pi膮tek, 16 czerwca 2017

#9.


So when you hold my hand
Do you wanna hold my heart?
When you say you want me
Is it all of me or just one part?
  


 
          By艂a kompletnie roztrz臋siona i sko艂owana. Wygl膮da艂a prawdopodobnie jak siedem nieszcz臋艣膰 bowiem na jej twarzy powoli jawi艂a si臋 sinofioletowa bruzda, w k膮ciku ust wci膮偶 czu艂a smak krwi, a z oczu p艂yn臋艂y jej 艂zy. Zupe艂nie nie rozumia艂a tego wszystkiego, co sta艂o si臋 chwil臋 temu. Nigdy nie spodziewa艂a si臋 po Sebastianie takiej furii. A ju偶 na pewno tego, 偶e b臋dzie w stanie podnie艣膰 na ni膮 r臋k臋. Pr贸bowa艂a wmawia膰 sobie, 偶e to by艂 przypadek i 偶e z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie chcia艂 tego zrobi膰. Tylko, 偶e wygl膮d jej policzka 艣wiadczy艂 zdecydowanie o czym innym. Dlatego nie wiedzia艂a, co zrobi膰 w tej chwili. Nie mog艂a wr贸ci膰 do mieszkania, nie by艂a gotowa na spotkanie z narzeczonym. Zadzwonienie do Leah wi膮za艂o si臋 z milionem pyta艅. Claudii w og贸le nie bra艂a pod uwag臋 w tym wypadku, nie chcia艂a by ogl膮da艂a j膮 w takim stanie.
            Finalnie to los wybra艂 za ni膮, bowiem na ekranie jej telefonu ukaza艂o si臋 po艂膮czenie przychodz膮ce od przyjaci贸艂ki. Chcia艂a by膰 silna, ale jak tylko us艂ysza艂a jej weso艂y g艂os, to momentalnie si臋 rozklei艂a. W zasadzie pi臋膰 minut p贸藕niej w zasi臋gu jej wzroku pojawi艂a si臋 Leah z 偶膮dz膮 mordu wymalowan膮 na twarzy.
 - Zabij臋 go. – warcza艂a w艣ciek艂a – Musimy pojecha膰 do szpitala.
 - Nie. – protestowa艂a – Nic mi nie jest.
 - Czy ty si臋 s艂yszysz?! – nie wytrzyma艂a – Masz policzek w odcieniu dodatk贸w na weselu, a one s膮 purpurowe! – lamentowa艂a
 - Leah, prosz臋 ci臋. – m贸wi艂a s艂abym g艂osem
 - Wsiadaj. – zarekomendowa艂a wyra藕nie nieusatysfakcjonowana decyzj膮 przyjaci贸艂ki. Po dziesi臋ciu minutach jazdy, zatrzymuj膮 si臋 pod kamienic膮 zamieszkiwan膮 przez Leah. Ju偶 na progu przysz艂o jej mierzy膰 si臋 ze wzrokiem zszokowanego Floriana. W przeciwie艅stwie do swojej narzeczonej, nie wypowiedzia艂 ani jednego s艂owa nagany. Poda艂 jej zimny ok艂ad patrz膮c na ni膮 ze zbola艂膮 min膮.
 - To by艂 wypadek. –m贸wi przerywaj膮c w ko艅cu niezr臋czn膮 cisz臋
 - Lilianne. – gani j膮 przyjaci贸艂ka – Dlaczego go bronisz?
 - Sebastian nie jest potworem.
 - To dlaczego nie wr贸ci艂a艣 do mieszkania? – mierzy j膮 spojrzeniem
 - Leah, daj jej spok贸j. –wtr膮ca si臋 w ko艅cu Florian – Widzisz, 偶e jest roztrz臋siona.
            W tamtej chwili potrzebowa艂a jedynie chwili spokoju, w samotno艣ci. A to otrzyma艂a dzi臋ki interwencji narzeczonego swojej przyjaci贸艂ki.
            D艂ugo le偶a艂a wpatruj膮c si臋 tempo przed siebie. Ignorowa艂a wszelkie telefony ze strony Sebastiana do tego stopnia, i偶 wyci膮gn臋艂a z telefony kart臋. Wiedzia艂a, 偶e nie by艂 na tyle g艂upi, aby nie domy艣li膰 si臋, gdzie si臋 znajdowa艂a. Tylko, 偶e w tej chwili naprawd臋 nie chcia艂a go widzie膰. Musia艂a to wszystko sobie jako艣 pouk艂ada膰. Przede wszystkim zrozumie膰 jak do tego dosz艂o.
 - Lili. – poczu艂a ciep艂膮 d艂o艅 na swoim ramieniu – Powiedz mi jak to si臋 sta艂o, prosz臋. Chc臋 ci pom贸c skarbie.
 - Sprowokowa艂am go. – wzdycha cicho – To moja wina.
 - Nie m贸w tak. – krzywi si臋 – Mimo wszystko to on ci臋 uderzy艂, nie ty jego.
