wtorek, 30 maja 2017

#7.


What the hell happened with you and me?
Cause, oh, ain't no lovin' no more
You ain't as cool as you used to be
Closer to the mirror than you are to me
I said, oh, had to show you that door




            Będąc dziećmi wydaje nam się, że bycie dorosłym to absolutna pestka. Bo przecież dorośli mają prace, pieniądze i mogą dosłownie wszystko, na czele z późnym chodzeniem spać. Desperacko pragnie się, aby osiągnąć ten etap swojego życia. Kiedy jednak finalnie nam się to udaje, nastaje wielkie rozczarowanie. Jak na ironię, wtedy oddalibyśmy wszystko, aby powrócić do beztroskich lat zabaw i uciechy. By żyć bez zbędnych trosk i obaw. Bo bycie dorosłym to nieustanna walka z wszelkimi przeciwnościami losu. Każdego kolejnego dnia przychodzi nam mierzyć się z wieloma konsekwencjami naszych czynów. Nawet z tymi, które miały miejsce wiele lat temu. Bo prędzej, czym później, wszystko do nas wróci, tylko, że ze zdwojoną siłą.
            A tak właśnie było w przypadku Lilianne. Choć starała się z całych sił by zamieść przeszłość, głęboko pod dywan, ta jednak po latach została wywiana i ponownie ujrzała światło dzienne. Akurat w chwili, w której wydawało jej się, że ma wszystko pod kontrolą.
 - Chcesz mi może o czymś powiedzieć? – mierzy ją spojrzeniem
 - To znaczy? – spogląda na swojego narzeczonego z dozą niepewności
 - Może o swoim nowym kliencie? Chociaż może powinienem użyć tutaj zwrotu „nowym-starym”? – zacisnął szczęki
 - To tylko praca. – wzruszyła ramionami
 - W takim razie dlaczego mi nie powiedziałaś, że przypadkiem pracujesz dla swojego byłego chłopaka? – patrzy na nią gniewnie
 - A czy to coś zmienia?
 - Wszystko. – warczy zdenerwowany
 - Sebastian, daj spokój. Nic do niego nie czuję, robię to, bo po prostu muszę.
 - Byłabyś zadowolona, gdybym był na każde zawołanie swojej byłej dziewczyny?
 - Na każde zawołanie? Czy ty siebie słyszysz? – prycha
 - Dokończymy tą rozmowę później, muszę iść. – fuka na odchodne i pośpiesznie opuszcza mieszkanie. Kompletnie nie rozumiała wybuchu z jego strony. Gregor był klientem, jak każdy inny. Zgodnie z tym, zamierzała znaleźć odpowiadające mu lokum i po prostu raz na zawsze usunąć go ze swojego życia. Nie widziała w tej sytuacji żadnego drugiego dna.
            Jak gdyby nigdy nic, odbębniła dzień w pracy, pełny wypraw w najróżniejsze zakątki Wiednia. Lubiła tą pracę, ale momentami miała ochotę to rzucić i posiedzieć w spokoju, bite osiem godzin przy biurku. Może i byłoby to nużące, ale przynajmniej nie musiałaby udawać miłej dla klientów, którzy traktowali ją jak śmiecia bo nie była jak oni biznesmenami z ogromnym majątkiem w zanadrzu. A tacy zdarzali się przynajmniej raz w ciągu dnia roboczego.
            Gdy usnęła na kanapie w salonie, po paru godzinach ze snu wyrwał ją hałas dobiegający z przedpokoju. Kiedy tylko udała się w kierunku hałasu, ujrzała Sebastiana.
 - Gdzie byłeś? – pyta mierząc go spojrzeniem
 - Miałem spotkanie. – mówi niema pod nosem
 - Z whisky? – ironizuje
 - Może. – odpowiada obojętnie chcą ją wyminąć
 - Sebastian, tak nie może być. – wybucha ona – Nie chcę żeby tak między nami było. – patrzy mu w oczy
 - To moja wina. - wzdycha ociężale – Chyba trochę spanikowałem.
 - Przecież wiesz, że nie masz ku temu najmniejszego powodu. – kręci głową
 - Niby to wiem, ale kompletnie przeraziła mnie wizja tego, że po prostu mnie dla niego zostawisz.
