I don't wanna do this anymore
I don't wanna be the reason why
Everytime I walk out the door
I see him die a little more inside
I don't wanna hurt him anymore
I don't wanna take away his life
I don't wanna be a murderer
Znacie to beznadziejne uczucie
bezsilności wobec własnych myśli i uczuć? Jakby nagle zaczęły żyć własnym
życiem, nie zważając na was? Z całą pewnością znacie. W ten sposób życie
udowadnia, iż jest spieprzone na miliony różnych sposób. Czasem nie ważne jak
bardzo się człowiek stara i ile wysiłku wkłada. Po prostu z góry skazany jest
na niepowodzenie, by przekonać się, że dorosły żywot nie jest taką bajką, jak
wydaje się dzieciom. Życie ludzkie okazuje się być naprawdę ciężką pracą, jak
nie najcięższą jaką dane nam jest doświadczyć. Gdyby nie wydarzało się w nim
nic niespodziewanego i nieoczekiwanego, to prawdopodobnie stwórca umarłby z
nudów w czasie obserwacji swoich ziemskich potomków. Musiał nieustannie
wystawiać ich na próby, by przekonać się, czy są naprawdę godni powierzonej im
misji. A tą misją było właśnie egzystowanie i to w najgłębszym tego słowa
znaczeniu. Nieustanne upadanie i wstawanie. Przeżywanie bolesnych i
rozczarowujących zdarzeń. Kochanie i nienawidzenie. Płakanie i śmianie. Przetrzymanie
choćby najgorszego, bo zawsze była nadzieja, że po burzy, wyjdzie choć na
chwilę słońce.
A tego, potrzebowała najbardziej.
Właśnie choćby najdrobniejszych promyków słońca, bo ostatnimi czasy wydawało
jej się, że tkwiła aż po uszy w jakimś gradobiciu.
- Nie cierpisz róż. – podnosisz wzrok sponad
biurka słysząc dźwięczny męski głos
- Gówno wiesz. – grzmi – Czego chcesz?
- Do każdego klienta tak miło się odnosisz? –
siada naprzeciwko niej
- Tylko do tego, który sobie na to zasłużył. –
zmierzyła go spojrzeniem – Więc?
- Chyba mam jakąś umowę do podpisania. – rzuca
od niechcenia na co ona potakuje i zaczyna wyszukiwać wzór dokumentu o jakim
mówił. Kiedy po gorączkowych poszukiwaniach udaje jej się w końcu go odnaleźć,
bez słowa podaje kartki swojemu rozmówcy. Dopiero po dłuższej chwili ciszy
orientuje się, że jego wzrok wcale nie jest utkwiony w tekście, a na niej.
- Przestań. – przełyka głośno ślinę
- Przecież powiedziałaś, że kochasz kogoś
innego, dlaczego więc mój wzrok cię kłopocze?
- Dobrze wiesz czemu. – wydusza z siebie
- No właśnie nie wiem. – mówi wprost – Może
mnie oświecisz.
- Bo za każdym razem, gdy na ciebie patrzę… -
wzdycha cicho – Mam przed oczami to wszystko. To o czym wydawało mi się, że
zapomniałam.
- Nie da się ot tak wymazać pamięci.
- A szkoda. – spogląda na niego – Jeśli to
wszystko, to wybacz mi, ale jestem umówiona.
Pozostawia swojego rozmówce w
pomieszczeniu, pośpiesznie opuszczając budynek. Nie miała pojęcia dlaczego
każde kolejne spotkanie z nim wywoływało w niej tak wiele emocji, ale naprawdę
nie chciała tego wiedzieć, czy też dopuścić do świadomości. Wolała się skupić
na Sebastianie, z którym umówiła się na lunch.
- Sebastian, dlaczego tak bardzo mnie
naciskasz w kwestii ślubu? – wzdycha – Gdzie ci się śpieszy?
- Chcę żebyś została moją żoną jak
najszybciej, to źle? – na jego twarzy jawi się grymas – Ale widzę, że ty wcale
nie masz na to ochoty.
- Oczywiście, że mam. –przewraca oczami – Po
prostu nie uważam, że to dobry czas.
- Bo co, bo ten gnój znowu namieszał ci w
głowie? – atakuje ją
- Tu nie chodzi o niego. – odpowiada mu –
Chociaż tobie najwyraźniej właśnie o to chodzi. Aż tak mi nie ufasz?
