piątek, 21 kwietnia 2017

#3.

Running through the heat heartbeat

You shine like silver in the sunlight
You light up my cold heart
It feels right in the sun, the sun
We're running round and round
Like nothing else could matter in our life



2008 r.

            Siedemnaście lat to wiek, w którym jesteś już za stary na pójście na bajkę do kina, a jednak wciąż liczysz za mało wiosen żeby legalnie napić się alkoholu. Jest to ostatni rok przed oficjalnym wkroczeniem w tą przysłowiową dorosłość. Tą jakże wyczekiwaną przez wielu młodych ludzi, którzy mają utopijne wizje tego, jak naprawdę to wygląda. W dniu osiemnastych urodzin nie czujesz się nagle niezwykle dojrzale ani inaczej. Jesteś tą samą osobą, którą byłeś dzień czy dwa temu. W twojej głowie nie włącza się nagle tryb „dorosłość”. Ona przychodzi tak naprawdę o wiele później, gdy w końcu wyprowadzasz się z rodzinnego domu i zaczynasz żyć na własny rachunek. A to często jest dla wielu skok na naprawdę głęboką wodę. Bo jak to, nie ma już mamy, która zrobi obiad, pozmywa i wypierze twoje brudne skarpety? Oczywiście nie jest to prawidłowość sprawdzająca się w absolutnie każdym przypadku. Pani Weiner dołożyła wszelkich starań, aby żadna z jej idealnych, w oczach jej znajomych, córek skończyła w tej kategorii. Z całą pewnością już w chwili narodzin miała już opracowany cały konspekt na ich życie. Można sobie wyobrazić jej rozczarowanie, gdy pierworodna córka w żaden sposób nie spełniała żadnego z punktów planu. Od małego kolejno odrzucała wszelkie prestiżowe zajęcia dodatkowe jakie jej proponowała, nie chciała ubierać przesadnie kolorowych sukieneczek, a do tego zainteresowała się sportem zimowym. A z upływem lat, przysparzała jej tylko utrapień. Nie uczyła się najlepiej w szkole, choć jej stopnie tak naprawdę nigdy nie spadały poniżej dobrego poziomu. Nie śpiewała ani nie chodziła na balet. Nie planowała studiowania medycyny. Nie miała chłopaka z wielkimi perspektywami naukowymi. Po prostu nie była taka, jaką miała być w zamyśle matki. Całe szczęście, że była jeszcze Claudia, która podniosła upadłe ambicje matki.
  - Elias, to wszystko twoja wina! – grzmiała – Jak coś takiego mogło wyrosnąć pod moim dachem! – rozpaczała
 - Przykro mi, że nie jestem tak dobrze wytresowana jak Claudia! – niemal krzyczała
 - Nie wiem, gdzie popełniłam błąd. – kręciła z niedowierzaniem głową
 - Zamiast cieszyć się razem ze mną z mojego szczęścia to jak zwykle tylko pokazujesz jak bardzo mnie nienawidzisz.
 - Nie bądź niemądra, jesteś moją córką, jak miałabym cię nienawidzić?
 - A co niby mam myśleć? Nigdy nie byłaś dla mnie kochającą matką i doskonale to wiesz, w końcu jesteś psychoterapeutą. – ironizowała – Nawet nie wiesz jak bardzo czekam na moment, w którym w końcu skończę szkołę.
 - Jeszcze może mi powiesz, że nie planujesz iść na studia i widzisz wspólną przyszłość z tym chłoptasiem? – prycha
 - Jako, że nie uznajesz żadnych innych studiów poza prawem i medycyną to wychodzi na to, że nie.
