On the first page of our story
The future seemed so bright
Then the saint turned out so evil
I don't know why i'm still surprised
2010 r.
Rok igrzysk olimpijskich. Tych jakże
wyczekiwanych przez wielu sportowych kibiców jak i samych sportowców. Mówi się,
że sam udział jest czymś niezwykłym bo przecież nie każdy ma możliwość
reprezentowania całej nacji swoich rodaków na międzynarodowej arenie. Jednak
apetyt rośnie w miarę jedzenia, jak mawia wielu. Sam udział nie jest
wystarczającą nagrodą. Nikt nie jedzie na igrzyska, aby robić za statystę.
Każdy jeden zawodnik udaje się tam z myślą, aby stanąć na olimpijskim
piedestale wraz ze złotym krążkiem dumnie lśniącym na szyi. Po to przecież
pracuje się w pocie czoła, często wiele poświęcając. Właśnie po to, aby na ten
jeden, jedyny moment znaleźć się na językach całego sportowego świata. Bo tylko
zwycięzców pamięta się potem latami, nie tych zajmujących dalsze pozycje. Z
taką właśnie myślą trenował w tym sezonie, zwiększając dwukrotnie intensywność
jednostek treningowych. A co za tym szło, jego czas wolny zmniejszył się do
absolutnego minimum. Niewątpliwie znowu czekały ich trudne miesiące, z dala od
siebie. Choćby bardzo chciała, nie mogła być na każde jego zawołanie. Czekały
ją bowiem egzaminy na zakończenie szkoły, a co z tym się wiązało, wiele nauki.
Zwłaszcza, że marzyła o uniwersytecie w Wiedniu, jak najdalej od rodzinnego
miasta.
- I co, już cię kopnął w tyłek ten twój
chłoptaś? – pytała ironicznie matka
- Ma igrzyska. – odpowiedziała mierząc ją
gniewnie spojrzeniem
- Jestem ciekawa kiedy w końcu zapomni o
szarej myszce.
- Daruj sobie. – rzuciła przez zaciśnięte zęby
- Ależ ja tylko mówię prawdę kochanie. –
uśmiechnęła się ironicznie – Kwestią czasu jest aż przejrzy na oczy i cię
zostawi. Myślisz, że jesteś najważniejsza w jego życiu? Jesteś tylko nędzną
zabawką, odskocznią od tych wymalowanych modelek i panienek jakie ma w trakcie
sezonu.
- Wystarczy Johanno. – wtrącił się Elias,
widząc łzy starszej z córek – Te parszywe komentarze mogłabyś pozostawić dla
własnego użytku.
- Co powiedziałeś?
- To, co słyszałaś. – odparł niewzruszony –
Całe życie tylko jej dopiekasz, zachowując się jak jakiś potwór, nie matka.
- A ty masz czelność nazywać się w ogóle
ojcem? – podniosła głos
- Uspokój się. – odparł – Ja chociaż starałem
się, aby miała choć jednego z rodziców, na którego może liczyć.
- Żałosny jesteś. – prycha
-Nie Johanno, spójrz na siebie. –dodał –
Prawie zniszczyłaś życie własnemu dziecku i patrzy na ciebie jak na największe
zło tego świata, naprawdę jesteś z tego dumna? – pozostawia ją z tym pytaniem,
bowiem tuż po wypowiedzeniu tych słów wstaje od stołu i znika z jej pola
widzenia.
Nie
trzeba było być jasnowidzem, aby domyślić się, co zwiastowało to wszystko.
Kłótnie stały się codziennością. Kwestią czasu było to, kto w końcu nie
wytrzyma i to zakończy. Jak się można było spodziewać, pierwszy spasował Elias.
Był zmęczony długimi latami nieustannej tyranii i podporządkowania żonie. Czarę
goryczy przelał sposób, w jaki traktowała najstarszą z ich córek. Nie mógł
dłużej patrzeć jak zatruwała życie młodej dziewczyny. Któregoś dnia tak po
prostu kazał spakować Lilianne swoje rzeczy. Nie musiała pytać, doskonale
wiedziała, co to oznaczało.