- Kurwa Lilianne, ty naprawdę niczego nie
rozumiesz. – przeciera twarz dłonią – Nie zapomina się pierwszej miłości.
- I przez jakieś stare i głupie porzekadło
chcesz mnie zmusić do ślubu na swoich warunkach?
- Masz mnie za jakiegoś idiotę? – prycha –
Odkąd rzekomo pracujesz dla niego chodzisz rozkojarzona albo jesteś wiecznie
zajęta. Dostajesz pieprzone kwiaty z miłosnymi liścikami. Jeszcze może się
okaże, że pieprzy cię za moimi plecami.
- Jak możesz w ogóle mówić coś takiego! –
wybucha
- Bo już mam dość zastanawiania się, czy
przypadkiem gdzieś cię nie posuwa w ramach pracy. – mówi wściekły – To mi
zawdzięczasz to, gdzie teraz jesteś, gdyby nie ja, w życiu nie pozbierałabyś
się po rozstaniu z tym gnojem.
- Dobrze, skończę pracę dla niego, jeśli tego
naprawdę chcesz. – przygryza policzek, aby się nie rozpłakać
- Właśnie tego chcę. – grzmi – Musisz pożegnać
go raz na zawsze Lilianne, inaczej nie zamierzam dalej ciągnąć cię na swoich
plecach.
Przekaz jego słów był dla niej dość
jasny. Musiała raz, na zawsze pożegnać się z przeszłością. Nie mogła ryzykować
tego wszystkiego, co miała w życiu. Na pewno nie dla osoby, która tak bardzo ją
zraniła.
Jednak wykonanie tego planu,
wydawało się być o wiele trudniejsze. Zważając na to, jak kończyły się ich
ostatnie spotkania, była pełna obaw. Przede wszystkim o to, czy będzie naprawdę
w stanie to zrobić. Nie dlatego, że coś do niego czuła, a tak właśnie jej się
wydawało. Dlatego, że wyzwalał w niej aż tyle jakże sprzecznych emocji. Takich
nad którymi w ogóle nie potrafiła zapanować.
- Lili, ale wiesz, że pojawia się podstawowe
pytanie. – mówi Leah – Nienawidzę dupka za to, że złamał ci serce, ale sama
mówisz, że nie wiesz co się z tobą dzieje. A wiesz, że to może znaczyć, że
jednak wcale nie zapomniałaś.
- Tego się boję najbardziej. – odpowiada
słabym głosem
- Nie mogę zdecydować za ciebie. – mówi
kobieta – Musisz wybrać najsłuszniejszą dla siebie opcję. Najsłuszniejszą dla
swojego serca, bo jego nie da się w żaden sposób zagłuszyć. Wiesz to Lils. –
kładzie dłoń na jej ramieniu
- Co jeśli ja sama nie wiem już gdzie jest
granica między tym, co myślę, a czuję?
- Cóż, na pewno nie powinnaś ślepo kierować
się instrukcjami Sebastiana. Mam wrażenie, że on jest okropnie zaślepiony
zazdrością i nie myśli racjonalnie.
- Zazdrością? – unosi brwi ku górze – Niby o
co?
- Lili, nie obraź się na mnie za to, co
powiem. – wzdycha – Znamy się od dziecka. Widziałam jak patrzył na ciebie
Gregor i jak ty, patrzyłaś na niego.
- To była tylko nastoletnia miłość.
- A co jeśli nią nie była? – patrzy prosto w
jej oczy – Ja tylko głośno myślę, bo widzę w twoich oczach, że każde kolejne
spotkanie z nim nie jest ci obojętne.
- Nie da się tak po prostu zapomnieć o swojej
pierwszej, wielkiej miłości. –wzdycha – Co byś zrobiła na moim miejscu?
- Chyba pozwoliłabym temu dupkowi, znaczy
Gregorowi powiedzieć to, co ma do powiedzenia. A potem dopiero bym się
zastanawiała.
Była kompletnie skołowana całą
sytuacją. Każde z możliwych rozwiązań, wydawało się być dla niej wątpliwe bo
czuła się jak między młotem, a kowadłem. Dotychczas wszystko wydawało się jej
być proste. Była szczęśliwa z Sebastianem i to właśnie z nim planowała swoją przyszłość. Tylko, że w
tej chwili nie potrafiła już powiedzieć tego z takim przekonaniem. W jej głowie
zaczęło nagle pojawiać się co raz więcej wątpliwości.