 - Jesteś taka głupiutka. - kręci głową –Myślisz, że czeka cię z nim jakaś przyszłość? Że on w ogóle cię kocha?
 -A skąd ty możesz w ogóle to wiedzieć?
 - To młody, przystojny chłopak u progu wielkiej kariery, mający dookoła całą masę pięknych dziewczyn, myślisz, że pokochałby akurat kogoś takiego jak ty? Nie rozbawiaj mnie. – powiedziała chłodno, a w jej oczach momentalnie stanęły łzy. Była wyczerpana tym poniżaniem ze strony matki. – Zabawi się tobą, zostawi z brzuchem i tyle będziesz go widziała. Wspomnisz moje słowa. Dobrze, że chociaż twoja siostra jest rozważniejsza.
 - Przynajmniej jedno dziecko ci się udało. – mówi z żalem po czym niemal biegiem rzuca się w kierunku pokoju i pada na łóżko. Chowa twarz w poduszce i szlocha żałośnie. Naprawdę nienawidzi tej kobiety. Nie miała pojęcia, że własna matka może mieć w sobie tyle jadu i nienawiści w stosunku do własnego dziecka. I to kobieta, która rzekomo zawodowa pomaga innym w rozwiązywaniu problemów. Dla niej była nikim innym, jak potworem. Chciała żeby zniknęła z jej życia, nigdy więcej go nie niszcząc.
            Na nieszczęście, czekały ją jeszcze niecałe dwa lata spędzone pod jednym dachem z tą kobietą. Postanowiła nie wchodzić jej w drogę, a przynajmniej nie dawać powodów do sprzeczek, co było dość skuteczną taktyką na przestrzeni kilku dni. Niestety, problemy wyskakiwały same, jak na zawołanie.
 - Nie zgadniesz kto dzisiaj do nas dzwonił. – mówi kobieta przy śniadaniu – Niejaka Angelika Schlierenzauer skarbeńku. – wypowiadając te słowa spogląda na córkę – Pytała, czy nie miała byś ochoty dołączyć do nich na wyjazd do Oberstdorfu na jakiś puchar czy coś w lataniu.
 - Mistrzostwa świata w lotach. – poprawił ją Elias
 - Nie ważne. – przewraca oczami – Jesteś nieletnia, więc potrzebowałabyś zgody choć jednego opiekuna. – uśmiecha się ironicznie – Ja do tego ręki nie przyłożę.
 - W porządku, ja z nią pojadę. – odezwał się nagle pan Weiner, zaskakując wszystkich, prawdopodobnie z samym sobą na czele. 
 - Żartujesz sobie? – syczy kobieta
 - Nie. – odpowiedział z powagą mężczyzną – Zawsze chciałem zobaczyć loty na skoczni mamuciej na żywo, a Lili będzie miała okazję, żeby spotkać się z chłopakiem.
            Obraz wytrąconej z równowagi Johanny Weiner był z całą pewnością wart wielu pieniędzy. A już na pewno osobistej satysfakcji jej córki, która w końcu miała okazję odnieść triumf nad złowieszczą matką.
            Nie posiadała się z radości na samą myśl, że w końcu będzie mogła go zobaczyć. Mimo, że czasami naprawdę ją denerwował i miała ochotę go zamordować, to naprawdę tęskniła. Może od czasu pamiętnych wakacji nie widzieli się specjalnie często, jednak naprawdę udawało im się utrzymywać tą relację w dobrej kondycji.
 - Tato, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. – mówi kiedy finalnie docierają do Oberstdorfu
 - Chociaż tak mogłem ci wynagrodzić ostatnie zachowanie matki. – uśmiechnął się – Wiesz, że ona cię kocha, tylko nie do końca umie to okazać.
 - Ciężko mi w to uwierzyć. – krzywi się – Dobrze przynajmniej, że mam ciebie.