 - Czy on.. dzwoni艂 do was? – pyta po d艂u偶szej chwili
 - Nie, Florian do niego zadzwoni艂. – odpowiada – Wkurzy艂 si臋.
 - Florian?
 - Mo偶e nie wygl膮da艂, ale tak. Te偶 jeste艣 jego przyjaci贸艂k膮. – g艂adzi j膮 po policzku – I zgodnie uwa偶amy, 偶e jakakolwiek przemoc wzgl臋dem kobiet nie przystoi.
            By艂a zupe艂nie wyczerpana ca艂膮 t膮 sytuacj膮, dlatego usn臋艂a bez 偶adnych problem贸w. Rano zadzwoni艂a do pracy wymawiaj膮c si臋 kiepskim samopoczuciem, nie mog艂a przecie偶 stawi膰 si臋 przed klientami wygl膮daj膮c jak bokser po walce. Zaczyna艂a mie膰 te偶 do艣膰 wzroku przyjaci贸艂ki utkwionego w jej osobie. Wiedzia艂a, 偶e pr贸bowa艂a w ten spos贸b zmusi膰 j膮 do zaakceptowania jej propozycji. Od wczorajszej rozmowy stara艂a si臋 nak艂oni膰 j膮 do przebadania si臋. Nie czu艂a si臋 w 偶aden spos贸b 藕le, na psychiczny dyskomfort nie da艂o si臋 nic pocz膮膰.
            Finalnie uleg艂a jej propozycji, liczy艂a, 偶e w ten spos贸b przynajmniej nie b臋dzie na ni膮 patrze膰 jak na ofiar臋. Bo za t膮 wcale si臋 nie uwa偶a艂a. W og贸le ca艂ego tego zaj艣cia nie traktowa艂a w kategorii przemocy domowej. By艂 to jeden, jedyny raz kiedy zasz艂o mi臋dzy nimi co艣 takiego. Dlatego pomimo jej usilnych pr贸艣b i b艂aga艅, zaraz po badaniach nakaza艂a jej zawie藕膰 si臋 do domu. Co prawda ta pewno艣膰 siebie ulotni艂a si臋, gdy sta艂a pod drzwiami mieszkania, jednak nie zamierza艂a si臋 wycofywa膰. Kiedy tylko jej stopa stan臋艂a w korytarzu, jej oczom ukaza艂a si臋 sylwetka Sebastiana.
 - Jezu, Lili. – rzuci艂 wyra藕nie poruszony – Przepraszam skarbie. Tak bardzo ci臋 przepraszam. – m贸wi 艂ami膮cym si臋 g艂osem – Nie chcia艂em ci tego zrobi膰.
 - Ale zrobi艂e艣. – stara艂a si臋 by膰 oboj臋tna, jednak w tej samej chwili pod jej powiekami zacz臋艂y gromadzi膰 si臋 艂zy
 - Nie mam nic na swoj膮 obron臋. – m贸wi艂 – Ten ca艂y wybuch by艂 idiotyczny. Nie chcia艂em ci臋 skrzywdzi膰. Wybacz mi, prosz臋. – jego g艂os dr偶a艂 – Nie chc臋 ci臋 straci膰, jeste艣 najlepszym, co spotka艂o mnie w 偶yciu. Prosz臋.
 - Nie ufasz mi, jak mamy dalej by膰 razem? – czu艂a 艂zy sp艂ywaj膮ce po policzkach
 - Daj mi szans臋, prosz臋. – otar艂 jej 艂z臋 – To si臋 nigdy wi臋cej nie powt贸rzy. Przysi臋gam na wszystko.
 - To tylko s艂owa.
 - Wiem skarbie. – patrzy艂 na ni膮 – Zrobi臋 wszystko, tylko nas nie skre艣laj.
 - Dobrze. – uleg艂a jego b艂aganiom nie maj膮c poj臋cia na co tak naprawd臋 si臋 zapisa艂a. Zastanawiaj膮c si臋, czy warto wierzy膰 jego s艂owom, nawet je艣li wydawa艂o jej si臋, 偶e go kocha.
            Przez chwil臋 mia艂a wra偶enie, 偶e ta karczemna k艂贸tnia wcale nie mia艂a miejsca bowiem Sebastian by艂 potulny jak baranek, b臋d膮c niemal na ka偶de jej skinienie. W pewien spos贸b schlebia艂o jej jego zainteresowanie, jednak nie zamierza艂a z dnia na dzie艅 zapomnie膰. Zw艂aszcza, 偶e policzek w fioletowych barwach jej codziennie o tym przypomina艂. Ca艂kowite zakrycie go makija偶em graniczy艂o z cudem, zw艂aszcza, 偶e wci膮偶 widoczna by艂a lekka opuchlizna. Wprawne oko obserwatora mog艂o zauwa偶y膰 go bez najmniejszych problem贸w, jednak w wi臋kszo艣ci tak si臋 nie dzia艂o.
 - Jezu, co ci si臋 sta艂o? – s艂yszy na powitanie pytanie swojego ulubionego klienta
