piątek, 14 kwietnia 2017

#2

‘Cause all I know is we said hello
And your eyes looking like coming home
All I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours.
All I know since yesterday is everything has changed


2007 r.

            Rok to ogrom czasu. W ciągu trzystu sześćdziesięciu dniu może wydarzyć się naprawdę wiele rzeczy. Wielu oddało ostatnie tchnienia, wielu po raz pierwszy nabrało powietrza w płucach. Ludzie bogacili się i biednieli. Osiągali życiowe szczyty i sięgali dna. Kłamali, kochali, nienawidzili. Biegli za utopijnymi wizjami świata czy chociażby życia. Poszukiwali sensu swojego bytowania i wielu odpowiedzi na nierozwiązane dotąd zagadki dnia codziennego. Także i Weinerowie byli wpisani w ten krąg życia. Chociaż w ich przypadku nie nastąpiło wiele spektakularnych zmian. Apodyktyczna matka wciąż była tą samą i apodyktyczną i ograniczającą matką, a ojciec wciąż nie miał głosu w domowym jednoosobowym sejmie. Na pozór także u ich córek nie nastąpiło zbyt wiele zmian. Na pozór Claudia wciąż była najlepszą uczennicą w szkole i święciła sukcesy w zakresie tańca towarzyskiego i matematyki, zaś Lilianne była po prostu sobą. No może poza jednym, drobnym wyjątkiem. Nie była już dziewczynką. Miała szesnaście lat i co raz bardziej zaczynała przypominać kobietę. Nie nosiła już przesadnie kwiecistych i różowych wdzianek wybranych przez matkę. Nie udawała, że nie zauważa i nie słyszysz słowa makijaż. Także i okres rozwydrzenia wydawała się mieć za sobą. Może nie była tak idealnym dzieckiem idealnej matki jak jej młodsza siostra, ale wydawało się, że zmierzała w końcu ku dobrej ścieżce. Co prawda nie uczęszczała na żadnej z zajęć dodatkowych, które według jej matki mogły wnieść do jej życia cokolwiek wartościowego, jednak czuła się w pewnym sensie spełniona. Dlaczego? Bo pomimo tego, że ojciec nigdy nie był wielkim autorytetem w jej życiu, to finalnie mieli jedną wspólną rzecz, poza rzecz jasna nazwiskiem i więzami krwi. Narciarstwo, a dokładniej alpejska odmiana. Choć obydwie z siostrą potrafiły jeździć na nartach, to tak naprawdę tylko ona to szczerze pokochała. Uwielbiała tą adrenalinę i dreszczyk emocji. Jeżdżąc choć na chwilę mogła zapomnieć o całym bożym świecie i po prostu być sama ze sobą. To była dla niej chwilowa wolność. Ojciec to rozumiał, matka niekoniecznie. Nie umiałaby zliczyć chwil, w których krytykowała tą dwójkę, a zwłaszcza ojca za to, że zaraził ją tą pasją. Z biegiem lat, po prostu nauczyli się to ignorować, bo kiedy w końcu zaczęła osiągać pierwsze, jeszcze niezbyt znaczące sukcesy, nagle okazało się, że matka przed koleżankami pękała z dumy z jej powodu.  A to było niemałym zaskoczeniem.
            Po okresie wytężonej pracy przyszedł finalnie okres letni. A lato mogło oznaczać w tej rodzinie tylko jedno. Wspólne wakacje w Achensee. Jednak w tym roku było nieco inaczej. Bowiem Claudia nie piszczała już z podekscytowania, poważnej czternastolatce przecież nie wypadało zachowywać się jak dziecko, zaś Lilianne nie kontynuowała corocznej tradycji protestowania i tupania nogą w korytarzy, w dniu wyjazdu.
 - Cieszę się, że w tym roku wyruszyliśmy bez żadnych zbędnych zakłóceń. – rzuca wyraźnie zadowolona pani domu, co oczywiście nie pozostaje okraszone żadnym z komentarzy ze strony rodziny.
            Po paru godzinach podróży w końcu docierają do celu. Wedle tradycji matka w amoku biegnie do domku sprawdzając czy zaszły jakieś zmiany, Claudia siada z książką na ganku, a ojciec przejmuje rolę tragarza. Zaś znudzona Lilianne odłącza się od rodzinnego stada i udaje się na spacer w bliżej nieznanym kierunku.
 - Gdybym cię nie znał, uznałbym, że to anioł, jednak to tylko i aż mała zołza Weiner.  – słyszy znajomy głos – Oj, nie taka już mała. – marszczy brwi dodając
 - Nie gap się tak na mnie kretynie. – burzy się dziewczyna
 - Będę, nie sądziłem, że dożyję chwili w której przestaniesz być uroczą dziewczynką z kokardkami na głowie.
 - Nie będę mieć całe życie piętnastu lat i zerowego pojęcia o własnym wyglądzie. – prycha zirytowana
 - Ewidentnie twoje pojęcie o wyglądzie przekroczyło sto procent normy.