 - Czy dałam ci jakikolwiek powód, abyś tak myślał? – kładzie dłoń na jego policzku
 - Po prostu mam gdzieś z tyłu głowy to, co było sześć lat temu. Jak cierpiałaś po rozstaniu z nim. – patrzy na nią – Doskonale pamiętam jak płonęły twoje oczy, na same jego wspomnienie. Ja tego nie powoduję i..
 - Przestań. –przerywa mu – Kocham cię i nic tego nie zmieni. – wspina się na palce i składa delikatny pocałunek na jego ustach – Zaufaj mi.
 - Tobie ufam, nie ufam jemu. – dodaje – Naprawdę musisz realizować to zlecenie?
 - Jestem profesjonalistką, zrobię co do mnie należy i po prostu nigdy więcej go nie spotkam.
            Tego właśnie chciała się trzymać. Po tych sześciu latach jej życiu było wreszcie ustabilizowane i uporządkowane. Nie mogła pozwolić, aby przeszłość w żaden sposób wpłynęła na jej przyszłość. Bo tą niewątpliwie był związek z Sebastianem. To on był jej gwarancją szczęścia, nie facet, który po wielu pięknych obietnicach i wspólnych latach, doszczętnie ją zranił. Który nie miał zielonego pojęcia jak wiele ją to wszystko kosztowało bo naprawdę oddała mu całe swoje serce. I pomimo młodego wieku, miała wtedy wrażenie, że to był ten jedyny. Gdyby musiała, oddałabym mu wtedy wszystko. Niestety, nie działało to w drugą stronę. Jedyne, co otrzymała po trzech latach to złamane serce i całe morze bólu.
            Czasami się zastanawiała, co by było gdyby nie spotkała Sebastiana. Czy wciąż byłaby w tym samym miejscu, w którym była właśnie teraz. Choć mogła, nigdy nie rozważała ani przez sekundę możliwości powrotu do starych czasów. Pozostawiła to wszystko daleko za sobą. Uważała, że wszystko w życiu dzieje się nie bez przyczyny. Być może musiała przejść tą bolesną lekcję, aby wreszcie uwierzyć w samą siebie. By wziąć życie we własne ręce, a nie zdawać się na los. Ten zbyt wiele razy ją doświadczył, aby mogła na to pozwolić.
            A skoro o losie mowa, czasem jednak ulegała jego wpływom. Chociażby w chwili, w której w progu jej wiedeńskiego mieszkania stanęła jej młodsza siostra. Bez słowa wpadły w sobie ramiona, nie szczędząc łez. Nie mogła winić Claudii ani mieć pretensji, że pod wpływem matki się od niej oddaliła. Mogła się tylko cieszyć, że po długich latach wreszcie przejrzała na oczy. Że w końcu będzie miała siostrę. Tak jak zawsze powinno być.
 - Matka byłaby ewidentnie zachwycona faktem, że wciąż obracasz się w wysokich sferach. –chichotała
 - Wepchnięcie mnie w związek z Danielem, to jedyne co jej w życiu wyszło. – przewróciła oczami
 - Nie narzekaj mała, to naprawdę ułożony i sympatyczny chłopak. – mówi starsza z sióstr – Widzę z jakim uwielbieniem na ciebie patrzy.
 - Cóż, to prawda. – potakuje – Mimo, że straszny z niego bałaganiarz i zapominalski to naprawdę wart jest wszystkich pieniędzy tego świata. – śmieje się – A co z tobą?
 - Ze mną? – pyta zaskoczona
 - Jesteś z nim szczęśliwa?
 - Skąd to pytanie? Oczywiście, że tak.
 - Wiem, że nigdy nie byłyśmy specjalnie blisko, ale to nie znaczy, że cię nie znam Lils. – mówi z powagą – Widzę, że jesteś zadowolona ze swojego życia, ale czy to jest na pewno to, czego pragniesz? Bo nie umiem dostrzec w tobie tego błysku, który miałaś w sobie kiedyś. Tego bezwarunkowego szczęścia.
 - Po prostu dorosłam. – wzrusza ramionami – A to jest naprawdę życie o jakim nigdy nawet nie śniłam.
            Była przekonana, że właśnie tak było. Ba, nie miała dotychczas powodów, aby się nad tym w ogóle zastanawiać. Jednak słowa siostry nie mogły nie pozostawić w jej głowie pytań o słuszność jej przekonań. Czy to możliwe, że dostrzegała coś, czego ona nie widziała, bądź też widzieć nie chciała?