A wszystkie problemy zaczęły się
pojawiać w tym samym czasie, w którym w jej życiu ponownie pojawił się on.
Wcześniej się jeszcze łudziła, ale nie widziała zupełnie możliwości, aby był to
przypadek czy głupi zbieg okoliczności. Jego pojawienie było tylko czynnikiem
zapalnym dla jej niepowodzeń w życiu prywatnym. Nie mogła pozwolić by problemy
zaczęły się jeszcze bardziej nawarstwiać, bo już w tej chwili ledwie była w
stanie nad tym wszystkim zapanować. O ile w ogóle jeszcze to robiła.
- Nie unikaj mnie. – mówi rozpaczliwym tonem
głosu
- To jest łatwiejsze. –odburkuje
- Wcale nie. –kręci głową – Zależy mi na tobie
Sebastian, wiesz to.
- Mam wątpliwości. – odpowiada gorzko – Myślę,
że jak pobędziesz sama ze sobą, to może zmądrzejesz i w końcu wybierzesz
dobrze.
- Co masz na myśli? – ściąga brwi
- Wyjeżdżam z Klausem na konferencję do końca
tygodnia. – mówi – Wierzę, że do tego czasu zażegnasz te niepotrzebne
przeszkody i wrócisz na właściwą drogę.
- Pozwól, że sama zdecyduję.
- Tu nie ma żadnego wyboru. –prycha – Ja
jestem jedynym, który może cię uszczęśliwić i doskonale o tym wiesz. – dodaje
obojętnym tonem głosu sprawiając, że po raz kolejny poczuła od niego
niesamowity chłód i wyrachowanie, którego nigdy wcześniej u niego nie widziała.
Wedle zapowiedzi, zniknął z jej
horyzontu na parę dni. Pewnie gdyby stało się to kilka miesięcy wcześniej,
wyraziłaby z tego powodu głębokie ubolewanie. Jednak w obecnej chwili wydawało
się to być zbawieniem. Potrzebowała chwili z dala od niego i jego władczych
komend. Bo tylko względny spokój i rozsądek mogły ją wyciągnąć z tej patowej
sytuacji.
- Nie pożałuje
pan tej decyzji. – uśmiecha się deweloper, gdy ostatecznie udaje mu się
sfinalizować z pomocą panny Weiner kolejną z umów
- Taką właśnie mam nadzieję. – odpowiada
nabywca
- Panna Weiner nie wcisnęłaby naszemu
zasłużonemu sportowcowi byle bubla.
- W rzeczy samej. – wymusza uśmiech by po
chwili krótkiej rozmowy pożegnać się ze swoim rozmówcą.
Stała w bezruchu wpatrując się w
czubki swoich butów. Była naprawdę zdenerwowana, bo w żaden sposób nie
wiedziała jak podjąć temat i co w ogóle usłyszy. A przede wszystkim nie
wiedziała jak to zniesie bo przestawała panować nad własnymi emocjami.
- Lilianne? – przerywa w końcu ciszę – O co
chodzi?
- Masz pięć minut. – wydusza z siebie –
Chciałeś mi coś powiedzieć, więc to jest właśnie ten czas.
- Będę potrzebował zdecydowanie więcej niż
cholerne trzysta sekund. – odpowiada z przekąsem
- Po prostu to powiedz i daj mi już święty
spokój. – wybucha
- W porządku. – kiwa głową po czym milknie,
zbierając swoje myśli w jakkolwiek spójną całość – Gloria miała w zupełności
rację, we wszystkim co mi powiedziała, choć pierwotnie ją wyśmiałem. A wiesz co
mi powiedziała? – spogląda prosto w jej oczy – Że tylko i wyłącznie ja, ponoszę
winę za to wszystko. Będąc u szczytu kompletnie zatraciłem samego siebie.
