We keep this love in a photograph
We made these memories for ourselves
Where our eyes are never closing
Hearts are never broken
And time's forever frozen still
2009 r.
Rok niewątpliwie przełomowy. Nie
tylko dla niej, ale i dla niego. Osiemnaście lat w końcu ma się tylko raz. Tak
samo jak tylko raz da się po raz pierwszy wygrywać najważniejsze zawody w
skokach narciarskich. Czas biegł nieubłaganie, nie tylko dla nich. Nim się
ktokolwiek zorientował rok 2008 odszedł w niepamięć i nastał kolejny. A jak to
zwykle w życiu bywa, miesiące także zmieniały się jak szalone, jeden po drugim.
Sroga, austriacka zima panując w Tyrolu zaczynała ustępować i powoli można było
dostrzec pierwsze nieśmiałe oznaki zbliżającej się wiosny. A co szło za nią,
nieubłaganie zbliżał się koniec sezonu, corocznie odbywający się w słoweńskiej
Planicy. Miała to być jak zawsze wielka feta nie tylko dla samych kibiców, jak
i skoczków. Zwłaszcza dla tych, którzy dzielnie wspierali niesamowite dziecko
skoków, jak to miano go w zwyczaju określać. A jego najwierniejszych kibiców
nie mogło przecież zabraknąć w momencie, w którym miał odbierać najważniejsze
trofeum sezonu.
A jak się można było domyślić, do
tego zaszczytnego grona należała także i Lilianne, nieodłącznie z ojcem
Eliasem. Oczywiście cała wyprawa spotkała się z głęboką krytyką i dzikimi
wrzaskami Johanny. Wściekała się, bo ta dwójka wyłamywała się spod jej
nieustannej kontroli i nadzoru. Nie mogła pojąć jakim cudem mogli robić coś,
czego ona kompletnie nie popierała i od czego próbowała ich odwieść na każdym
kroku. Przez jej frustrację nie obrywało się już tylko córce, swoją gorycz
skupiała na małżonku, który z anielską cierpliwością znosił jej złośliwości.
Nasuwało się tylko pytanie, ile jest w stanie znieść ten mężczyzna? Czy miłość
do żony była wystarczającym usprawiedliwieniem dla jej gorzkich słów? Powoli
sam chyba zaczynał mieć wątpliwości.
- Jak bardzo matka się wkurzyła? – pyta
dziewczyna widząc niewyraźną minę ojca
- Czy to ważne? – stara się ją zbyć
- Tato, ja nie chcę żeby przeze mnie zepsuło
się wasze małżeństwo.
- Skarbie, do jego popsucia przyczyniło się
bardzo wiele czynników, a ty z całą pewnością nie byłaś żadnym z nich. – wysila
się na delikatny uśmiech –Przyjechaliśmy tutaj z innych powodów, więc może
porozmawiajmy o czymś weselszym?
- Na przykład?
- Chociażby o tym, że naprawdę lubię tego
chłopca i moje serce się ogromnie raduje, widząc jak szczęśliwa z nim jesteś. –
uśmiecha się promiennie – Nie zmienia to jednak faktu, iż jeśli tylko w jakiś
sposób cię skrzywdzi, to już jest po nim.
- Och, tato. - spogląda na ojca kompletnie
rozczulona jego słowami, po czym niczym mała dziewczynka daje mu się przytulić.
W takich chwilach cieszyła się, że miała chociaż jego bo na Claudię niestety
nie mogła liczyć, o matce już nawet nie wspominając. Siostra była po ogromnym
wpływem matki przez co była w zasadzie kompletnie odizolowana i można było
tylko pomarzyć o głupiej, siostrzanej kawie czy zakupach. Momentami czuła się
przez to, niczym jedynaczka wychowywana przez jednego rodzica.
Po chwili refleksji nad własnym
życiem, przyszła pora, aby odstawić wszelkie zmartwienia na bok. Nadeszła pora,
by zająć swoją głowę o wiele przyjemniejszymi sprawami, jak chociażby kolejne
zwycięstwo Gregora i zapewnie sobie małej kryształowej kuli. Po konkursie
wybuchł tak dziki szał, że nie miała najmniejszej możliwości, aby dostać się do
zwycięzcy i mu pogratulować. Nie miała najmniejszej ochoty na stracenie życia,
w tłumie dzikich fanów, wśród których przeważała płeć piękna. Nie była
zazdrosna, jednak była kompletnie zdegustowana piskami i dzikimi okrzykami
jakie wydawały z siebie te dziewczyny.