 - Twoja głupota za to pozostała na stałym poziomie. – wzdycha po czym rusza przed siebie, doskonale zdając sobie sprawę, iż jej upierdliwy rozmówca ruszy za nią i właśnie tak będą wyglądać następne dni spędzone w Aschensee. Na przepychankach słownych i dopiekaniu sobie.
            Zachowana została także kolejna z tradycji, bowiem trzeciego dnia pobytu ponownie w progu domku letniskowego rodziny Weinerów stanęła rodzina Schlierenzauerów. Tegoroczne spotkanie miało niemal taki sam przebieg jak to poprzednie. Po jedzeniu nastąpiły niekończące się rozmowy, przechwały nad niemałymi osiągnięciami dzieci, po czym odesłanie dwójki z nich na zwiedzanie, aby dorośli mogli nieco swobodniej porozmawiać.
 - Wybił ci ktoś kiedyś zęby? – pyta ona, przerywając jednocześnie nieprzerwaną wymianę spojrzeń
 - Ta twarz jest zbyt wiele warta, aby to czynić. – szczerzy się
 - No tak, w tym sezonie przybyło fanek panie wielki sportowcu.
 - Dobrze, że ciebie zaklepałem sobie już w zeszłym roku.
 - Nie zapędzaj się pajacu. – ściąga gniewnie brwi – To, że rzucałeś mi jakimiś słabymi tekstami na podryw i denerwowałeś przez trzy tygodnie nic nie znaczy. Wciąż mnie wkurzasz.
 - Jasne i tak wiem, że za mną szalejesz i miękną ci kolana na mój widok.
 -  Myślisz, że jak sobie zająłeś drugie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni i czwarte w Pucharze Świata to zwalnia cię to z leczenia psychiatrycznego? Moja matka może ci polecić kogoś, może jeszcze nie jest za późno. – odpowiada mu ze śmiertelną powagą
 - No sama widzisz, ewidentnie jesteś moją fanką. – uśmiecha się szeroko patrząc prosto w jej oczy
 - Czy ty nie masz przypadkiem dziewczyny? – pyta ona również patrząc wprost na niego
 - Skądże, mówiłem ci w zeszłym roku, że czekam tylko na ciebie.
 - Twoje fanki z gimnazjum muszą być szczerze zawiedzione, że nie odwzajemniasz ich uczuć.
  - A kto powiedział, że nie odwzajemniam? – chichocze za co dostaje porządnego kuksańca w bok, po którym wykazuje się marnymi zdolnościami aktorskimi, gdyż teatralnie upada na łóżko, trzymając się z udawanym bólem za bok. Przez nieuwagę wymierzającej cios, także i ona ląduje za jego sprawą na materacu. Wciąga głośno powietrze przez nos, bowiem ich twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów, a jego brązowe tęczówki wpatrywały się w nią z nadmierną częstotliwością. Bo pomimo, że minął ponad rok od ich ostatniego spotkania to wciąż pamiętali poprzednie lato. Każdą spędzoną wspólnie chwilę. Każde niewypowiedziane słowo. Każdy najdrobniejszy gest. Wtedy obydwoje byli jeszcze dziećmi. W tym roku jednak obydwoje byli dojrzalsi. Nieco mądrzejsi. Na pewno w zakresie kontaktów damsko-męskich. Rozstając się rok temu, nie obiecywali sobie nic. Sądzili, że gdy spotkają się za rok, nie będą mieli już o czym rozmawiać. Że będą mieli w głowach zupełnie co innego i nie będzie między nimi tej małej więzi, jaka powstała  w zeszłe lato.
 -Lilianne Henrike  Weiner – grzmiał głos jej matki z głębi domu – Gdzie do diaska się podziewasz?  - w jednej chwili zerwała się z dość niekomfortowej pozycji
 -Masz na drugie imię Henrike? – chichotał
 -Zamknij się Gregsy. – powiedziała ironicznie po czym niemal siłą wywlekła go z pokoju i wypchnęła do salonu, gdzie oczekiwali na niego gotowi do wyjścia rodzice.  Oczywiście doskonale wiedziała, że to dopiero początek przygód z tym osobnikiem, jednak tym razem gdzieś skrycie nie mogła się ich doczekać.
            Jak się mogła domyślać, okazja do spotkania nadarzyła się dość szybko. Tym razem państwo Schlierenzauerowie mieli okazję do zreflektowania się za kolację i wyprawili grilla. Poza rodziną Weinerów, uczestniczyli w tym wydarzeniu także sąsiedzi gospodarzy.
 - Jak nie masz zamiaru umrzeć z nudów to zapraszam na wycieczkę turystyczno-krajoznawczą. – wyszeptał jej do ucha znajomy głos i już po chwili szła boso po piasku, słysząc ciche szumienie jeziora. Odgłosy wesołej biesiady przy grillu zdołały już ucichnąć, co oznaczało, iż naprawdę się oddalili.
  - Czy ty masz w ogóle pojęcie, gdzie jesteśmy? – dopytuje swoje towarzysza
 - Mniej więcej. – wzrusza ramionami nie spoglądając w jej kierunku od chwili opuszczenia przyjęcia