Stałem się kimś obcym samemu sobie. Gnałem po trupach, nie zważając na żadne
konsekwencje bo wydawało mi się, że jestem pieprzonym królem świata. – przełyka
ślinę – Dałem się zwariować światu, do którego tak naprawdę nigdy nie
pasowałem. Pozwoliłem by moje życie wymknęło się z rąk i toczyło się wedle
reguł, dyktowanych mi przez innych. Już od pierwszego sukcesu zacząłem powoli
zagłębiać się w mrocznej stronie sławy. Byłem głupim gówniarzem, któremu
wydawało się, że wie wszystko najlepiej, a tak naprawdę to gówno wiedziałem. –
na jego twarzy pojawia się grymas – A los nie zapomina dupkom ich pojebanych
czynów. Tych życie kopie potem z potrojoną siłą, raz po razie, sprowadzając ich
prosto z wyżyn do parteru. Byłem idiotą, bo w tym całym amoku nie doceniałem
czegoś, co miałem w życiu najważniejszego. Nie skoków, sukcesów, sławy. Ciebie.
– jego wzrok tkwi w jej oczach – Skrzywdziłem osobę, dzięki której udawało mi się
w tym całym szaleństwie być w choć małym stopniu tym samym chłopakiem, którym
byłem przed tym całym szałem. Nie mówię ci tego dlatego, że chcę błagać cię o
wybaczenie. – robi krok ku niej – Nie zasługuję na nie. Gdybym mógł cofnąć czas, oddać te wszystkie trofea i tytuły, zrobiłbym
to bez wahania. Bo to nie one wyznaczają wartość człowieka, tylko jego czyny. A
moje skazały mnie na wieczny mrok i cierpienie. – wzdycha – Kochałem cię każdą
najdrobniejszą częścią mojego ciała i nie mam żadnych wątpliwości co do
prawdziwości tego uczucia. – kręci głową – Sam nie do końca rozumiem dlaczego
pozwoliłem Sarze się omamić, ale nie cofnę czasu. Nie sprawię, że twoje serce
wróci do stanu, w którym było przez trzy lata poprzedzające to zdarzenie.
Pozwoliłem by sława, przysłoniła mi najważniejsze wartości. By zrobiła z mojego
umysłu wodę. By pozwoliła mi poddać się wpływom pustej kobiety będącej
jednocześnie częścią kadry fizjoterapeutów dla której to była rzekomo tylko
zabawa. –przymyka oczy – Bóg mi świadkiem, że nie znajduję żadnych słów by
usprawiedliwić to, że wtedy cię zdradziłem. Jak największy idiota uważałem to
za zabawę, pieprzony profit z racji sławy, do którego mam prawo. Przysłoniło mi
zdrowy rozsądek, bo żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie zraniłby
największej miłości swojego życia. – wciąż nie odrywa od niej wzroku – Nie
sądziłem, że prócz ciebie, zranię także siebie samego. Cierpiałem jak głupi,
ale doskonale wiedziałem, że zasłużyłem sobie na to. Na wszystko, co najgorsze
bo złamałem jedyną osobę w moim życiu, bez której nie potrafiłem żyć. A to
zrozumiałem zbyt późno. – nabiera powietrza w płuca – Początkowo sądziłem, że
jakoś to przetrwam. Skończyłem sezon z całkiem niezłym wynikiem, ale wtedy
wszystko się posypało. Poczucie winy zjadało mnie od środka każdego kolejnego
dnia i robi to aż do dzisiaj. Stałem się cieniem samego siebie. Wpadłem prosto
w przepaść własnych błędów. Nie potrafię sam sobie wybaczyć tego, co zrobiłem.
– krzywi się – Chciałem ci to wszystko wyjaśnić, ale ilekroć próbowałem się na
to zdobyć, to po prostu tchórzyłem. Wiedziałem, że mnie nienawidzisz i nie
chcesz mnie widzieć. Uznałem, że najlepszym, co mogłem wtedy dla ciebie zrobić,
było po prostu zniknięcie z twojego życia i pozwolenie ci na bycie szczęśliwą z
kimś, kto szczerze na ciebie zasłużył. Nawet jeśli miało by mnie to jeszcze
bardziej wcisnąć w dół, w którym wciąż siedziałem. – gładzi kciukiem jej
policzek – Przepraszam. Cholernie cię przepraszam, że cię zraniłem. Że musiałaś
tyle przeze mnie cierpieć. Jesteś najlepszym, co w życiu mnie spotkało i cieszę
się, że choć przez chwilę mogłem być tym szczęściarzem. Teraz masz prawo do
życia z dala ode mnie. Przepraszam. – kończy swój wywód wciąż spoglądając w jej
kierunku.