 - Jesteś pewien, że mieszkanie jakiego szukasz w ogóle istnieje? – przewraca oczami kiedy ten po raz kolejny kręci nosem na złożoną przez nią propozycję – Obawiam się, że naprawdę nie będę w stanie pomóc. – krzywi się
 - Tak łatwo się poddasz? – spogląda na nią
 - Czasem trzeba.
 - Jako pośrednik nie powinnaś doprowadzać spraw do końca, nie narażając firmę na straty?
 - Jako klient, nie powinieneś być bardziej zdecydowany i chętny do współpracy? – ironizuje – Naprawdę nie mam ani czasu, ani chęci na przeciąganie tego w nieskończoność.
 - Nikt nigdy tego nie chce, ale to nie do końca od nas zależy.
 - Nie? – kpi – Następne oferty dostaniesz drogą mailową i jak w końcu szanowanemu panu sportowcowi się spodoba, to zapraszam do biura. – dodaje zirytowana pozostawiając go samego. Miała serdecznie dość marudzenia przebrzydłej gwiazdy sportu. Prawdopodobnie, gdyby została tam dłużej, nie wyszedłby z tego żywo.
 - Naprawdę tego zlecenia nie może wziąć Ana? – dopytuje szefa
 - Może, ale wtedy będziesz musiała zabrać swoje rzeczy i szukać nowej roboty. – odpiera oschle – Weiner, albo się weźmiesz do roboty, albo stracimy aktualnie najważniejszego klienta. – mierzy ją wzrokiem i już wie, że jest na straconej pozycji. Nie było możliwości, aby w jakikolwiek sposób przegadała Steinera. A co za tym szło, była skazana na następne spotkania z przeszłością.
            W pracy miała kompletne urwanie głowy, nie miała pojęcia, czy wiązało się to z jej ostatnią prośbą skierowaną do szefa, czy jakimś niesamowitym zakupowym szałem Wiedeńczyków. Z mieszkania wychodziła skoro świt, a wracała grubo po dwudziestej. Nie miała kompletnie czasu na wszelkie przejawy życia towarzyskiego. Nie uchodziło to zwłaszcza uwadze jej narzeczonego, który jawnie ukazywał swoją irytację tym faktem.
Polepszeniem tej napiętej sytuacji między nimi miało być wspólne wyjście na wiedeński bal charytatywny, na które otrzymał zaproszenie. Oczywiście przy okazji udało mu się wkręcić tam Leah wraz z Florianem, więc wieczór ten, zapowiadał się naprawdę przyjemnie.
Ogromna sala balowa Opernballu zapełniona była po brzegi, przez eleganckich ludzi. Spoglądając na ich kreacje, mogłaby dać sobie uciąć rękę, iż zdecydowana większość z nich zarabiała w jeden dzień więcej, niż ona w ciągu miesiąca. Jak to powiedziała jej przyjaciółka, było to jawne przyjęcie obrzydliwie bogatych elit, bawiących się w hojność. Być może miała rację.
Nie mogła powiedzieć, by czuła się w tym towarzystwie zbyt komfortowo. W przeciwieństwie do jej narzeczonego, który co rusz witał się z bliżej nieznanymi jej ludźmi. On ewidentnie czuł się tam jak ryba w wodzie w tak doborowym towarzystwie przez co czuła się jak zbędny element.
 - O mój Boże, Lili. – usłyszała piskliwy kobiecy głos kiedy nieco oddaliła się od zgiełku rozmów ku bufetowi
 - Gloria? – wystarczył jej ułamek sekundy by rozpoznać kobietę
 - Kopę lat kochana. – uśmiecha się serdecznie witając się z dawną znajomą – Ktoś tu nam zdecydowanie wydoroślał i wypiękniał.
 - Och, bo się zaraz zarumienię! –zachichotała – Co u ciebie? Co tu robisz?
 - Wszystko po staremu moja droga. –odpowiada – Pracuje jako psycholog w szpitalu w Innsbrucku, mam męża i dwójkę dzieci. A co w świecie Lilianne?
 - Chyba też dość stabilnie. – odpowiada – Skończyłam studia, pracuję.
 - I chcesz mi powiedzieć, że taka piękna, młoda kobieta przyszła na ten bal snobistycznych dupków sama z własnej woli? – pyta rozbawiona własnymi słowami
 - Oczywiście, że nie. –kręci głową – Jestem z narzeczonym, który aktualnie ma ważniejsze sprawy na głowie niż ja. – dodaje wesoło
 - Cieszę się, że choć ty poukładałaś sobie życie.