- Tu mi uciekłaś. – słyszy dobrze znany głos,
gdy siedzi na ławeczce, nieopodal centrum słoweńskiego miasta
- Nie chciałam się przepychać przez te tłumy
napalonych fanek, jeszcze bym straciła zęby, czy coś. –wzrusza ramionami
- Wybacz. – mówi z nieukrywaną skruchą po czym
przytula ją do siebie – Wiesz, że jesteś jedyną fanką, na której dopingu mi
zależy, prawda? – mówi cicho tuż przy jej uchu
- Hmm tak? To powiedz tym nastolatkom, które
właśnie mordują mnie wzrokiem. – dodała z ironią
- Nie musisz być zazdrosna Lil. – mówi
rozbawiony – Spotkania z fanami to część mojego zawodu, nic więcej.
- Nie jestem zazdrosna.
- Właśnie widzę. – śmieje się całując ją w
czubek głowy.
Nie mogła liczyć, że będzie mogła go
mieć choć na chwilę, tylko dla siebie, bowiem w Planicy na każdym kroku roiło
się od kibiców, a ci nie mogli zaprzepaścić okazji do wykonania fotografii ze
zwycięzcą klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Skończyło się na tym, że w
czasie półgodzinnego spaceru co najmniej dwadzieścia minut spędziła cierpliwie
czekając aż szanowny pan sportowiec obsłuży wszystkich fanów. W takich chwilach
naprawdę się cieszyła, że ten sezon miał skończyć się lada chwila, nawet jeśli
nie oznaczało to koniec popularności jej chłopaka. Nie byłaby zdziwiona, gdyby
ktoś rozpoznał go w osiedlowym warzywniaku na końcu świata. Oczywiście nie
miała mu tego za złe, bo przecież nie było to do końca jego winą. Jednak
spędzali ze sobą już i tak mało czasu, więc normalną rzeczą było, iż zaczynało
ją to nużyć.
Nie zmieniało to jednak faktu, iż
pękała z dumy, gdy jej ukochany odbierał dwie kryształowe kule, jedną za
zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, drugą za zwycięstwo w w klasyfikacji
lotów. Nie dziwiła się jego matce czy starszej siostrze, iż po ich policzkach
spływały łzy szczęścia. Sama czuła ich napływ w oczach i była absolutnie bliska
pójścia w ich ślady. Powiedzenie, że była pełna podziwu, to było zdecydowanie zbyt
mało. Naprawdę nie potrafiła wyrazić tego, co czuła, widząc Gregora tak
uszczęśliwionego.
Tradycyjnie, po oficjalnym
zakończeniu fantastycznego sezonu, nadszedł czas także na te mniej oficjalne. Oczywiście
nie mogło na nim zabraknąć dziewczyny triumfatora, jak i jego rodziny.
Początkowo była nieco oszołomiona przez głośną muzykę i ilość ludzi, tłoczących
się dookoła. Prawdopodobnie, gdyby nie zauważyła obecności Glorii, szybko by
stamtąd wyszła.
- Widzę, że nie tylko ja jestem przytłuczona
tym dzikim tłumem, dzikich ludzi. – dodaje żartobliwie ciągnąc pannę Weiner w
kierunku boksu, w którym można było spokojnie usiąść i było słychać własne
myśli. – Nie martw się, ja też jeszcze nie widziałam naszego złotego chłopca, a
uwierz, nie jestem tu od pięciu minut. – chichotała
- Ta ilość ludzi jest zatrważająca. – wydusza
w końcu z siebie
- Przyzwyczajaj się kochana, coś mi mówi, że
to dopiero początek. – wzdycha popijając kolorowego drinka – Mam tylko
nadzieję, że nie poprzestawia mu się w głowie.
- Zwłaszcza, że ten świat sławy wydaje się być
kuszący.
- Przyznam, że trochę się jednak tego boję, bo
już widzę jak się zmienił pod presją otoczenia. – krzywi się – Sponsorzy, fani,
dziennikarze. Trochę dużo jak na dziewiętnastolatka.
- Jest w ogóle coś, co można zrobić w tej
kwestii?