 - Mnie te偶 mi艂o ci臋 widzie膰. –u艣miecha si臋 ironicznie – Idziemy?
 - Odpowiesz mi? – mierzy艂 j膮 spojrzeniem
 - Wypadek w czasie porz膮dk贸w. – odpowiada po chwili namys艂u po czym po prostu rusza przed siebie w kierunku mieszkania. Dobre dziesi臋膰 minut rozwodzi艂a si臋 nad wszelkimi aspektami mieszkania jakie w艂a艣nie mu pokazywa艂a, jednak momentalnie ucich艂a dostrzegaj膮c, 偶e on wcale jej nie s艂ucha艂.
 - Co? – nie wytrzyma艂a w ko艅cu
 - Zaatakowa艂 ci臋 mop czy 艣cierka do kurzu? – zapyta艂 z wyra藕n膮 w g艂owie ironi膮
 - Nie tw贸j interes. – odpar艂a spogl膮daj膮c na niego wyczekuj膮co. Instynktownie si臋 cofn臋艂a, gdy zrobi艂 krok ku niej. Na swoje nieszcz臋艣cie wpad艂a na 艣cian臋, w duchu zastanawiaj膮c si臋, co te偶 mog艂o si臋 za chwil臋 sta膰.
            Skrzywi艂a si臋 z b贸lu, gdy przejecha艂 kciukiem po jej policzku, tym samym niwecz膮c jej makija偶ow膮 zas艂on臋.
 - Mo偶esz wciska膰 kity o nieszcz臋艣liwym przypadku jakim艣 nieznajomym klientom, ale nie mi. –odezwa艂 si臋 w ko艅cu – Kto ci to zrobi艂?
- Nie zamierzam z tob膮 rozmawia膰 na ten temat, bo ju偶 wyrazi艂am swoje zdanie w tej kwestii. –stara艂a si臋 nad sob膮 panowa膰
 - Przecie偶 widz臋 w twoich oczach, 偶e k艂amiesz. – stwierdza – Znam ci臋.
 - Zna艂e艣. –m贸wi gniewnie – Nie masz o mnie zielonego poj臋cia. –m贸wi przez zaci艣ni臋te szcz臋ki kipi膮c ze z艂o艣ci
 - Och, naprawd臋? – na jego ustach jawi si臋 delikatny u艣mieszek – A co je艣li zrobi臋 tak. – opar艂 swoj膮 d艂o艅 tu偶 obok jej twarzy – Albo tak. – 艣ciszy艂 ton g艂osu drug膮 d艂oni膮 wodz膮c po jej ramieniu
 - Sko艅czy艂e艣? – zaciska艂a z臋by
 - Mo偶esz m贸wi膰 jedno, ale twoje zdradzieckie cia艂o m贸wi co艣 zupe艂nie innego.
 - Ju偶 dawno dupku straci艂e艣 mo偶liwo艣膰 do wypowiadania si臋 za moje cia艂o. –wyswobodzi艂a si臋 z tego niekomfortowego po艂o偶enia
 - Mo偶e i jestem dupkiem, ale nigdy bym ci臋 nie uderzy艂.
 - Wystarczy. – niemal wykrzycza艂a – Kim jeste艣 by w og贸le co艣 takiego m贸wi膰? By wypowiada膰 si臋 na temat mojego 偶ycia? Podpowiem ci: nikim.
 - Wiem, 偶e od sze艣ciu lat jestem nikim. Zbyt dobrze. – odpowiada – Ale sama wiesz, 偶e cho膰 czasem desperacko udajemy, 偶e czego艣 nie pami臋tamy, to nie jest to mo偶liwe.
 - Sko艅czyli艣my na dzisiaj. – odwraca si臋 na pi臋cie i w po艣piechu opuszcza budynek. Najch臋tniej teleportowa艂aby si臋 jak najdalej st膮d. Jak najdalej od tego bezczelnego kretyna. Sama my艣l o nim powodowa艂a natychmiastowe wrzenie krwi w jej wn臋trzu. Sama nie wiedzia艂a dlaczego reagowa艂a tak emocjonalnie, jednak nie mia艂a najmniejszych ch臋ci si臋 nad tym zastanawia膰.
            Nast臋pnie dni wydawa艂y si臋 by膰 bardzo do siebie podobne. Poza prac膮, jej ca艂a uwaga skupiona by艂a na Sebastianie. Naprawd臋 stara艂 si臋 odzyska膰 to, co straci艂 w jej oczach par臋 dni temu i musia艂a przyzna膰, 偶e we wszystkich swoich czynach by艂 ogromnie skuteczny. Nie naciska艂 jej, stopiono ponownie wkupia艂 si臋 w jej 艂aski. Co prawda dalej musia艂 mierzy膰 si臋 z morderczym wzrokiem Leah i dystansem ze strony Floriana, aczkolwiek wiedzia艂a, 偶e w ko艅cu i oni mu odpuszcz膮.