Stała tam czując słone łzy,
spływające po jej policzkach. Wszystkie wspomnienia wróciły do niej w jednej
chwili, bombardując jej umysł i sprawiając, że serce przyśpieszyło bicia. Jego
słowa szeroko otworzyły w jej umyśle szczelnie zamknięte drzwi tych chwil.
- To wcale nie było najlepszym rozwiązaniem. –
szlocha – Czekałam aż się odezwiesz. Aż dasz choć najmniejszy znak, że ci
zależy. Z uporem maniaka sprawdzałam telefon, podskakiwałam w nadziei za każdym
razem, gdy słyszałam pukanie do drzwi. Naprawdę czekałam na drobny gest z
twojej strony. Miesiąc, dwa czy rok. Gdybyś stanął w tych pieprzonych drzwiach
nawet po dwóch latach od naszego rozstania, to wybaczyłabym ci. Rzuciłabym ci
się w ramiona jak wariatka, bo nie wyobrażałam sobie dalszego życia bez ciebie.
Byłeś jak narkotyk, bez którego po prostu umierałam. Łudziłam się, że do mnie
wrócisz, nawet pomimo faktu, iż chciałam cię nienawidzić za upokorzenie i
złamanie mi serca. Swoim zniknięciem złamałeś mnie jeszcze bardziej, bo dałeś
mi tym sposobem do zrozumienia, że byłam tylko chwilowym zauroczeniem. – głos
jej drżał – Naprawdę cię kochałam. Kochałam tak, że czasem brakowało mi tchu.
- Ja też cię kochałem. Uwierz mi. – mówi cicho
opierając swoje czoło o jej – I za żadne skarby nie chcę i nie potrafię tego
zapomnieć.
Przypatruje mu się jak zaczarowana,
dopóki jej plecy nie opierają się o ścianę, a on stoi tuż przed nią. Jego wzrok
dokładnie wędruje po niemal każdym fragmencie jej twarzy. Dopiero w chwili, w
której ponownie przenosi go ku jej tęczówkom, zdaje sobie sprawę, że
wstrzymywała oddech, a jej serce niemal wyrywało się z piersi. W tej chwili nie
było Sebastiana, ani niczego innego. Nagle znów była nastolatką, nie potrafiącą
przez chwilę nie myśleć o nim.
- Pozwól mi, choć ten ostatni raz. – szepcze
jej do ucha, powodując, iż jej ciało przeszył dreszcz
- Mówiłeś kiedyś, że nigdy się nie poddajesz.
– odpowiada mu równie cicho
- To prawda. – uśmiecha się, zmniejszając
dystans między nimi – Jednak obawiam się, że ty już zdecydowałaś.
- W tej chwili sama już nie wiem, co powinnam,
a czego nie. – mówi rozpaczliwym tonem
- Powiedz to.
- Nie jestem pewna, czy naprawdę zapomniałam
bo w mojej głowie panuje istny Armagedon. A wszystko przez ciebie. – łamie jej
się głos
- Jesteś dorosłą kobietą, sama będziesz
wiedzieć, co będzie dla ciebie lepsze. A ja będę musiał z tym po prostu żyć, bo
nie mam już żadnej nadziei. –wodzi opuszkami palców po jej policzku – Straciłem
wszystko, co miałem lata temu. Nie zasługuję na nic, włącznie z tą chwilą.
- Ludzie popełniają błędy, które doszczętnie
niszczą wszystko wokół. – przygryza wargę – Ale ja ci wybaczyłam Gregor.
Zrobiłam to lata temu, gdybyś tylko…
Gdybyś tylko wtedy się odezwał… - czuła jak z jej oczu zaczęły wydobywać się
istne potoki łez – Wiesz, że to była nasza jedyna szansa na wspólne szczęście i
przeszłość. Przegapiliśmy ją i teraz nie ma odwrotu.
- Zawsze jest szansa. – pozwala by jej drobna
dłoń, spoczęła na jego policzku
- Wiesz, że nie możemy być razem. Nawet jeśli
byśmy tego chcieli. – szlocha – Jest za późno.
- Nie mów tak. – przygarnia ją do swojej
piersi – Wciąż cię kocham.
- Wiem. – mówi żałośnie – I dlatego właśnie to
jest takie trudne Gregor.