- Obawiam się, że nie. – kręci zrezygnowana
głową – O wilku mowa. – kiwa głową w kierunku z którego podążał jej brat. Nie
trzeba było być ekspertem, żeby dostrzec, iż był już wyraźnie pod wpływem
alkoholu. Wystarczyło spojrzeć na jego świecące niczym pięciozłotówki oczy i
głupkowaty uśmiech na twarzy. Na całe szczęście nie był to jeszcze stan, w
którym odcięłoby mu dostęp do zasobów szarych komórek. Niestety obowiązki
gospodarza imprezy nie pozwoliły mu jednak na zbyt długie przesiadywanie z
siostrą i dziewczyną, co nie obyło się bez ironicznego komentarza panny
Schlierenzauer.
- Na twoim miejscu, powiedziałabym mu, że albo
bawi się z tobą, albo wcale. – powiedziała gniewnie spoglądając w kierunku
brata, który bawił się w najlepsze ze znajomymi
- I naprawdę uważasz, że by mnie posłuchał? Ma
przecież „obowiązki”. – przewraca oczami
- W takim razie moja droga damo, pobawimy się
bez niego. – uśmiecha się szeroko i wyciąga swoją towarzyszkę na parkiet. Nie
mija chwila, jak wokół nich tłoczy się wiele innych osób, kompletnie
pochłoniętych muzyką. Po długiej chwili w otoczeniu głośnej i klubowej muzyki,
z głośników rozbrzmiewa o wiele spokojniejsza piosenka. Wtedy parkiet zamienia
się w skupisko osób, wolno bujających się w rytmach głosu Stevena Taylera.
- A ty dokąd? – daje się usłyszeć, gdy tylko
wpada na Gregora w czasie planowanej ucieczki z parkietu
- Z dala od śliniących się do siebie par
ponieważ nie bardzo mam z kim wtopić się w otoczenie?
- Myślę, że mogę coś na to poradzić. –
uśmiecha się zawadiacko po czym bierze ją w ramiona i już po chwili wirują wraz
z resztą par – Przepraszam, że dopiero teraz. – dodaje po chwili – Musiałem
podziękować wszystkim ważnym lub mniej ważnym ludziom za wsparcie w tym sezonie
i takie tam.
- Rozumiem. – wzrusza ramionami
- Teraz jestem cały twój. – szepcze jej do
ucha, by już po chwili obrócić ją wokół własnej osi i zachłannie wpić się w jej
usta, na oczach wielu ludzi.
Zabawa trwała w najlepsze jeszcze
przez bardzo wiele godzin. Na całe szczęście, nie musiała jej przedwcześnie
opuszczać, bowiem wedle zobowiązania, Gregor nie odstępował jej na krok.
Oczywiście nie przeszkadzało to mu we wznoszeniu licznych toastów i wszelkim
towarzyskim pogawędkom ze znajomymi. W okolicach czwartej nad ranem tłum się
poważnie przerzedził. Na sali pozostała już absolutna garstka ludzi, którzy z
resztą niebawem i tak opuścili zabawę.
- Naprawdę się cieszę, że przyjechałaś. –
mamrotał, gdy stali pod drzwiami jej hotelowego pokoju
- Idź wytrzeźwieć mistrzu. – położyła dłoń na
jego piersi, gdy tylko się zbliżył
- Nie jestem pijany. – skrzywił się
-Jasne, a ja jestem wybitnym matematykiem.
- Do tego niezwykle seksownym. – dodał z
zawadiackim uśmiechem – A tak w ogóle, to już mamy nowy dzień, więc wszystkiego
najlepsze maleńka. – pocałował ją – Żebyś zawsze była moją cudowną
dziewczyną, nigdy się nie zmieniała i
nie smuciła, bo twój uśmiech jest wart każdych pieniędzy tego świata. –
uśmiechnął się.
Kiedy wydawać się mogło, że po
sezonie wreszcie będą mieć dla siebie więcej czasu, nie można było być w
większym błędzie. Gazety i telewizje wypruwały sobie żyły, aby tylko umówić się
na wywiad z austriackim mistrzem. Sponsorzy bili się między sobą o jego angaże.
Fani śledzili niemal na każdym kroku, kompletnie przytłaczając tego młodego
chłopaka. Powoli zaczynały sprawdzać się słowa jego siostry. Rosnąca
popularność zaczynała zmieniać bardzo wiele w jego życiu i zachowaniu.