            Zw艂aszcza, 偶e w ramach odkupienia win, zaproponowa艂 im weekend w Madrycie. Narzeczony Leah zosta艂 kupiony niemal z miejsca, by艂 ogromnym fanem madryckiej dru偶yny pi艂karskiej, wi臋c taki wyjazd by艂 dla niego jak wygrana na loterii. Tak偶e i Leah finalnie porzuci艂a z艂owieszcze spojrzenie, cho膰 w jej przypadku da艂o si臋 wci膮偶 zauwa偶y膰 ogromn膮 rezerw臋.
            Pogoda w hiszpa艅skiej stolicy wyra藕nie sprzyja艂a wszelkim aktywno艣ci膮 turystycznym. Plaza Mayor, Stadio Santiago Bernabeu, Pa艂ac Kr贸lewski czy Muzeum Narodowe to tylko jedne, z wielu madryckich atrakcji. Poza nimi znale藕li tak偶e chwil臋 na posmakowanie doskona艂ej hiszpa艅skiej kuchni czy po prostu na pospacerowanie klimatycznymi uliczkami miasta. Zdecydowanie by艂 to przyjemny weekend.
            Tym bardziej powr贸t do szarej rzeczywisto艣ci by艂 przygn臋biaj膮cy. Po zaczerpni臋ciu ciep艂ych hiszpa艅skich promieni s艂onecznych ci臋偶ko by艂o przyzwyczai膰 si臋 do austriackich ch艂od贸w.
 - Panie Messer, ciesz臋 si臋, 偶e znalaz艂 pan chwil臋. – u艣miecha si臋 do w艂a艣ciciela mieszkania, kt贸re ostatnio odwiedzi艂a wraz z Gregorem. Bo oprowadzaniem raczej nie mog艂a tego nazwa膰. Chc膮c unikn膮膰 niepotrzebnych spi臋膰 i wybuch贸w postanowi艂a na obecno艣膰 osoby trzeciej. W jej obecno艣ci nie by艂o mo偶liwo艣ci, aby zn贸w zacz膮艂 czyni膰 jej wyrzuty. M贸g艂 jedynie mierzy膰 j膮 z艂owieszczym spojrzeniem, potakuj膮c przyja藕nie w艂a艣cicielowi mieszkania.
            Po obszernej, blisko dwudziestominutowej prezentacji w postaci monologu m臋偶czyzny do rozmowy z nim w艂膮czy艂 si臋 sam zainteresowany, przez co czu艂a si臋 do艣膰 zb臋dna.
 - Przepraszam najmocniej, ale mam za chwil臋 s艂u偶bowe spotkanie, tak偶e b臋dziemy w kontakcie panno Weiner. – kiwa g艂ow膮 – Mam nadziej臋, 偶e do zobaczenia panie Schlierenzauer. – podaje mu d艂o艅 by po chwili znikn膮膰 z ich pola widzenia.
            Nieco skr臋powana niezr臋czn膮 cisz膮 postanowi艂a uda膰 si臋 w kierunku wyj艣cia. Nie mia艂a absolutnie nic do dodania w kwestii prezentacji mieszkania, uznaj膮c tym samym spotkanie za zako艅czone.
 - Nie zaczynaj. – m贸wi ch艂odno, gdy czuje zaci艣ni臋te na swoim nadgarstku palce
 - Naprawd臋 chcia艂bym z tob膮 porozmawia膰. – spogl膮da na ni膮 uwa偶nie
 - Nie mamy o czym rozmawia膰 Gregor. Ju偶 nie. – kr臋ci g艂ow膮
 - Po prostu chcia艂bym to wyja艣ni膰 ca艂e to g贸wno jakie si臋 wydarzy艂o mi臋dzy nami.
 - Ale po co do tego wraca膰? Wymaza艂am ze swojego 偶ycia to wszystko, co dzia艂o si臋 sze艣膰 lat temu. Nie ma w nim najmniejszego miejsca na ciebie. – dodaje – Zrozum.
 - Mo偶e po prostu w ten spos贸b uda si臋 definitywnie zamkn膮膰 ten rozdzia艂? –zastanawia si臋
 - Ja ju偶 to zrobi艂am i bez twoich t艂umacze艅.
 - Nie s膮dz臋. – odpowiada z nonszalancj膮
 - Nie obchodzi mnie co my艣lisz. – fuka – Pu艣膰 mnie.
 - Nie zrobi臋 ci krzywdy. –艣ci膮ga brwi - Nie jestem nim.
 - G贸wno wiesz. – nie wytrzymuje – To przez ciebie si臋 rozstali艣my, po jak膮 choler臋 chcesz wi臋c ci膮gn膮膰 ten temat? Podj膮艂e艣 wtedy do艣膰 jasn膮 decyzj臋.
 - Mo偶e dlatego, 偶e nie daje mi to pieprzonego spokoju?! – w ko艅cu i on daje si臋 ponie艣膰 emocjom – Bo odci臋艂o mi cholerne my艣lenie i straci艂em mi艂o艣膰 swojego 偶ycia?
 - Mam uwierzy膰? – prycha – Gdyby艣 faktycznie mnie kocha艂, nigdy by艣 mi tego nie zrobi艂.