 - Musiałam znaleźć sposób żeby pójść do przodu i znaleźć szczęście. –kiwa głową
 - Miło mi to słyszeć. – uśmiecha się ciepło – Z tego co słyszałam, to całkiem niedawno na siebie wpadliście? – pyta do chwili
 - Zgadza się. –potwierdza – Nie powiem, aby było to miłe spotkanie, ale jestem profesjonalistką i w pracy nie patrzę na osobiste żale.
 - Wiesz, może nie powinnam ci tego mówić, ale nie tylko ciebie to wszystko wiele kosztowało. Nie chcę go bronić, ale on się wtedy bardzo pogubił we własnym życiu. – mówi – Ale teraz to tylko i wyłącznie przeszłość. – prostuje widząc niewyraźną minę swojej rozmówczyni – Cieszę się, że cię spotkałam moja droga, ale obowiązki osoby towarzyszącej mnie wzywają. Szczęścia. – posyła jej szeroki uśmiech i znika z jej pola widzenia.
            Stoi w tym samym miejscu jeszcze przez chwilę, kompletnie nie wiedząc co myśleć o tym spotkaniu. A zwłaszcza o ostatnich słowach Glorii. Ale czy w ogóle powinno ją to w tej chwili obchodzić? Otrząsnęła się z tego letargu i wróciła na salę w poszukiwaniu Sebastiana.
 - Lil! – dochodzi ją głos przyjaciółko – Sebastian cię szukał i nie wyglądał na zbyt szczęśliwego.
- Co? – patrzy na nią zdziwiona jej słowami. Nie dane jest jej jednak usłyszeć odpowiedzi przyjaciółki, bowiem ktoś z ogromną siłą łapie ją za nadgarstek i odciąga od rozmówczyni. Kiedy się orientuje w sytuacji, Sebastian niemal ciągnie ją w kierunku wyjścia.
 - Sebastian, o co chodzi? – pyta go
 - Doskonale wiesz o co. – mówi przez zaciśnięte zęby. Niemal rzuca jej płaszczem i pośpiesznie wyprowadza ją z budynku. – Wsiadaj. –dodaje lodowatym tonem, gdy stoją przy jego samochodzie. Kiedy patrzy na jego minę, zaczyna się poważnie niepokoić. Nigdy nie widziała go tak wyprowadzonego z równowagi, jednak nie widziała do końca powodów do obaw. Być może któryś z jego rozmówców zdecydowanie uprzykrzył mu obecność na balu.
 - Powiesz mi dlaczego jesteś taki wściekły i dlaczego wyciągnąłeś mnie siłą z balu, na który sam mnie zaprosiłeś?
 - Nie bądź śmieszna. – kpi z jej słów – Kazałaś sobie zaufać, a nie można tego robić pod żadnych cholernym pozorem.
 - Nie rozumiem.
 - Doskonale wiem gdzie zniknęłaś, z faktami się nie da dyskutować. – grzmi
 - Co jest złego w tym, że rozmawiałam ze starą znajomą? – broni się
 - Ładna mi znajoma. – uśmiecha się ironicznie – Jak długo trwa to twoje „zlecenie”? – dopytuje – Nie patrz na mnie jak niewiniątko, doskonale wiem co robisz.
 - Zwariowałeś?
 - Nie, jeszcze nie. –warczy – Mogłem się tego spodziewać. Byłem tylko odskocznią. Zabawką, którą pobawiłaś się i jak już nie jest potrzebna to chcesz po prostu ją wyrzucić. – zbliża się do niej –Ale powiem ci coś skarbie. – przesadnie akcentuje ostatnie słowo – Nie pozwolę ci odejść, pod żadnym pozorem. Jesteś moja, nie jego. –podnosi ton głosu, a już po chwili trzaska drzwiami, zostawiając ją bez słowa. Była kompletnie wstrząśnięta tym, co usłyszała. Nie miała najmniejszego pojęcia o czym mówił.
 - Ja nie wiem o czym on mówił. – relacjonuje przyjaciółce – Leah, czy ty coś wiesz? – pyta po chwili ciszy
 - Obawiam się, że tak. –wzdycha – Mówiłaś, że spotkałaś wczoraj Glorię, czy ona mówiła ci z kim przyszła?
 - Chyba z mężem, przynajmniej tak wywnioskowałam.
 - Była tam z Gregorem. – kompletnie zaskakuje ją swoją odpowiedzią – Spotkaliśmy go razem z Florianem. Sebastian to widział.