Pomijając już nawet fakt, iż spędził dwutygodniowy urlop z przyjaciółmi, a nie
z własną dziewczyną, z którego cała masa zdjęć krążyła w sieci. Miała wrażenie,
że o niej zapomniał. Poczuła się odsunięta, ale co mogła zrobić? Gdzieś
podświadomie wiedziała, że to będzie musiało kiedyś nastąpić. Co mogła ona,
przeciętnej urody dziewczyna z przedmieścia Linzu? Kochała go i to była jedyna
rzecz jaka powstrzymywała ją przed daniem sobie spokój. Wtedy niewątpliwie jej
matka mogłaby po raz kolejny zatriumfować, bo okazałoby się, że miała co do
niego rację. Naprawdę chciała się łudzić, że tak nie było, jednak rzeczywistość
weryfikowała to wszystko.
Przestała zabiegać o spotkanie, bo
zawsze był zajęty, albo obiecywał, że oddzwoni, czego potem zwyczajnie nie
robił. Czuła jak łamało jej się serce. Czy naprawdę tak to się miało skończyć?
Jedyną osobą, która wiedziała o wszystkim była jej przyjaciółka Leah, która w
ramach oczyszczenia myśli, zaproponowała jej wyjazd nad jezioro. Jako, że
finalnie po wielu latach jej rodzina zaprzestała przyjazdów nad Achensee,
chętnie skorzystała z jej propozycji. Naprawdę potrzebowała chwili oddechu i
spokoju, a wyjazd w babskim gronie był najlepszą ku temu okazją.
- Jak go tylko spotkam, przysięgam, że uduszę.
– rzuciła gniewnie przyjaciółka
- Daj sobie spokój. – przyciągnęła kolana pod
brodę – To nie ma sensu.
- Po prostu łamie mi się serce, jak widzę jak
moja najlepsza przyjaciółka siedzi taka smętna z powodu faceta.
- Może moja matka miała rację, może jestem
tylko bezwartościowym śmieciem.
- Ani mi się waż tak mówić czy myśleć!
–zganiła ją – I uwierz mi, nie tylko ja tak myślę. – uśmiechnęła się tajemniczo
- Mój ojciec się nie liczy.
- Nie jego miałam na myśli. – odpowiada
zagadkowo – Plan mordu przesuwam w czasie. –dodaje by po chwili po prostu wstać
i zniknąć z jej pola widzenia. Nie do końca rozumiała zachowanie przyjaciółki,
jednak w chwili kiedy powiodła za nią wzrokiem, zrozumiała jej aluzję. Wstała z
zajmowanego miejsca, nie dowierzając własnym oczom. Wtedy naprawdę nie panowała
nad własnym zachowaniem. Uśmiech sam wkradł się na jej usta i czym prędzej
pognała w jego stronę.
-Wiem, że jestem dupkiem. – powiedział
szczelnie obejmując ją ramionami – Ale jestem też zakochanym w tobie po uszy
dupkiem.
- Leah nie chciała ci wybić zębów?
- Było blisko, ale jakoś udało mi się ją
udobruchać. – odpowiada – Oczywiście powiedziała, że jeśli nie poprawię ci
humoru to mnie znajdzie nawet na końcu świata i zamorduje. Nie wyglądała jakby
żartowała.
- Bo być może sobie na to zasłużyłeś.
- Przepraszam. – mówi z wyraźną skruchą –
Jestem ostatnio beznadziejnym chłopakiem.
- Nie da się zaprzeczyć.
- Cóż, dla poprawy mojej beznadziejnej
sytuacji w naszym związku dodam, iż wyłączyłem telefon i jestem do twej
dyspozycji przez tyle, ile tylko będziesz chciała.
- Na początek, brzmi nieźle. – kiwa z uznaniem
głową mając nadzieję, że to prawdziwy koniec tego kryzysu, jaki się wkradł w
ich relacje.
Kolejne dni wydawały się być
kompletną bajką. Spędzali ze sobą niemal każdą sekundę, delektując się wzajemną
bliskością. Tą, której tak bardzo im brakowało ostatnimi czasy. Gdyby spojrzał
na nich ktoś z boku, mógłby powiedzieć, że widział idealną parę, mającą przed
sobą świetlaną przyszłość. Nie miałby pojęcia, jak szybko nadejdzie weryfikacja
jego słów.
~*~
W tym tygodniu odrobinkę wcześniej, bo jutro czeka mnie dość zabiegany dzień i raczej nie miałabym czasu na publikację. Myślę, że Wy jednak nie będziecie narzekać :P
Kolejny rok, kolejne zmiany u naszych bohaterów. Jak już wspomniałam w ubiegłym tygodniu, za chwilę opuścimy progi przeszłości, przygotujcie się :D
Życzę udanego weekendu majowego, a maturzystom połamania długopisów!