Choć Johanna krzyczała, przeklinała,
a nawet błagała, był nieugięty w swojej decyzji. Wiedział, że i tak zbyt długo
czekał, aby podjąć te kroki. Nie zraził się groźbami żony, że nie zgodzi się na
rozwód, że nie pozwoli mu być szczęśliwym. Dla niego w obecnej chwili liczyło
się tylko dobro córki. Był świadom, iż ma jeszcze jedno dziecko, jednak Claudia
nie była z nim aż tak związana, jak z matką. Z resztą ona nie potrzebowała tej
zmiany tak, jak jej siostra.
- Czy ten dupek w ogóle wie o całej sytuacji?
– pyta Leah, kiedy tylko odwiedza przyjaciółkę
- Czemu pytasz?
- Bo powinien tu być z tobą Lil. – odpowiada –
Przecież teraz właśnie potrzebujesz jego wsparcia.
- Ma igrzyska, nie może nagle przerwać
przygotowań i ot tak lecieć sobie do dziewczyny.
- Lils, czy ty w ogóle czytasz prasę?
- Co? – ściąga brwi nie rozumiejąc pytania
przyjaciółki
- Wiesz, nie wiem jak mam ci to powiedzieć. –
krzywi się – Ale ktoś to musi zrobić. –wzdycha ciężko – Od paru dni w sieci
krążą zdjęcia Gregora z… inną kobietą.
- Nie. – odpowiada słabym głosem - To nie może być prawda.
- Nie wiem czy nią jest, ale wygląda to dość
jednoznacznie. – patrzy na nią ze zbolałą miną
- Moje życie jest jedną, wielką beznadzieją. –
mówi żałośnie wybuchając płaczem.
Nieodparta ciekawość wygrała i
obejrzała zdjęcia, o których mówiła jej Leah. Wszystkie, co do jednego. Mimo,
że cholernie ją to bolało, to torturowała się tym widokiem przez dłuższą
chwilę. Samotne wypicie butelki wina nieco ulżyło jej w cierpieniu. Oczywiście nie powinna wyciągać wniosków
zanim nie porozmawia z samym zainteresowanym, jednak jej wyobraźnia pracowała
na zbyt dużych obrotach. Nawet oglądanie konkursów z okazji igrzysk czy
zdobycie przez Gregora dwóch medali nie przyniosło oczekiwanej ulgi.
Uczucie beznadziejności nie minęło
nawet w chwili, w której stanął w progach mieszkania zajmowanego przez nią i
ojca. Patrzyła na niego beznamiętnie dłuższą chwilę, nie potrafiąc w żaden
sposób zebrać myśli.
- Przytulas dla medalisty olimpijskiego? –
przerywa w końcu ciszę, po czym zamyka ją w swoich objęciach. – Stęskniłem się
za tobą.
- Och, naprawdę? Widząc twoje ostatnie zdjęcia
odniosłam inne wrażenie. – mówi obojętnym tonem
- Co takiego? – mruga oczami
- Widziałam twoje zdjęcia z tą długonogą
blondyną. – mierzy go spojrzeniem
- Lili, to nie jest wcale tak, jak myślisz. –
broni się
- A jak jest Gregor?! –podnosi ton głosu – Nie
masz dla mnie czasu, nawet żeby odpisać na głupią wiadomość, a potem widzę
takie zdjęcia. Powiedz mi, co byś pomyślał na moim miejscu?
- Jesteśmy ze sobą prawie trzy lata, naprawdę
myślisz, że zdradziłbym cię mając świadomość, że wszyscy śledzą każdy mój krok?
- Nie wiem już, co mam myśleć. – kręci głową –
Oddaliliśmy się od siebie. – wzdycha
- To jest właśnie cena za bycie ze sportowcem.