 - Wciąż nie rozumiem, co to ma wspólnego ze mną?
 - Być może źle powiązał fakty.
 - Leah, po prostu mi powiedz. – niecierpliwiła się
 - No dobrze. –wzdycha – Zniknęłaś, a Sebastian nie miał pojęcia gdzie cię szukać. Mniej więcej w tej samej chwili, jak rozmawialiśmy z Gregorem kelner powiedział mu coś na ucho, przeprosił nas i zniknął.
 - O nie. – odparła słabym głosem – Tylko jak mam mu to wytłumaczyć?
 - Nie mam pojęcia Lils, ale wyglądał na okropnie wściekłego. – dodaje – Czy on.. no wiesz, nic ci nie zrobił?
 - Daj spokój, Sebastian nie jest aż tak porywczy.
 - No dobrze, ale powiesz mi jak ci z nim poszło, tak?
 - Jak będzie o czym mówić. – potwierdza zastanawiając się jednocześnie w jaki sposób naprawić tą całą sytuację. Nie zważała na słowa wypowiedziane przez Sebastiana w złości, wiedziała, że z całą pewnością mijały się one z prawdą. Nie mogła przecież dopuścić do tego, aby jedno nieporozumienie, przekreśliło dosłownie wszystko, na co zapracowała w ostatnich latach. Na pewno nie przez niego. 

~*~ 
Na wstępie pragnę Was baaaaaaaaaaaaaardzo ogromnie przeprosić za tą kolosalną przerwę w publikacji. Mój komputer postanowił wyzionąć ducha, a blogger na telefonie nie jest najwspanialszym wynalazkiem na świecie, co mnie zmusiło to lekkiego zawieszenia. Teraz jednak wracam ze zdwojoną siłą. Wszelkie zaległości u Was nadrobię do końca tygodnia.
I wybaczcie za taki rozdział o wszystkim i o niczym. 

Ściskam ♥

piątek, 12 maja 2017

#6.


I breathe in slow to compose myself
But the bleeding heart I left on the shelf
Started to speeding now beating half to death
Because you're here and you're all mine




Sześć lat później

            Życie ludzkie to nieustanny splot wielu wydarzeń. Tych o których chcemy pamiętać latami oraz tych, które najchętniej wcisnęlibyśmy głęboko w szufladę zapomnienia. Złośliwość losu, często jednak robi na przekór naszym pragnieniom i czyni odwrotnie. Dręczy nas wspomnieniami, które sprawiają ból i ogromną tęsknotę za tym, co było. Zwiększa uczucie bezpowrotnej straty. I nawet jeśli tego nie okazujemy, zawsze będziemy tęsknić za przeszłością. Jest ona naszą nieodłączną częścią tak samo jak poszczególne partie ciała. Składa się na nasz życiowy bagaż jaki za sobą nieustannie ciągniemy. Nie ważne czy to mała torebka czy ogromna waliza. Każdy z nas ma w niej choć odrobinę miejsca na sprawy utracone.
            A jeśli mowa o rzeczach utraconych, wydawać się mogło, że ekspertką była Lilianne Henrike Weiner. Chyba sama nie była w stanie zliczyć jak wiele spraw w jej życiu zakończyło się sromotną porażką.  Z całą pewnością mogłaby powiedzieć, że jej trzecim imieniem było właśnie to słowo. Cudem było, iż udało jej się skończyć studia i wciąż utrzymywać się w stolicy Austrii. Co prawda nie do końca samej, bowiem wciąż trzymała się z Leah, która szykowała się do ślubu ze swoim idealnym narzeczonym, a także sama była od dłuższego czasu w związku. Nie mogła powiedzieć by szalała z miłości, jednak miała poczucie stabilności i bezpieczeństwa. A to było naprawdę dużo.
 - Myślisz, że ta będzie dobra? – dopytuje Leah obracając się wokół własnej osi przyodziana w śnieżnie białą suknię
 - Jestem pewna, że Florian padnie jak cię w niej zobaczy. – odpowiada zgodnie z prawdą
 - Taki właśnie mam zamiar. – zachichotała przeglądając się w lustrze – Nie mogę się doczekać aż ciebie ubierzemy w takie cudeńko.
- To może prędko nie nastąpić. – prycha
- Przecież Sebastian ci się oświadczył. – ściąga brwi
 - Tak, to prawda, tylko, że ja chyba nie jestem jeszcze gotowa na taki poważny krok. – zagryza wargę
 - A może po prostu dalej w twojej głowie siedzi ktoś inny?