 - Kocha艂em ci臋 jak g艂upi i doskonale to wiesz. – patrzy prosto w jej oczy – Nie chc臋 偶eby艣 mi wybaczy艂a, bo wiem, 偶e na to nie zas艂uguj臋. Zas艂ugujesz na to, by po prostu us艂ysze膰 moj膮 wersj臋.
 - Nie chc臋 jej s艂ysze膰. Chc臋 偶eby艣 w ko艅cu znikn膮艂 z mojego 偶ycia i da艂 mi spok贸j. –wypuszcza g艂o艣no powietrze z ust – Lepiej mi si臋 偶yje bez ciebie.
 - Nie jeste艣 zbyt przekonuj膮ca.
 - Nie obchodzi mnie to Gregor. Przesta艅 ze mn膮 pogrywa膰. – wzdycha – Sko艅czy艂am z tob膮 wiele lat temu.
 - Szkoda, 偶e ja tego nie umia艂em. –m贸wi cicho ze wzrokiem utkwionym w jej oczach. Nie potrafi艂a przerwa膰 tej wymiany spojrze艅. S艂ysza艂a tylko swoje serce, bij膮ce jak oszala艂e i ci臋偶ki oddech.
 - Nie. – doda艂a s艂abym g艂osem, gdy zrobi艂 krok w jej stron臋. Oczywi艣cie nie zatrzyma艂o go to przed uczynieniem kolejnych, by po chwili sta膰 tu偶 przed ni膮. Ba艂a si臋 podnie艣膰 spojrzenie. Chcia艂a stamt膮d jak najszybciej wyj艣膰, jednak jej nogi odmawia艂y pos艂usze艅stwa. Przestawa艂a panowa膰 nad w艂asnym cia艂em, kt贸re okaza艂o si臋 okrutnie zdradzieckie w tej chwili. Zw艂aszcza, 偶e ruchem r臋ki zmusi艂 j膮 na spojrzenie na siebie. Wtedy prawdopodobnie kompletnie przepad艂a.
 - Nie r贸b tego. –wydusi艂a z siebie czuj膮c na sobie jego oddech
 - Popatrz mi w oczy i ka偶 mi przesta膰. –odpar艂 mi臋kko wodz膮c opuszkami palc贸w po jej twarzy, nie przeoczaj膮c ust.
 - Mia艂e艣 ju偶 swoj膮 szans臋 Gregor, teraz jestem z kim艣 innym. – m贸wi stanowczo – Musisz si臋 pogodzi膰, 偶e nas ju偶 nigdy nie b臋dzie.
 - Pogodzi艂bym si臋, gdyby twoje oczy nie 艣wieci艂yby si臋 jak pi臋ciofunt贸wki, a oddech nie brzmia艂 jak po przebiegni臋ciu maratonu. –odpiera tu偶 przy jej uchu powoduj膮c przy tym dreszcze. Przestawa艂a ju偶 panowa膰 nad w艂asnymi reakcjami, czuj膮c, i偶 jest u kresu samokontroli. Jego twarz znajduj膮c si臋 dos艂ownie milimetry od jej wcale nie u艂atwia艂a sprawy. Zamkn臋艂a oczy, staraj膮c si臋 my艣le膰 o Sebastianie i ich zwi膮zku, jednak w tamtej chwili nawet jej umys艂 wydawa艂 si臋 jej nie s艂ucha膰.
 - Musz臋 i艣膰, mam spotkanie. – pr贸bowa艂a rozpaczliwie wydosta膰 si臋 z tej pozycji – Prosz臋, nie utrudniaj mi tego.
 - Ale co ja ci utrudniam skoro sama powiedzia艂a艣, 偶e ju偶 od dawna ci臋 nie interesuj臋. – prowokowa艂 j膮 – Chyba, 偶e jednak nie by艂a艣 do ko艅ca szczera.
 - Utrudniasz mi wyj艣cie stoj膮c zdecydowanie za blisko. – m贸wi dr偶膮cym g艂osem
 - Perspektywa wyj艣cia tak bardzo ci臋 rozochoci艂a? – u艣miecha si臋 cwaniacko
 -Przesta艅 sobie wyobra偶a膰 co艣, czego nie ma. – gani go, na co on jednak nie odpowiada. Po prostu i bez najmniejszych opor贸w po prostu wpija si臋 w jej usta, nie daj膮c jej nawet u艂amka sekundy na reakcj臋. Zupe艂nie zaskoczona jego czynem, za wszelk膮 cen臋 stara si臋 go odepchn膮膰, jednak przynosi to skutek odwrotny od zamierzonego. Ca艂owa艂 j膮 zach艂annie mocno obejmuj膮c ramionami. Nie mia艂a najmniejszych szans, aby uciec. Mog艂a, wi臋c tylko sta膰 i pozwoli膰 na to, by wszystkie wspomnienia powraca艂y do jej 偶ycia z ka偶dym kolejnym poca艂unkiem. By wszystkie gromadzone latami wspomnienia zn贸w sta艂y si臋 偶ywe.
            A to musia艂a przyzna膰, przera偶a艂o j膮 najbardziej. Bowiem konfrontacja przesz艂o艣ci z tera藕niejszo艣ci膮 mog艂a si臋 okaza膰 dla niej op艂akana w skutkach. 