 - Zawsze będziesz moją małą dziewczynką Lil. – mówi ciepło po czym zamyka w objęciach swoją ukochaną córkę. Elias nigdy nie był zbyt wylewny w uczuciach, jednak jego córka zawsze wiedziała, że mogła na niego liczyć. Nawet jeśli w domu nie miał zbyt wiele do powiedzenia bo tam, rządziła despotyczna żona. Swoją rodzicielską objawiał między innymi właśnie w takich drobnych gestach. A to było już dużo.
            Po zajęciu miejsca w hotelu nadszedł czas na wizytę na słynnej Heini-Klopfer-Skiflugschanze, robiącej niesamowite wrażenie. W zasadzie to zapierała ona dech w piersiach. To można było powiedzieć o tej mamuciej skoczni w telegraficznym skrócie. Atmosfera panująca wokół to była osobna historia bo trzeba było przyznać, doping był niesamowity. Występy faworytów także nie odbiegały urodą od owych elementów. Po pierwszym dniu zmagań, na czele stawki przewodził Bjørn Einar Romøren, tuż przed austriackim skoczkiem. Właśnie tym, dla którego tu przyjechała i na którego obecność właśnie oczekiwała.
 -Lili?! Nie wierzę, nic nie powiedziałaś? – po pojawieniu się wśród najbliższych to nie oklaskująca go rodzina skupiła całą jego uwagę, tylko właśnie ona. Nie minęła właściwie chwila, a już tonęła w jego objęciach. Wtedy cały zgiełk panujący dookoła jakby zniknął. Jakby cały świat się właśnie w tej chwili zatrzymał i liczyli się tylko oni.
 -Naprawdę się nie spodziewałem. – mówi kiedy leżeli obok siebie na hotelowym łóżku
 - Chciałam ci zrobić niespodziankę, zwłaszcza, że ktoś całkiem niedawno się zestarzał i nie miałam okazji złożyć mu osobiście życzeń. – uśmiechnęła się szeroko nachylając się nad nim – Wszystkiego najlepszego mistrzu, żebyś sięgnął gwiazd i nigdy, przenigdy nie zapomniał, że ludzie kochają cię takiego, jakim jesteś w tej chwili i żebyś nigdy się nie zmieniał.
 - Najlepsze już mam, właśnie na mnie patrzy. – dodaje cicho po czym ich usta łączą się w długim i namiętnym pocałunku. Byli tak spragnieni własnej bliskości, że oderwali się od siebie dopiero w chwili, w której przestali czuć własne usta.
 -Kocham cię. – wypowiada cicho te słowa, całując ją w czoło – Płaczesz? – pyta po chwili
 - Ja po prostu.. też cię kocham. – pociąga nosem – A w zasadzie nikt dawno mi już tego nie mówił. – poczuła jak pojedyncza łza spłynęła po jej policzku
 - Zasługujesz by mówić ci to codziennie, do końca życia. – otarł słoną strużkę z jej policzka – A twoja matka nie ma racji, bo nic co ci mówi nie jest prawdą. – gładzi dłonią jej policzek
 - Nie jesteś najbardziej obiektywną osobą w tej sprawie, wiesz?
 - Po prostu wkurza mnie, że moja piękna i mądra dziewczyna musi słuchać takich rzeczy od własnej matki. – krzywi się
- Już niedługo. – sili się na uśmiech – Przeżyłam z nią tyle lat, że te następne dwa to nic.