 - Nie. – protestuje niemal natychmiast – Ten temat zakończył się dawno temu.
 - Skoro tak mówisz. – patrzy na nią podejrzliwie i po prostu wraca do dalszych przymiarek.
            Naprawdę chciała wierzyć, że zostawiła wszystko, co związane z Gregorem daleko za sobą. Bywały jednak dni, w których te wspomnienia powracały niczym bumerang, przypominając jej o bólu, jaki długo w sobie nosiła. Dopiero spotkanie Sebastiana sprawiło, że zeszło to na dalszy plan. Dał jej nadzieję na lepsze jutro i dobrą przyszłość, więc po prostu mu zaufała.
            Pomógł jej się pozbierać i wyjść z tej apatii. Był dla niej niczym koło ratunkowe w tej całej beznadziejności jej życia. Kompletnie ją sobą zauroczył, pierwotnie jako przyjaciel, a potem jako ktoś więcej. Byli razem od trzech lat, od roku mieszkali we dwójkę, a od czterech miesięcy status ich związku brzmiał „zaręczeni”. Ich związek nie obfitował w żadne szalone i niespodziewane akcje. Panował w nim niesamowity ład i chciałoby się rzec monotonia. Byli nudni i przewidywalni aż do bólu. Funkcjonowali wedle stałego rozkładu dnia. Rano wspólne śniadanie i kawa, potem rozchodzili się w różnych kierunkach do pracy, aby spotkać się wieczorem przy kolacji i spędzić wspólnie chwilę oglądając telewizję, czy od czasu do czasu odwiedzając Leah i Floriana, bądź porywając się na wycieczkę do kina czy restauracji.
 - Powiesz mi, kiedy zastanowisz się nad ślubem?
 - Ślubem? – powtórzyła za nim
 - No wiesz, ludzie nie zaręczają się tylko dlatego, że narzeczona czy narzeczony brzmi lepiej niż dziewczyna bądź chłopak. – zauważa splatając ich dłonie
 - Czy musimy się aż tak śpieszyć? Nie możemy po prostu.. nacieszyć się chwilą?
 - Po prostu chciałbym wiedzieć, czy to jest krok na którym chcesz zaprzestać.
 - Nie. Raczej nie. – kręci głową – Sebastian, jesteśmy jeszcze młodzi, mamy przed sobą całe życie. Ślub nam nie ucieknie.
 - W porządku. – łagodnieje – Tylko weź pod uwagę fakt, że do trzydziestki jest mi o dwa lata bliżej niż tobie, a moja matka twierdzi, że to już późny wiek do ożenku. –daje jej pstryczka w nos
 - Zawsze może ci znaleźć bardziej zdecydowaną kandydatkę.
 - Zdecydowanie wolę moją niezdecydowaną. – uśmiecha się po czym składa pocałunek na jej ustach.
            Kiedy leżała wieczorami obok niego, wyobrażała sobie wspólną przyszłość. To jaką rodzinę mogliby stworzyć. Jakim małżeństwem by byli.
            Wiedziała, że to mogłoby się udać. Była w stanie zobaczyć oczami wyobraźni to, jak się wspólnie starzeją. Sebastian był tym, czego właśnie potrzebowała. Był jej wsparciem i opoką. Momentami miała wrażenie, że był dla niej zbyt idealny. Naprawdę chciała znaleźć gdziekolwiek, chociażby jedną jego wadę, jednak nie potrafiła. Czy to było możliwe? Być tak nieskazitelnie perfekcyjnym we wszystkich dziedzinach życia? Chłopak z dobrego i całkiem zamożnego domu. Doskonały student, jak i pracownik. W wieku dwudziestu sześciu lat był już wspólnikiem w firmie własnego ojca. Własne mieszkanie w samym centrum Wiednia. Samochód jakiego mogłoby mu pozazdrościć wielu. Życie o jakim marzą setki. A jego wybór życiowej partnerki padł właśnie na nią. Dziewczynę z Linzu, nie wierzącą we własne umiejętności i wartość. Piękną kobietę, ze smutnym spojrzeniem. Dlaczego? Chyba nawet on sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Jednak w przeciwieństwie do niej, nie zadawał sobie codziennie tego pytania. Pokochał ją i nie potrzebował żadnych innych wyjaśnień.