- Bo ty też to czujesz. – bardziej stwierdza
aniżeli pyta po dłuższej chwili – Proszę cię, zastanów się. Proszę. – obejmuje
ją jeszcze szczelniej
- Nie utrudniaj mi tego. – chlipie – Musisz
przestać na mnie czekać. – wyrywa się z jego objęć
- Tylko, że nie potrafię. – mówi ze zbolałą
miną – Bo moje życie bez ciebie nie ma wyrazu i żadna siła tego nie zmieni.
To wyznanie złamało ją doszczętnie.
Płakała jak mała dziewczynka, zastanawiając się, dlaczego właśnie jej musiało
się to przytrafić. I dlaczego musiało tak bardzo boleć, bo w tym momencie
czuła, jakby jej serce powtórnie rozsypało się na miliony drobnych kawałeczków.
~*~
Do konfrontacji z przeszłością doszło zdecydowanie szybciej niż to zakładałam, ale mam nadzieję, że nie będziecie narzekać ;) Rozdział dość emocjonalny, także i dla mnie samej było wyzwaniem, aby oddać jak największą prawdziwość tej chwili.
PS. Zajrzyjcie również TUTAJ
Do konfrontacji z przeszłością doszło zdecydowanie szybciej niż to zakładałam, ale mam nadzieję, że nie będziecie narzekać ;) Rozdział dość emocjonalny, także i dla mnie samej było wyzwaniem, aby oddać jak największą prawdziwość tej chwili.
PS. Zajrzyjcie również TUTAJ
pierwsza! wrócę :)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwa z Sebastianem? To okropne kłamstwo. Nie powinna wyobrażać pięknej przyszłości przy jego boku. Gregor swoim zachowaniem nic dobrego nie pokazał, zranił ją i ani życie z damskim bokserem, który wymusza ślub, ani życie z chłopakiem, który bez chwili zastanowienia znalazł się w ramionach innej nie jest wystarczająco odpowiednie. Jednak monolog skoczka rozgrzał moje serce. Na miejscu Lil nie zgodziłabym się na małżeństwo, a z drugą szansą dla dawnej miłości też byłoby ciężko. Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
UsuńO Boziu, popłakałam się na wyznaniu Gregora i Lili :(
OdpowiedzUsuńMelduję się!
OdpowiedzUsuńO Boziu... nie wiem, jak ty to robisz, ale przykleiłam się do monitora i nie potrafię się od niego odczepić... Cudowny rozdział, chyba jeden z lepszych, jakie ostatnio przyszło mi gdziekolwiek z tym blogowym światku czytać.
I wiesz co? To wyznanie mnie też złamało. Mam mokro w oczach, naprawdę. Było cholernie prawdziwe, cholernie szczere i... kurde, potrzebuję chwili, żeby ułożyć te wszystkie myśli, bo mam w głowie istny huragan. Uwielbiam właśnie takie emocjonalne momenty, bo dzięki nim te wszystkie opowiadania są po prostu rzeczywiste, nie jakieś nadmuchane.
Szczerze? Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Lil. Chyba w ogóle nie chciałabym tam nigdy być. Na marginesie, tak, jak nie przepadam za Rihanną, tak tutaj ta piosenka pasuje idealnie. Słowa są wręcz stworzone do całości.
Czekam na więcej, weny!
Buziaki :**
Jeju jak On to pieknie powiedzial...
OdpowiedzUsuńO boziu, nadrobiłam,a przy tym rozdziale płakałam jak bóbr słonymi łzami. Poruszyłaś chyba każdą romantyczną cząstkę mojego ciała i przypomniała, że ja też kiedyś czułam podobnie. Wybaczałam zranienia kilkukrotnie, a teraz wiem, że o jeden raz za dużo. O ten ostatni. I chociaż w imię wielkiej miłości, to mnie to kolejny raz zniszczyło. Ale głęboko wierzę, że Gregor jest inny, musi, ja też potrzebuję czasem szczęśliwych rozwiązań, proszę daj mi, nam tą szansę, uwierzyć w człowieka, w drugą szansę, że nigdy nie jest za późno, że pierwsza miłość to siła, potęga, która jest wszystkiego warta 😉
OdpowiedzUsuńTo jak opisałaś uczucia Gregora i Lil to czapki z głów dziewczyno!
OdpowiedzUsuńzapraszam http://literacki-swiat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńi tu (niedługo będzie coś nowego ) http://obiecalesbyc.blogspot.com/