– mówi zakładając kosmyk jej włosów za ucho – Chcesz mi powiedzieć, że to
koniec?
- A chcesz tego? – spogląda na niego bliska
płaczu
- Nie. – kręci głową – Wiem, że to całe
szaleństwo jakie panuje wokół mnie cię przeraża i dlatego właśnie chcę cię
trzymać z dala od tego wszystkiego. – głaszcze ją uspokajająco – Proszę cię,
zaufaj mi Lil. – dodaje cicho – Nigdy bym cię tak nie skrzywdził, jesteś dla mnie
zbyt ważna, rozumiesz?
- To pokaż mi to, a nie wciąż nie masz dla
mnie czasu. Mam wrażenie jakbyś mnie odtrącał.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy
księżniczko. – uśmiechnął się krzepiąco, dając jej nadzieję, że między nimi nie
zostało jeszcze nic straconego.
Mimo trwającego sezonu rozmawiał z
nią niemal codziennie. Kiedy tylko miał wolne, przyjeżdżał do Linzu. Naprawdę
starał się odzyskać jej zaufanie. Kiedy tylko ukończył umiarkowanie udany dla
siebie sezon, wspierał ją w czasie ostatnich przygotowań do egzaminów.
Dokładnie tak samo, jak ona wspierała go na skoczni.
Zaraz po ich zakończeniu, wraz z
paroma innymi znajomymi spędzili całe dziesięć dni w słonecznej Italii.
- Kocham cię i nigdy o tym nie zapominaj. –
szeptał jej w przerwach między namiętnymi pocałunkami, którymi doprowadzał ją
do istnego szaleństwa
- Ostatnio nie mam czasu o tym zapomnieć. –
zachichotała wpatrując się prosto w jego oczy
- Taki był zamiar. – uśmiecha się zawadiacko
sprawiając, że w tej chwili właśnie zapomniała o całym świecie, a czas się
zatrzymał. Bo kiedy całowali się tak zachłannie, a jego dłonie błądziły po
całym jej ciele znajdowała się jakby w innym świecie. I naprawdę nie chciała z
niego nigdy wyjeżdżać.
Chciała by ta chwila trwała
wiecznie. By mogła codziennie budzić się w pokoju spowitym promieniami
słonecznymi, u boku mężczyzny, którego tak bardzo kochała, że nie była sama w
stanie tego pojąć.
- Każdy dzień mógłby się tak zaczynać. –
wymruczał przyciągając ją do siebie
- Znudziłoby ci się. –odpowiada wodząc dłonią
po jego zarośniętym policzku
- Nie ma takiej możliwości. – całuje ją,
dopełniając tylko idealność i idyllę tej chwili.
Jak to w życiu bywało, wszystko
musiało mieć swój koniec. Nadeszła pora powrotu do szarej rzeczywistości. Kiedy
wróciła do rodzinnego Linzu, jej życie nie wyróżniało się niczym specjalnym. Z
racji nadmiaru wolnego czasu po ukończeniu szkoły, wraz z Leah podjęła pracę w
jednym z ośrodków fitness. Choć tak chciała odciążyć ojca, który mocno
przeżywał rozstanie z matką.
Jeśli chodziło o związek z Gregorem
to wydawało się, że wracali na dawne tory. Potrafili rozmawiać godzinami o
wszystkim i niczym. Widywali się zdecydowanie częściej, tym razem także i ona
udała się na wycieczkę do Innsbrucku. Naprawdę nie miała prawda narzekać. Zwłaszcza,
że z okazji trzeciej rocznicy związku spędzili weekend w Wiedniu, a także udało
im się na parę dni wyrwać do Achensee, tak jak mieli to w zwyczaju.
- O, jeszcze nie jesteś w ciąży? – rzuca
pogardliwie matka, kiedy staje u progu ich mieszkania
- Czego chcesz? – puszcza jej uwagę mimo uszu
- Przyszłam do ojca.