 - Cześć Melanie, co dzisiaj dla mnie masz? – pyta sekretarki, kiedy tylko pojawia się w progu miejsca swojego zatrudnienia
 - Trzy zlecenia, w zasadzie to cztery. – marszczy czoło – W tym jedno niesamowitej wagi.
 - Jakiś celebryta? – zapytała rozbawiona
 - Chyba coś w ten deseń. – odpowiada kobieta – Szef mówił, że jak to spieprzysz to wylądujesz na dożywotnim bezrobociu.
 - Miły jak zwykle. – wzdycha, po czym zabiera od sekretarki wszelkie możliwe kartki i udaje się w kierunku swojego biurka. Może praca jako pośrednik nieruchomości nie była szczytem jej marzeń, zwłaszcza, że była po skończonej architekturze, jednak dawała jej całkiem sporo satysfakcji. Była niezależna od Sebstiana, mimo, iż wielokrotnie proponował jej pracę w firmie swojego ojca. Wiedziała, że ten etat byłby jak spełnienie jej najskrytszych marzeń, jednak chciała spróbować znaleźć coś odpowiedniego w pojedynkę.
            Po załatwieniu papierkowej roboty standardowo wyruszała do pracy w teren. Znała już wszelkie dzielnice Wiednia niemal na pamięć i prawdopodobnie trafiła by do każdej z nich niemal z zamkniętymi oczami, jeśli zaszłaby właśnie taka konieczność. Po kursowaniu między Josefstadt, a Hietzing z parą okrutnie niezdecydowanych ludzi zajęła się blisko dwudziestominutową podróżą w kierunku Leopoldstadt na kolejne spotkanie. Nie miała zielonego pojęcia kim mógłby być ten niezwykle ważny klient. Biorąc pod uwagę jego wymagania i możliwości finansowe, z całą pewnością nie należał do najbiedniejszych. Kiedy spojrzała na świeżo wybudowane apartamentowce, które miała odwiedzić wspólnie z klientem zastanawiała się z jak bardzo zadufanym i egoistycznym dupkiem przyjdzie jej się spotkać. Przez dwa lata pracy w tej firmie zdążyła spotkać już naprawdę wiele różnych typów ludzi. Od wiecznie skrzywionych i niewiedzących czego chcą, po naprawdę konkretnych i rzeczowych ludzi.
            Kiedy zniecierpliwiona spojrzała na zegarek oznajmiający już ponad dziesięciominutowe spóźnienie klienta, gotowa była opuścić miejsce spotkania. Niemal w tej samej chwili zmroził ją dźwięk głosu, jaki usłyszała tuż za sobą.
 - Przepraszam za spóźnienie, cholerne korki. – rzucił wesoło, jednak, gdy dostrzegł twarz swojej pośredniczki, wręcz zaniemówił. Chyba żadne z nich nie spodziewało się, że spotkają się po tylu latach, w takich okolicznościach. – Lilianne. – mówi w końcu
 - Gregor. – przełyka głośno ślinę
 -Nie miałem pojęcia, że tam pracujesz.
 - Oczywiście, że nie. –przewraca oczami – Czy możemy przejść do rzeczy? Mam następne spotkania. –dodała oficjalnym tonem po czym ruszyła w kierunku klatki schodowej, mając nadzieję, że łaskawie ruszy za nią i to spotkanie zakończy się dość prędko. Pierwsze z mieszkań nie przypadło mu do gustu, szczerze powiedziawszy sama nie była z nim za bardzo zachwycona.
 - Przestronne mieszkanie, składające się z sześciu pomieszczeń, idealne dla rodziny, z przepięknym widokiem na panoramę Wiednia. – wypowiada machinalnie te słowa
 - Nie szukam raczej mieszkania dla rodziny. –odpowiada jej – Chciałbym raczej coś mniejszego, mniej.. ekstrawaganckiego. Mieszkając tutaj czułbym się jak jakiś książę w zamku. – krzywi się
 - W takim razie obawiam się, że na tym osiedlu nie znajdę niczego w pana guście.
 - Daj sobie spokój z tą oficjalną formułką. – zmierzył ją spojrzeniem – Znamy się przecież, czy tego chcesz, czy nie.
 - Wedle życzenia. – wzrusza ramionami – Postaram się znaleźć coś odpowiedniego na dniach, więc dam ci znać.
 - Wolałbym żeby to stało się do końca tygodnia, potem jestem dość zajęty.
