z ojcem. Była świadoma jak bardzo się od niego oddaliła, dlatego za wszelką cenę chciała mu wynagrodzić te lata obojętności. Nie mogła powiedzieć by nie cieszyła jej postawa młodszej siostry, bo oznaczało to, iż choć mała część rodziny będzie razem.
 - Księżniczko, wszystko dobrze w wielkim świecie? – dopytuje mężczyzna podając jej kubek z kakao
 - Mamy ostatnio z Sebastianem drobne problemy. – wzdycha cicho – Ale nie jest to nic, czego nie udałoby się nam pokonać.
 - Mam nadzieję, że ten przyjemniaczek nie krzywdzi mojej ukochanej córeczki.
 - Och tato, wiem, że go nie lubisz, ale to naprawdę dobry facet. –spogląda na ojca
 - To nie ja z nim żyję pod jednym dachem, więc moja opinia w tym temacie wcale się nie liczy.
 - Claudii powiedziałeś ostatnio to samo, jak byłeś z Danielem na rybach?
 - Daj spokój złotko, nie miałem jak się wywinąć, ten chłopak potrafi być naprawdę upierdliwy. – broni się mężczyzna
 - Powiedzmy, że ci wierzę. – uśmiecha się.
            Dwa dni w rodzinnym mieście minęły w mgnieniu oka, co wiązało się z powrotem do stolicy. Musiała przyznać, że te czterdzieści osiem godzin wystarczyło, by zatęskniła za życiem w tym mieście. Za ukochanym Tyrolem. Czasami miała ochotę rzucić wszystko i po prostu tam wrócić. Wtedy jednak przypominała sobie minę swojego narzeczonego na samo brzmienie tego pomysłu i czar znikał.
„ Gregor: To kiedy szanowna Pani znajdzie dla mnie czas?”
Była szczerze zdumiona, że po ich ostatnim spięciu w kawiarni, miał jeszcze czelność zadawać takie pytania.
Lilianne: Nigdy.”
„Gregor: Mam szukać innego pośrednika?”
„Lilianne: Pojutrze o 16:00 na miejscu. Jak się spóźnisz to owszem.”
„Gregor: Dziękuję za poświęcenie cennego czasu na odpisanie takiemu dupkowi jak ja.”
„Lilianne: Nie powiem, aby była to przyjemność. I jeszcze jedno, usuń ten numer bo już nigdy więcej ci się nie przyda, dupku.”
Naprawdę nie chciała roztrząsać całej tej konwersacji, jeśli w ogóle można to było tak nazwać. Już i tak miała w głowie wystarczający mętlik, wszelkie dodatkowe komplikacje były absolutnie zbędne.
Na pewno z ogromną chęcią porozmawiałby z kimś o tym wszystkim. Wyrzucenie z siebie tego natłoku myśli niewątpliwie mogłoby podziałać oczyszczająco. Jednak chyba bała się osądy, jaki mógłby wydać jej rozmówca, a raczej rozmówczyni. Bo jedyną osobą, z którą mogłaby o tym pomówić była Leah. Nie miała jednak serca, by zawracać jej w tej chwili głowy. Zwłaszcza, że była kompletnie zaaferowana przygotowaniami do ślubu. Do siostry nie miała jeszcze niestety aż tak wielkiego zaufania, a rozmowa na ten temat z Sebastianem w ogóle nie wchodziła w grę. Już i tak sobie nagrabiła i nie chciała pogarszać sprawy.
A paradoksalnie, nastąpiło to dosłownie chwilę później. Do mieszkania wrócił Sebastian. Jako idealna narzeczona, przygotowała mu kolację, sądząc, iż wróci z konferencji zmęczony i głodny. Ta niestety, okazała się rzeczą zbędną.
 - Ty sobie kurwa ze mnie robisz żarty? – niemal wykrzyczał ukazując się jej oczom
 - Co proszę?
 - Myślisz, że jakaś pierdolona kolacja mnie udobrucha?
 - O czym ty mówisz? – patrzyła na niego z przerażeniem
 - Jeśli myślałaś, że się nie dowiem, to się grubo pomyliłaś! – grzmiał
 - Czy możesz w końcu powiedzieć dlaczego się tak na mnie wydzierasz? – pyta wprost
 - Mówiłaś, że nic do niego nie czujesz, a jednak spotkałaś się z tym pierdolonym gnojem i to wcale nie w firmie.
 - Myślisz, że byłabym taką kretynką żeby umawiać się na spotkania towarzyskie ze swoim byłym za twoimi plecami? – kompletnie nie rozumiała kolejnego wybuchu Sebastiana
 - Czyli nie przeczysz, że się z nim spotkałaś?
 - Nie, bo to było spotkanie zawodowe. – akcentuje przesadnie ostatnie słowo
 - I co, potem cię zawodowo przeleciał?
 - Jak się uspokoisz to daj mi znać. – rzuciła zirytowana chcąc go wyminąć, co uniemożliwił szarpiąc ją za nadgarstek
 - Czy ja powiedziałem, że skończyłem?
 - Gówno mnie obchodzi czy skończyłeś, porozmawiamy się jak się uspokoisz. – zmierzyła go spojrzeniem – Bo aktualnie zachowujesz się jak jakiś pieprzony psychopata.
 - Masz jeszcze czelność mówić coś takiego? Po tym jak łaskawie wyciągnąłem cię z tej gównianej rozpaczy?!
 - To boli Sebastian, puść mnie. – niemal błagała go, gdy boleśnie zaciskał swoje palce na jej nadgarstku . Nie napotykając żadnej reakcji z jego strony zaczęła mu się wyrywać, co tylko pogorszyło sprawę. W całej tej dzikiej szamotaninie w końcu udało jej się wyswobodzić.
 - Nigdzie. Kurwa. Nie. Idziesz. – warczał ze złości z trudem panując nad własnymi ruchami
 - Nie zamierzam przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu dopóki nie ochłoniesz.
 - Ja ci zaraz pokażę ochłonięcie, naiwna kretynko.
Sama nie wiedziała co bardziej ją zszokowało. Słowa jakich użył czy to, co zrobił chwilę po ich wypowiedzeniu. Bowiem siedziała na podłodze z obolałym policzkiem i metalicznym posmakiem krwi w ustach. Nie myślała wtedy za wiele. Instynktownie wstała, łapiąc po drodze telefon i buty po czym w pośpiechu wybiegła z mieszkania. Na nic zdały się jego nawoływania i prośby. Nie zamierzała w tej chwili na niego patrzeć. Chciała po prostu znaleźć się na końcu świata, z dala od wszystkich ludzi. Zwłaszcza od niego, bo w tej chwili zdecydowanie zaprzepaścił wszelkie szanse na zażegnanie kryzysu. Wręcz przeciwnie.

~*~ 
Dziękuję, że pomimo tej wymuszonej przerwy, byłyście pod ostatnim rozdziałem. Bo jak zauważyłyście, akcja nam się zaczyna powoli zazębiać. Jedyne co mogę zdradzić to to, że będzie się robić co raz ciekawiej ;)

Do zobaczenia niebawem ♥
| askme |