 - Teraz będziesz mnie ignorował? – przewraca oczami, gdy nie uzyskuje odpowiedzi i oddala się od swojego towarzysza. Siada na brzegu pomostu i patrzy w dal. Mogłaby tak siedzieć w nieskończoność, w tej błogiej ciszy. Oczywiście ta chwila nie mogła trwać wiecznie, bo niepokojący brak kolegi Gregora powinien zapalić czerwone światełko w jej umyśle.
 - Zabije cię dupku! – wrzeszczała kiedy tylko wylądowała z impetem w wodzie. Może i potrafiła pływać, jednak gdy nie czuła pod nogami gruntu zaczęła naprawdę panikować. Skończyło się na desperackim machaniu wszelkimi kończynami i wylądowaniu pod wodą. Była to chwila w której już żegnała się z życiem i przeklinała na dziesięć pokoleń naprzód ród Schlierenzauera za spowodowanie jej śmierci.
            Te niezbyt optymistyczne rozważania zostały przerwane przez zbawcze ręce wyciągające ją z wody na brzeg. Z trudem łapała oddech, czując się jak ryba wyciągnięta ze swojego naturalnego środowiska.
 - Jezu, nie miałem pojęcia, że nie umiesz pływać. – narzekał patrząc na nią z przerażeniem
 - Umiem. – powiedziała słabym głosem – Spanikowałam. – dodała kaszląc i jednocześnie ocierając twarz z nadmiaru wody. Kiedy tylko się uspokoiła i wreszcie podniosła wzrok, napotkała zatroskane spojrzenie swego towarzysza.
 - No co? Nigdy nie widziałeś ofiary swojego ataku?
 - Mogłaś się przeze mnie utopić. – marszczy czoło
 - Już nie udawaj, że się przejąłeś Gregsy.
 - W cholerę się przejąłem! – mówi mierząc ją gniewnie wzrokiem
 - Nie wierzę, że taka gwiazda jak ty ma uczucia. – próbuje żartować, jednak widząc jego powagę, jej wyraz twarzy ulega zmianie – To znaczy, że … wcale no wiesz.. nie jestem..
 - Nie jesteś. – kręci głową wzdychając po cichu. Ona kiwa jedynie głową i nagle podrywa się do pionu. Zastanawia się przez chwilę nad tym, co powinna w tej chwili powiedzieć, jednak żadne słowa nie przychodzą jej do głowy. Dlatego właśnie idzie przed siebie. Nie zauważa nawet kiedy niemal biegnie.
 - Niedotlenienie jakieś masz z powodu tej wody? – sapie Gregor, kiedy tylko udaje mu się ją dogonić
 - Nie. Nie wiem.
 - Uspokój się dziewczyno. – łapie ją za rękę, zmuszając do zatrzymania – Lili, popatrz na mnie. – mówi ze spokojem, a kiedy ta nie reaguje, zmuszą ją swoją dłonią by to zrobiła. – Ja nie chcę czekać kolejnego roku żeby cię znowu zobaczyć.
 - Jesteś z innego świata, wiesz o tym? – udaje jej się w końcu wydusić z siebie słowa
 - To żaden argument?
 - No dobra, wygrałeś. – wzdycha czekając na jego kolejne słowa, jednak te nie nadchodzą. Nadchodzi bowiem coś innego. Uczucie przyjemnego ciepła, rozchodzącego się po całym ciele. Smak jego ust, na jej. Chwila kompletnego zatracenia.
            A takich momentów było tylko więcej, choć z całą pewnością wciąż mniej, niż obydwoje by tego chcieli. A czas nieubłaganie mijał. Zwłaszcza, że on musiał wracać wcześniej, aniżeli to było zakładane.
  - Przysięgaj, że nie każesz mi czekać kolejnego roku. Proszę. – mówi opierając swoje czoło o jej
 - A jak to sobie w ogóle wyobrażasz? – pyta cicho
 - Nie waż się poddawać. Skrzywdzisz tym sposobem pół świata.
 - Pół świata? – dopytuje
 - Bo przez ciebie będę nieszczęśliwy, a jak będę nieszczęśliwy, to będę źle skakał, a to znaczy, że moi fani będą również nieszczęśliwi.
 - Niesamowita argumentacja. – kiwa z uznaniem głową – Ale oczywiście nie mogę sprawić, aby twoje szalone fanki zaczęły masowo popełniać samobójstwa z twojego powodu, więc może jakoś przypadkiem, gdzieś tam cię odwiedzę.
- Na taką właśnie odpowiedź liczyłem. – uśmiecha się po czym składa na jej ustach ciepły pocałunek. Nie mija ułamek sekundy, a w tle daj się usłyszeć głos Claudii nawołujący matkę, w celu przyłapania starszej siostry na gorącym uczynku. Kiedyś pewnie by się tym przejęła, teraz jednak nie zamierzała. W tej chwili była chyba po raz pierwszy w życiu szczęśliwa i to było jedyne, co się liczyło. Nawet jeśli był to ulotny moment, jeden z wielu w jej życiu. W każdym razie, był tego absolutnie wart. Dlaczego? Bo wiedziała, że to był początek czegoś, o wiele większego, niż szczeniacka miłość, jak określiła to jej matka. Nie miała nawet pojęcia jak bardzo trafne miały być jej własne słowa.