            Następny dzień okazał się być jeszcze lepszy. Emocje pod skocznią sięgnęły absolutnego zenitu, bowiem ostateczną bitwę o złoty medal mistrzostw świata w lotach zdobył osiemnastoletni skoczek z Austrii. A tuż po ogłoszeniu wyników nie pobiegł do trenera, matki czy kolegów z drużyny. Pobiegł prosto do niej. Wziął ją w ramiona i wirował dookoła własnej osi, niczym pijany ze szczęścia. Nie mógł uwierzyć, że udało mu się wygrać pierwsze trofeum w seniorskiej karierze tak szybko. Wielu sportowców, zdecydowanie bardziej doświadczonych latami walczy o ten jeden sukces, a jemu przyszło to z taką łatwością i to niedługo po skończeniu wieku juniora. Było to ogromną sensacją, a co za tym szło, był na medialnym świeczniku. Chcieli wiedzieć o nim dosłownie wszystko. Wejść  mu dosłownie do łóżka, znać każdy możliwy smaczek z życia prywatnego. A hienom medialnym nie mogło ujść uwadze, iż zaraz po zwycięskim skoku pognał do dziewczyny. A ona była wręcz przerażona tym zainteresowaniem. Chciała się po prostu schować z dala od tego zgiełku, jednak doskonale wiedziała, że będąc z Gregorem, to nie będzie długo możliwe. Bo nawet w czasie niezwykle krótkich wakacji w Achensee można było spotkać dziennikarzy. Zwłaszcza, że sukcesy się mnożyły, a nadchodzący sezon zwiastował tylko kolejne.
 - W przyszłym roku też planujesz wakacje w Achensee? – pyta ją, gdy siedzą przytuleni nad brzegiem jeziora
 - Nie mam pojęcia. –wzrusza ramionami – Czemu pytasz?
 - Będziesz pełnoletnia..
 - Szykujesz uprowadzenie?
 -Kusząca perspektywa. – uśmiecha się przytulając ją do swojej piersi – Wiesz, że to tak jakby nasza rocznica? – zmienia po chwili temat
 - Mogę powiedzieć tylko tyle, że faktycznie miałeś rację dwa lata temu, naprawdę uczyniłeś moje życie lepszym.
 - I mam zamiar czynić to jeszcze przez długi czas skarbie.- mówi cicho obejmując ją szczelnie ramionami sprawiając, że poczuła się jakby była po prostu w domu.
            Tak jak i poprzednie, także i te wakacje nie mogły trwać w nieskończoność, choćby bardzo tego chcieli. Tym razem jednak mogli naprawdę spędzić wspólnie te ostatnie chwile lata, bowiem ukochana pani Weiner wróciła wcześniej w związku z remontem domu, a jej małżonek nie miał nic przeciwko przesiadywaniu Gregora w ich tymczasowym miejscu zamieszkania. Nawet jeśli te odwiedziny znacznie się przeciągały.
 - Przestań. – mruczała z rozkoszy kiedy całował ją wzdłuż szyi
 - Doskonale wiemy, że wcale tego nie chcesz. – popatrzył wesoło w jej oczy – A ja pragnę zauważyć, że zobaczymy się dopiero za ponad miesiąc.
 - Aż boję się do czego możesz się posunąć. –zachichotała
 - Spokojnie, za ścianą i tak mieszka agent wywiadu, znam granicę. – żartuje
 - Szkoda. – dodaje cicho
 - Jezu, nie mów mi tak bo jeszcze o nich przypadkiem zapomnę. – mówi nie odrywając od niej wzroku, po czym przechodzi do składania ciepłych pocałunków na jej ustach i wodzeniu dłońmi po jej ciele.
            Patrząc jak spokojnie spał z ręką przerzuconą przez jej talię nie można było się nie uśmiechnąć. Gołym okiem widać było, iż ta dwójka była sobie przeznaczona i tylko jakaś nadludzka siła mogła odebrać im to szczęście i uczucie jakie mieli. Bo niewątpliwie nie widzieli poza sobą świata i nie było minuty, aby o sobie nie myśleli. A to wydawać się mogło, wyglądało jak początki  niekończącej się historii o wielkiej miłości.