~*~ 
Wbrew wszelkim nadziejom, Sebastian nie zniknie tak szybko z 偶ycia Lili. A na dodatek, Gregor postanowi艂 przej艣膰 do ofensywy. Jednymi s艂owy, robi si臋 ciekawie :D
 Nast臋pny epizod pojawi si臋 prawdopodobnie w nast臋pn膮 sobot臋, b膮d藕 niedziel臋. Nasta艂 teraz ci臋偶ki czas dla wszystkich student贸w, w tym i dla mnie, tak偶e wybaczcie wszelkie op贸藕nienia. No i oczywi艣cie wszystkim moim czytelniczkom-studentkom 偶ycz臋 powodzenia i wytrwa艂o艣ci!
Mi艂ego weekendu ♥
           

14 komentarzy:

  1. O M脫J BO呕E. Potrzebuj臋 oddechu i kolnych 10 minut na przeczytanie po raz kolejny ostatnich zda艅. Jestem tak rozkochana w tym opisie, 偶e zapomnia艂am jak si臋 nazywam. Tak finezyjnie i pi臋knie napisany nie by艂 chyba 偶aden fragment, kt贸ry przyku艂 moj膮 uwag臋. Dziewczyno m贸wi臋 bez podkoloryzowania, 偶e czytaj膮c odp艂ywa艂am i unosi艂am si臋 we w艂asnej g艂owie. A po przeczytaniu ostatniego wyrazu patrzy艂am si臋 w tekst wzrokiem przepe艂nionym pustk膮 i oszo艂omieniem. Dzi臋kuj臋 ci za porcj臋 TAKICH emocji i TAKIEJ wra偶liwo艣ci w opisie. Zdecydowanie dodaj臋 ten wpis do ukochanych i niejednokrotnie do niego wr贸c臋.