~*~
Na wstępie pragnę Wam ogromnie podziękować za ten ogromny odzew z Waszej strony. Serce rośnie widząc, że chcecie czytać tą historię. Pozostaje mi w tej kwestii tylko tworzyć i zachęcać do komentowania, motywacja ogromna! A nie będę ukrywać, sprawia mi to ogromną przyjemność, bo cała historia na obecną chwilę jest już zapisana w 3/4 i czeka na publikację :D
Tak jak już wspominałam, kilka początkowych rozdziałów to będą drobne throwbacki do przeszłości, tak żebyście lepiej zrozumiały sprawy, gdy przejdziemy do czasu teraźniejszego.
Widzimy się za tydzień, mam nadzieję, że w równie licznym, a może i liczniejszym gronie ;)
Z okazji zbliżających się świąt Wielkanocnych życzę Wam wszystkiego co najlepsze, pogody ducha i czasu spędzonego z rodziną.  Wesołego Alleluja! :)

| ask me |

15 komentarzy:

  1. Ta ironia wokół nich musiała doprowadzić do zdarzeń z końca <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, to jest cudowne! A muzyka, dodaje takiego klimatu! <3 Mogłabyś mnie informować? Czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisane, naprawdę pięknie. Czuję że każdy tydzień będzie dla mnie męczarnią. Tyle czasu czekać na kolejny? Jak ja mam się z tym pogodzić? Historia przejmująca i rozczulająca. Podobają mi się sarkastyczne i nieoklepane dialogi. Dziękuję za ten rozdział i czekam na kolejny. Ślę buziaki, a sobie życzę cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby nie link do bloga pozostawiony na asku nie miałabym pojęcia, że rozpoczęłaś nowe opowiadanie. Po zapoznaniu się z informacją sprzed kilku tygodni byłam przekonana, że na dobre kończysz z blogosferą, a Ty po prostu zmieniłaś szyld i tematykę! Sprytnie! :D Skoczne fanficki też czytam (choć nie w tak dużej ilości jak siatkarskie), więc zmiana branży zupełnie mi nie przeszkadza, a poza tym skoki narciarskie to sport, który traktuję na równi z siatkówką. Ostatnio zauważyłam, że blogów z Gregorem, w dodatku opartych na identycznym wręcz schemacie, powstaje jak grzybów po deszczu, ale widzę tutaj lekki powiew świeżości, więc narzekać nie zamierzam. ;) Ostatnio zresztą coraz bardziej przekonuję się do Schlierenzauera jako człowieka. Widać, że ten kryzys, który przeżywał był dla niego swego rodzaju lekcją pokory, a on sam zrozumiał, że nie jest już cudownym dzieckiem skoków mającym cały świat u stóp, ale coraz bardziej dojrzałym mężczyzną, który w zasadzie na nowo musi walczyć o swoją pozycję w sporcie. Okej, ale przejdźmy do opowiadania. Mamy retrospekcje, mamy bohaterów z charakterem, może nawet lekko buntowniczych, mamy cięte riposty, ale też ogromną chemię, której nie są w stanie zneutralizować nawet drobne złośliwości, a wręcz przeciwnie - dodają one smaczku relacji Lili i Gregora. Swoją drogą, musisz chyba bardzo lubić to imię, bo o ile dobrze pamiętam, to już Twoja trzecia bohaterka, którą tak nazwałaś :) Bądź co bądź jest ciekawie, więc mam nadzieję, że czas pozwoli mi zaglądać tutaj regularnie.
    Pozdrawiam serdecznie i również życzę Ci radosnych świąt Wielkanocnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Twoich słów o Gregorze, to mogę się tylko podpisać pod tym rękami i nogami ;) Z tym imieniem faktycznie masz rację, przyznam, że nie zwróciłam uwagi na to :D