~*~
Witam po raz kolejny. Niezmiernie cieszy i motywuje mnie Wasza obecność! <3  W sekrecie mogę Wam powiedzieć, że tak się tu rozpędziłam z pisaniem, iż mogłabym przynajmniej do połowy czerwca już nic tu nie napisać i żyć na tym gigantycznym zapasie :P
Co do samej historii, to na razie nie dzieję się w zasadzie nic specjalnego, powoli poznajecie wszelkie kulisy życia głównej bohaterki z nastoletnich la. Spokojnie, jeszcze tylko chwilka i wrócimy do teraźniejszości, a wtedy.. będzie się działo ;)


Jeśli czytasz, skomentuj, to +10 do motywacji! ♥

18 komentarzy:

  1. Witaj, uwielbiam Gregora;) a to opowiadanie jest naprawdę świetne. Na pewno zostanę do końca. Trochę szkoda mi głównej bohaterki przez to jak traktuje ją matka. Podoba mi się to jak w oryginalny sposób opisujesz każdy wiek. W niektórych momentach czuję się jakbym czytała o sobie;). Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Gregor w tym opowiadaniu jest taki słodki i kochany. Szkoda mi, że matka tak ją traktuje. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Kochana, rozdział jest rewelacyjny, naprawdę. Aż zaczynam żałować, że nie jest nieco dłuższy, bo chciałoby się więcej i więcej ^^
    Uwielbiam Gregora właśnie takiego, jakiego nam tutaj przedstawiasz. Jest niesamowicie uroczy, że trudno byłoby go choć trochę nie lubić :) Zresztą, nie wiem, czy już to mówiłam, ale dialogi powalają mnie na kolana. Są bardzo realistyczne i takie... szczere, nie jakieś naciągane. Za to masz dodatkowego plusa do całokształtu :D
    Szkoda mi naszej bohaterki, bo nie ma lekko, szczególnie z tą dość dziwną matką.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, buziaki :**
    PS. Co to za piosenka w odtwarzaczu? Chyba się w niej zakochałam *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, długość powoli będzie się zwiększała ;)

      Usuń
  4. Mam wrażenie, że koniec rozdziału nie wróży niczego dobrego, beztroskiego. Przypuszczam, że będzie się działo. Nasza para przeurocza. Chciałbym dostawać takie niespodzianki! Cieszę się że tata z dobrym sercem nadrabia krzywdy, bo tak trzeba nazwać, które funduje naszej bohaterce jej matka. Czekam na publikację kolejnego rozdziału i życzę weny w tworzeniu tych na wolny lipiec hahah!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega kontrast nam się wytworzył między tym a poprzednim rozdziałem, bo rok wcześniej co rusz darzyli się złośliwościami, a teraz? Słodkości i spijanie sobie z dzióbków! ;) Ale fajnie, że mają siebie, a Gregor z pewnością czuje się podwójnie zmotywowany, mogąc liczyć na wsparcie tak wyjątkowego kibica. Jedyną łyżką dziegciu jest w zasadzie zachowanie matki Lil, która ma skłonności do nadużywania władzy rodzicielskiej i sterowania życiem własnej córki. Główna bohaterka zdaje się jednak stawiać zdecydowany opór, co by nie zostać bezwolną marionetką w rękach własnej rodzicielki. Trzeba w końcu bronić swej indywidualności. Jestem ciekawa, co tutaj wymyśliłaś dla naszych bohaterów i jak bardzo postanowiłaś pomieszać im szyki i poplątać ścieżki, bo w to, że będzie się działo nie wątpię!
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to miałam właśnie na celu w każdym kolejnym rozdziale, przesuwając akcje o rok ;)

      Usuń
  6. Mam przeczucie, że ta nadludzka siła wkrótce się pojawi, wszystko rozłączy i popsuje.
    Rozdział od razu mi się spodobał, ale mimo wszystko nie mogę zrozumieć zachowania matki Lil. Jeżeli ona jest psychoterapeutą to widać, że zostawia życie zawodowe w pracy, bo wydaje mi się, że jej stosunek wobec córki podlega krytyce. Uważam, że dziecko powinno samo wybierać dodatkowe zajęcia i decydować za siebie, nie spełniać zachcianek rodziców, bo to nic dobrego nie wróży.
    Gdyby nie Gregor, pewnie Lil by się załamała, a tak z kochanym tatą mogła kibicować swojemu chłopakowi. Jak to ładnie brzmi :33 Pozdrawiam i serdecznie zapraszam do siebie, liczę na Twoje opinie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Zapraszam do siebie na 16 http://snowflakes-clung-to-his-mouth.blogspot.com/2017/04/16-i-jego-pytki-oddech-rytm-gubiacy.html Miłego czytania!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :)

    W końcu udało mi się dotrzeć z komentarzem! :) Rozdział oczywiście świetny i stwierdzam, że w roku 2009, ewentualnie za ten miesiąc, o którym rozmawiali musi być jakaś gorąca scena! Koniecznie! ;)
    Co do tej matki... ona ma coś chyba nierówno pod sufitem... Najważniejsze, że ojciec się w końcu za nią wstawił :)
    Z niecierpliwością czekam na następny :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż się boję co możesz tu wymyślić :o

    OdpowiedzUsuń