    Dzi臋kuj臋 przeogromnie r贸wnie偶 za to, 偶e by艂a艣 i jeste艣 moim czytelnikiem. Oficjalnie przemieni艂am si臋 w feniksa i zapraszam na kolejn膮 cz臋艣膰 http://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/2017/06/19-rzes-melodia-drzaca-porankiem.html

    OdpowiedzUsu艅
  2. Ojejuniu!�� Na tak膮 scen臋 mi臋dzy Lili, a Gregorem czeka艂am!

    OdpowiedzUsu艅
  3. Jestem!
    O Boziu.. powt贸rz臋 si臋 pewnie po raz kt贸ry艣, ale naprawd臋 zazdroszcz臋 ci talentu. Wszystko jest tak pi臋knie opisane... cudo. Po prostu. Ciesz臋 si臋, 偶e mog臋 tu by膰 i czyta膰 twoj膮 histori臋.
    "Pogodzi艂bym si臋, gdyby twoje oczy nie 艣wieci艂yby si臋 jak pi臋ciofunt贸wki, a oddech nie brzmia艂 jak po przebiegni臋ciu maratonu", w艂a艣nie za takie fragmenty uwielbiam twoje dialogi. I ko艅c贸wka w og贸le mnie rozbroi艂a na kawa艂ki. Ostatnio chyba podchodz臋 zbyt emocjonalnie do opowiada艅, mam jakie艣 skrzywienie :) Na tak膮 scen臋 warto by艂o czeka膰. Jestem niesamowicie ciekawa, co dalej przygotujesz.
    Weny, buziaki :**
    No i 艂膮cz臋 si臋 razem z tob膮 w tym "sesyjnym" b贸lu, damy rad臋, kto jak nie my? :D

    OdpowiedzUsu艅
    Odpowiedzi
    1. Polecam przygotowa膰 si臋 na totalny rollercoaster :D

      Usu艅
  4. Czeka艂am na tak膮 scene chocia偶 wiem ,偶e prawdopodobnie jest to tylko jednorazowa akcja bo nie s膮dze 偶eby Sebastian odpusci艂 :/

    Ps.Sesja - depresja, co? Powodzenia 偶ycz臋!!

    OdpowiedzUsu艅
  5. Co艣 pi臋knego <3

    OdpowiedzUsu艅
  6. Oczekuje z niecierpliwo艣ci膮 na kolejny <3

    OdpowiedzUsu艅
  7. Mia艂am wra偶enie, 偶e na ostatni膮 scen臋 czeka艂am d艂ugie wieki, ale jest i to najwa偶niejsze. Gdyby por贸wnywa膰 Gregora i Sebastiana to przy tym pierwszym jest niebo, kt贸re przypomina wat臋 cukrow膮 :3 a ten drugi wprowadza w d贸艂, niszcz膮c wszystko, co dobre. Kiedy "kochany" narzeczony dowie si臋 o tym poca艂unku to na twarzy Lil znowu pojawi si臋 dekoracja wesela jestem tego pewna, bo alkoholik zawsze si臋ga po kieliszek, wi臋c i damski bokser nigdy nie zrywa z przemoc膮.
    Zapraszam do mnie, mocno Ci臋 艣ciskam i 偶ycz臋 wspania艂ych wakacji :)

    OdpowiedzUsu艅