      Usuń
  5. Melduję się!
    Jejciu, kochana... zaczynam ci zazdrościć talentu coraz bardziej, wiesz? Wszystko jest tak cudnie opisane, że po prostu przyklejam się do monitora od pierwszego, do ostatniego akapitu. Piszesz tak... naturalnie, szczerze. Naprawdę, jestem pod ogromnym wrażeniem.
    Rozdział jest też bardzo fajny, przyjemny do czytania, te "drobne throwbacki", jak to zgrabnie ujęłaś idealnie tutaj pasują do całości. Na razie najbardziej to chyba przypadły mi do gustu dialogi, które już wielbię całkowicie. Zresztą... wybacz, ale nie znalazłam jeszcze żadnego słabego punktu, do którego mogłabym się jakkolwiek przyczepić :D Jestem ciekawa, jak to się potoczy ^^
    Weny życzę, buziaki :**
    PS. I tobie również życzę wszystkiego dobrego na święta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyna nie daje sobie w kaszę dmuchać, więc wielkie brawa dla niej, bo każda z nas potrafiłaby taka być.
    Chłopak też nie jest słodziakiem, który na wszystko się zgadza.
    Trudne charaktery, ale może takim łatwiej będzie ze sobą żyć.
    Po całym roku zobaczyłam w nich wielką zmianę i jestem coraz bardziej zainteresowaniem ciągiem dalszym.
    Zapraszam do mnie.
    Życzę weny
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. to jest tak dobre że brak mi słow <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! :)

    Jestem tu przypadkiem... Gdzieś u kogoś zdobyłam link. I muszę Ci powiedzieć, że... nie żałuję! To jest ŚWIETNE! Pomimo, że nie pałam sympatią do Gregora, to jednak sama fabuła tej historii, zmusza mnie bym Cię poprosiła o informowanie :)
    To jest tak niebanalne, że czasami zastanawiam się czy mogło by być prawdziwe :) Młodzieńcza, wakacyjna miłość... Gregor mi trochę nie pasuje, ale staram się myśleć, że to ktoś inny :D
    Ważne, że główna bohaterka nadrabia swoim charakterkiem :)
    Bardzo się cieszę, że opuściłaś siatkarski świat, bo w przeciwnym wypadku nie trafiłabym na to cudeńko (nie czytam ff o siatkarzach :P). Piszesz naprawdę fajnie, lekko i tak naturalnie, że czytając ja np. mam te obrazy przed oczami :) Nie każdemu się to udaje :)
    Czekam z niecierpliwością na następny :) Mam nadzieję, że dasz o nim znać. Przesyłam link do siebie: http://byc-blizej-ciebie-chce.blog.onet.pl/
    Kto wie, może nie przestraszysz się tych ponad 60 rozdziałów i coś Cię zaciekawi :) Żeby było śmieszniej, jednym z głównych bohaterów... również Schlierenzaer.

    Następny rozdział to rok 2008? Czy Lilianne dotrzyma obietnicy i odwiedzi Grega? :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam troszeczkę przełamać parę stereotypów o nim w opowiadaniach :D Nie zmienia to faktu, że jest mi szalenie miło, że pojawia się kolejny czytelnik ♥

      Usuń