- Nie ma go jak widzisz, a ja nie mam ani
czasu ani ochoty żeby się z tobą użerać. – odpowiada obojętnie, zatrzaskując
jej drzwi niemal przed nosem. Ostatnie dwa dni były dla ciebie ciężkie bo nie
dość, że Gregor wyjechał na obóz przygotowawczy do nowego sezonu, to lada
moment miały pojawić się wyniki rekrutacji na studia. Może egzaminy nie poszły
ci tak doskonale, jakbyś tego chciała, jednak liczyła, że były wystarczające.
Rezultaty rekrutacji sprawdzały wraz
z Leah, która powiedziała, że pójdzie na studia tylko tam, gdzie jej najlepsza
przyjaciółka. Bo co to było dla jej rodziców, którzy mieli mieszkanie w centrum
Wiednia?
Obydwie zareagowały tak samo.
Dzikimi piskami i płaczem, bowiem obie zostały przyjęte. Nie posiadały się z
radości, bo jak można się nie cieszyć, gdy uda się zrealizować założony cel?
Wraz z mijającymi tygodniami,
nadchodził czas przeprowadzki do stolicy. Z wielkim żalem opuszczała ojca,
jednak ten twierdził, że sobie poradzi. Przynajmniej miała do kogo wracać.
Mieszkanie w tym ogromnym mieście
początkowo ją przytłaczało, w przeciwieństwie do przyjaciółki, która ewidentnie
czuła się jak ryba w wodzie. Z czasem
jednak przywykła do tłumów i nieustannie śpieszących gdzieś ludzi. Może nie
poczuła się tam jak w domu, jednak wiedziała, że w pewien sposób przynależy do
tego miejsca.
Żeby wynagrodzić swojemu chłopakowi
swoje zaniedbanie jakie wiązało się z przeprowadzką i studiami, postanowiła bez
uprzedzenia pojawić się na konkursie na słynnej Bergisel. A to jak się okazało,
wcale nie był tak doskonały pomysł jak pierwotnie myślała. To, co tam zobaczyło
w jednej chwili zniszczyło wszystko, w co wierzyła. Wystarczył ułamek sekundy,
aby jej serce rozsypało się jak domek z kart.
Nie było już niczego. Jego. Jej.
Ich. Wszystko odeszło.
~*~
Witam serdecznie w nowym miesiącu! Tak jak się spodziewałyście, nastąpił moment kulminacyjny dla tej części opowiadania. Pisząc część, mam na myśli tą dotyczącą przeszłości. Nie znaczy to oczywiście, że kończymy, to tak naprawdę dopiero początek tej historii :]
Trzymajcie się ciepło ♥
Nawet nie chcę sobie wyobrażać co ona zobaczyła. Boję się tego co Gregor mógł zrobić. Jeśli ją zdradził to trzeba mu nakopać bo tak się nie robi. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNic nie zdradzę :P
UsuńTylko mi nie mów, że przyłapała go na jakiś umizgach z tą długonogą blondynką! Bo dorwę i ukręcę mu łeb!
OdpowiedzUsuńNo cóż.. :D
UsuńGregor ewidentnie zachłysnął się popularnością i całym tym szumem wokół niego do tego stopnia, że zapomniał o tym, co najważniejsze. Pieniądze, sukcesy i uwielbienie fanek zdecydowanie uderzyły mu do głowy, choć sam próbuje udawać, że nic się nie zmieniło. Smutne, że wylazło z niego to gorsze "ja", i to w momencie, w którym powinien odwdzięczyć się Lil wsparciem, które ona sama okazywała mu na początku jego kariery. Obawiam się, że tym razem nie uda mu się wybrnąć z sytuacji z twarzą, w końcu Lil zobaczyła na własne oczy to, o czym od dawna plotkowano.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ojciec głównej bohaterki wreszcie postanowił uwolnić się od apodyktycznej i zgorzkniałej żony. Swoją drogą, to okropne, że matka Lil zamiast wspierać własną córkę, na każdym kroku usiłowała zmieszać ją z błotem i podkopać wiarę we własne możliwości. Czyżby nieudolne próby leczenia własnych kompleksów? Najgorsze jest to, że tacy rodzice istnieją naprawdę, a później ich dzieci mają niską samoocenę, popadają w depresję, zaburzenia odżywiania etc. Trzeba mieć naprawdę "twardy tyłek" i znać swoją wartość, bo takie zachowanie zakrawa o dręczenie psychiczne.