PS. Wybaczcie ten nadmiar Eda w podkładach, ale w zasadzie 90% tej historii powstało przy akompaniamencie jego piosenek ;)
PS2. Długość rozdziałów także powoli będzie się zmieniać, uznałam, że w tych "throwbackach" nie ma co się rozpisywać na kilka stron w wordzie ;)
PS2. Długość rozdziałów także powoli będzie się zmieniać, uznałam, że w tych "throwbackach" nie ma co się rozpisywać na kilka stron w wordzie ;)
Czytasz = skomentuj, nawet nie wiesz jaką motywacją są Wasze słowa!
Mam dziwne wrażenie ,że to lada rozdział wybuchnie bo Gregor zaczyna nam gwiazdorzyć :/
OdpowiedzUsuńZobaczymy ;)
UsuńSkoro akcja będzie miała miejsce w teraźniejszości, to przypuszczam że nasi bohaterowie będą po przejściach. A może bardziej ich uczucia. Jest to bowiem pare lat, które kształtują postawę w każdym z nas. Mam wrażenie że gdy dotrzemy do 2017(są to tylko moje założenia) to nasza para będzie już "przegryziona". Nie wiem czy na ich drodze pojawi się rozstanie, ale zakładam że coś przyczyni się do cichych dni. Szczególnie że już teraz Gregor przejawia zachowania będące skutkiem ubocznym popularności.
OdpowiedzUsuńCałuję i czekam na kolejną część!
Plus zapraszam do siebie na kolejną część! http://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/2017/04/17-pocaunkami-zamykac-powieki.html
UsuńMiłego czytania!
Nie mówię nie :P
Usuńwrócę, Caro!
OdpowiedzUsuńGregor, zjedz snikersa i przestań gwiazdorzyć. Niech ta sława go nie wciąga w swoje ramiona, bo jego dziewczyna cierpi, zbyt bardzo ją to boli. Lil potrzebuje jego zainteresowania i spotkań nie raz na pół roku.
UsuńWeny.
Ściskam.
Wena się jak zawsze przyda! <3
UsuńO jejku! To jest cudowne! Szczególnie na cały męczący tydzień, lekko się to czyta. Mam wrażenie, że za niedługo coś się popsuje... Ale miejmy nadzieję, że nie.
OdpowiedzUsuńCóż Gregor... Robi się naprawdę wkurzający, ja rozumiem, że sława itp. ale bez przesady no...
Pozdrawiam cieplitko i czekam na kolejny <3
Cisza przed burzą.. :D
UsuńCudowne opowiadanie <3 Gregor, był słodki i romantyczny,ale zmienia się,jest bardziej zabsorbowany przez swoich znajomych i to oni są istotniejsi... zapewne w jego otoczeniu pojawi się jakaś fałszywe piękność, która upsuje krwi bohaterce. Czekam z niecierpliwością na kolejny <3 pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńZobaczymy co też się wydarzy ;)
UsuńMelduję się!
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział jest cudowny, naprawdę niesamowicie przyjemnie mi się go czytało. Wszystko jest tak dobrze, przemyślanie ułożone, że naprawdę zazdroszczę ci takiego talentu to pisania ^^
Gregor jest uroczy, ale... mam wrażenie, że zaczyna powoli nam gwiazdorzyć. Trochę chyba sodówka mu uderzyła do łepetynki. Jestem niezwykle ciekawa, jak to się potoczy dalej, skoro niebawem opuścimy te wszystkie wspomnienia i nasi bohaterzy zaczną żyć już w bardziej teraźniejszym okresie. Ja już się na to przygotowuję :D
Weny życzę i ślę buziaki :**
PS. Ja tam nie mam nic przeciwko temu, że Ed jest przy prawie każdym rozdziale. Według mnie jego utwory pasują tutaj idealnie :)
Żaden talent, nie przesadzajmy :D
UsuńNo cóż, nie każdy jest przygotowany na zderzenie się ze sławą i naprawdę bez solidnych placów i bez kręgosłupa łatwo popaść w pułapki tego świata. Bycie znanym to nie przywilej, a znanym i zasłużonym sportowcem to moim zdaniem nobilitacja. Niektórzy zapominają, że będąc na świeczniku są wzorem. Tym trudniej kiedy sukces przychodzi w tak młodym wieku, a w dodatku może przyczynić się do ranienia drugiej osoby, oby jednak Greg nie zboczył na złą ścieżkę, chociaż końcówka rozdziału mnie nie uspokoiła :D Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ując ;)
Usuń