 - Nie jesteś moim jedynym klientem. – spogląda w jego kierunku lodowato – Będziemy w kontakcie. –rzuca na odchodne i czym prędzej udaje się ku wyjściu. Łapie taksówkę i wraca do biura. Kończy wszelkie formalności po czym zajmuje się karkołomnymi poszukiwaniami mieszkania idealnego dla Gregora. Naprawdę nie miała ochoty się z nim spotykać, ale wiedziała, że nie ma wyjścia. Gdyby poprosiła szefa o przydzielenie go komuś innemu, prawdopodobnie straciłaby pracę. Musiała więc po prostu szybko znaleźć odpowiednie lokum i już nigdy, więcej się z nim nie spotykać.
 - Ja nie wierzę. – kręci głową Leah, kiedy tylko przyjaciółka opowiada jej o spotkaniu z przeszłością
 - Uwierz, ja też nie. – upija łyk wina
 - Myślisz, że to tylko głupie zrządzenie losu?
 - Leah, nie wiem co też urodziło się w twojej ślicznej główce, ale zduś to w zarodku. – komentuje – Jestem zaręczona i szczęśliwa z Sebastianem. – pokazuje jej rękę na której widnieje pierścionek zaręczynowy – Do Gregora już dawno nic nie czuję.
 - Po prostu martwię się, czy dasz radę. – mówi zatroskana – Wiem ile kosztowało cię rozstanie z nim.
 - Może to po prostu pora na ostateczne uporanie się z przeszłością i definitywne zamknięcie tego rozdziału?
 - W takim razie wypijmy toast za dupków, którzy pewnie teraz gorzko żałują straty takich ekstra lasek jak my oraz za naszych cudownych panów! – zachichotała stukając kieliszkiem o naczynie trzymane przez przyjaciółkę.
            Niby było to tylko zwykłe zlecenie, jednak naprawdę zaprzątało ono jej głowę. W nocy przewracała się z boku na bok, budząc przy tym Sebastiana.
 - Dlaczego się tak wiercisz słońce? – mamrotał
 - Nie wiem, nie mogę zasnąć.
 - Dało się zauważyć. – zażartował – Jakiś klient spędza ci sen z powiek?
 - Raczej zlecenie. –wzdycha
 - Skarbie, to tylko praca. Załatwisz mu jakieś odlotowe mieszkanie i po sprawie. Śpij już. – pocałował ją w czubek głowy, a już po chwili oddychał miarowo pogrążony we śnie.
            Nie spała za dobrze, a poranna kawa wcale nie polepszyła jej samopoczucia. Do pracy dotarła dosłownie na chwilę przed regulaminowym czasem jej rozpoczęcia. Niemal z miejsca zabrała się za wyszukiwanie jakichś odpowiednich ofert. W międzyczasie sfinalizowała podpisanie umowy ze starszym małżeństwem decydującym się na dom na obrzeżach miasta oraz starą panną zmieniającą mieszkanie na większe, gdyż nie mogła pomieścić gromady swoich kotów.
 - I jak? – dopytuje kiedy pokazuje mu kolejne z mieszkań
 - Zamieszkałabyś tu, ale tak szczerze? – spogląda na nią wyczekująco
 - Jakbym miała za dużo pieniędzy to możliwe, że tak. – kiwa głową – Ale to chyba raczej nie w moim stylu, wymagałoby gruntowego przearanżowania.  
 - Znajdź mi mieszkanie, w którym sama byś chciała zamieszkać, a nie takie, z którego deweloperem twoja firma ma dobre układy. –mówi stanowczo – I nie, nie mam na myśli żadnych podtekstów. Ufam po prostu, że znasz się na rzeczy.
 - Znam, inaczej nie zostałabym zesłana do obsłużenia priorytetowego klienta.
 - W takim razie liczę, że dojdziemy do porozumienia w tej kwestii. – kiwa głową, a ona już wie, że prawdopodobnie tak szybko się go nie pozbędzie. 

~*~ 
Jak też wspominałam poprzednio, wróciłyśmy do nieco mniej odległych czasów (2016). Nasi bohaterowie są starsi o sześć lat kolejnych, życiowych doświadczeń. Ułożyli sobie życie, aby po latach w końcu ich ścieżki znowu się przecięły. Na pewno nie było to miłe spotkanie i takie, które szybko odejdzie w zapomnienie. To mogę Wam zagwarantować :P
Wybaczcie jednodniową obsuwę, nastały juwenalia i same rozumiecie :D

Ściskam ♥

Jeśli czytasz, skomentuj, to ogromna motywacja ♥