Pozdrawiam ♥
PS. Uwielbiam piosenkę z rozdziału ♥
To nagłe zainteresowanie dla tak młodego chłopaka nie mogła nie obyć się bez echa w jego zachowaniu ;)
UsuńKocham to, serio.
OdpowiedzUsuńI chyba ciężko byłoby mi odkochać.
A mnie to tylko i wyłącznie cieszy <3
UsuńMelduję się!
OdpowiedzUsuńKochana... powiem szczerze, musiałam chwilkę ochłonąć po tym rozdziale. Zdecydowanie zbyt dużo myśli przewinęło mi się w jednym momencie przez głowę :) Jest bosko. Naprawdę. Rewelacyjnie mi się czytało. A skoro mówisz, że "to tak naprawdę dopiero początek tej historii", to jestem podwójnie ciekawa dalszych części ^^
Gregorowi chyba trochę odbiło. Zachłysnął się zbyt łapczywie tą całą otoczką wokół siebie, popularnością i tym szumem, który się zrobił. To mu mocno zaszkodziło. I chyba trochę popsuło.
Boję się, co takiego tam zobaczyła. Czyżby ją zdradził? Przyłapała go na gorącym uczynku? Coś czuję, że teraz wszystko totalnie zawali się właśnie jak ten domek z kart i nie będzie czego zbierać...
Czekam niecierpliwie, buziaki :**
PS. Wielbię Skylar ^^
Zobaczymy, zobaczymy :D
UsuńKażdy domek z kart skazany jest na porażkę. Ale można zbudować go od nowa, tym razem z czegoś o wiele trwalszego. Ich uczucie oczywiście było ogromne ,ale wydaje mi się,że niezbyt dojrzałe. Relacje , na których najbardziej nam zależy trzeba pielęgnować, cały czas na nimi pracować. A mam wrażenie,że nasi bohaterowie zupełnie o tym zapomnieli. Cieszyli się z tego co mają,ale nie poświęcili wystarczająco dużo pracy , czasu i uwagi ,aby ten związek przetrwał.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że zbudują nowy domek. Na zawsze.
Ale znając Ciebie jeszcze troszkę potrzymasz nas w niepewności i zagwarantujesz nam emocjonalną karuzelę.
Uwielbiam Cię,ale to już z pewnością wiesz.
♥
Pięknie powiedziane ♥
UsuńZ jednej strony to faktycznie Gregorowi mogło "odwalić" z powodu popularności, ale z drugiej myślę że co druga osoba w takiej sytuacji w jakiejś mierze by się zmieniła. Trzeba mieć niezwykle, ale to niezwykle mocny charakter żeby nie popaść w egoizm i pewnego rodzaju samozachwyt. Myślę że faktycznie każdy domek z kart można budować od nowa, ale do tego potrebna jest niewiarygodna siła. W tym przypadku jest to uczucie, które łączy naszych bohaterów i jest ono niewątpliwie silne, ale czy wystarczająco...? Po tym zakończeniu jeszcze bardziej się niecierpliwie czekając na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPs. Czasem się zastanawiam czy to nie jest pewnego rodzaju uzależnienie?
Tak jak mówisz, nie mając super silnego charakteru, nikt nie jest w stanie uniknąć zmiany ;)
Usuń